Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miastko: Wypadek w firmie Dajar nie został zgłoszony. Państwowa Inspekcja Pracy zbada sprawę

Mateusz Węsierski
Sprawa wypadku w firmie Dajar nie zostałaby ujawniona gdyby nie zdjęcie wykonane przez przypadkowego przechodnia
Sprawa wypadku w firmie Dajar nie zostałaby ujawniona gdyby nie zdjęcie wykonane przez przypadkowego przechodnia
Do wypadku w firmie Dajar w Miastku doszło w niedzielę, 6 lipca br. Do rannej kobiety wezwano śmigłowiec LPR. Firma jednak nie zgłosiła, że na terenie zakładu doszło do takiego zdarzenia.

Firma Dajar z Miastka może nie ponieść odpowiedzialności za niezgłoszenie wypadku, który się wydarzył na terenie zakładu. Wszystko dlatego że poszkodowana pracownica była zatrudniona na podstawie umowy cywilnoprawnej, a nie umowy o pracę. Państwowa Inspekcja Pracy zastrzega, że brak odpowiedzialności jest możliwy, ale nie przesądzony.

- Pracodawca jest zobowiązany zgłosić wypadek w pracy niezwłocznie, co oznacza wręcz natychmiastowe powiadomienie nas i policji. Zaniechanie takiego postępowania zagrożone jest karą grzywny do 30 tys. zł. Tu występuje inny problem. Pracownica była zatrudniona na podstawie umowy cywilnoprawnej, a takiej formy zatrudnienia kodeks pracy nie rozróżnia. Zdania co do obowiązku zgłaszania wypadków takich osób są podzielone - wyjaśnia Roman Giedrojć, szef słupskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy.

W tym przypadku obowiązkowe z pewnością jest zgłaszanie takiego faktu do ZUS. PIP bada też, czy ta umowa cywilnoprawna nie była pozorna, tzn. czy faktycznie poszkodowana kobieta nie pracowała na czarno.

Urazy, jakich doznała kobieta, były na tyle poważne, że dyspozytor pogotowia ratunkowego zdecydował o wezwaniu śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Helikopter z bazy w Koszalinie wylądował przy miasteckim gimnazjum. Nie umknęło to uwadze mieszkańca, który sfotografował śmigłowiec i przekazał nam tę informację. Jak się później okazało, Państwowa Inspekcja Pracy i policja dzięki temu od nas dowiedziały się o tym wypadku, bo firma go nie zgłosiła.

- Nie kwalifikujemy tego wypadku jako ciężkiego, a pani wspomniała mi, że nic jej nie jest i niedługo wychodzi ze szpitala - mówi Mirosław Ostrowski, dyrektor firmy Dajar.

Szef firmy informuje, że kobieta została uderzona elementem, który spadł z palety, gdzie składowany był towar importowany z Chin. Wyjaśnia, że wspomniane palety składowane były od około roku i prawdopodobnie nie zostały dobrze zabezpieczone przez chińskiego dostawcę. Jeden z elementów spadł na pracownicę z regału, powodując obrażenia. Jakie dokładnie? Tego nie wiemy, bo szpital nie ujawnia takich informacji. Wiadomo, że życiu pracownicy nic nie zagraża.

Więcej na ten temat w czwartkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" (31.07.2014) oraz w e-wydaniu gazety na prasa24.pl.
[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki