Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Problem z obu stron smyczy. Psy w miastach bez ograniczneń?

Dorota Abramowicz
foter.com
Mandaty nakładane na właścicieli psów biegających bez smyczy są niezgodne z prawem - oznajmili posłowie z ponadpartyjnego Sejmowego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Pies miałby prawo swobodnie sobie pobiegać, pod warunkiem że właściciel zachowałby pełną kontrolę nad zachowaniem zwierzęcia.

I jak było do przewidzenia, wniosek parlamentarzystów, apelujących do wojewodów o abolicję dla "psiarzy", spowodował ogólnopolską dyskusję, w której ścierają się racje miłośników zwierząt i tych, którzy nie do końca są przekonani do pomysłu psiej wolności.

Co ciekawe, nie ma nawet pełnej zgody wśród posłów z Sejmowego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Iwona Guzowska (PO), która do zespołu też się zapisała, mówi, że na posiedzeniu zajmującym się kwestią smyczy akurat nie była, zajęta pracą w Komisji Polityki Społecznej.

- Nie jestem do końca przekonana, że to dobry pomysł - mówi Iwona Guzowska. - Zwierzę to tylko zwierzę, a część właścicieli po prostu nie umie zapanować nad psem. Z drugiej strony, zwierzę gdzieś musi się wybiegać. W lesie nie można, pod domem też, to gdzie? Trudny temat... Może więc warto zastanowić się nad sytuacjami, gdy wystarczy założenie samego kagańca?
Kaganiec dla ratlerka

Lokalne przepisy, obowiązujące w wielu miastach, m.in. w Gdańsku, Gdyni i Sopocie, mówią jasno - pies w mieście powinien być trzymany na smyczy. W dodatku, jeśli jest to pies rasy tzw. agresywnej, np. pitbull, amstaff, to dodatkowo musi paradować w kagańcu na mordzie.

- Jeszcze za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego pojawił się pomysł, by wszystkie psy musiały nosić kagańce - przypomina Ewa Gebert, prezes OTOZ Animals. - To był kompletny nonsens, bo w ten sposób trzeba by było nakładać kagańce szczeniakom, małym rasom, psim staruszkom... Zrobił się szum, od pomysłu odstąpiono. A co do ras agresywnych, warto chyba przyjąć rozwiązania wprowadzone w Niemczech. Tam po prostu amstaffów i pitbulli nie można rozmnażać.
Agresja zresztą nie zawsze związana jest z rasą. Czasem też nie do końca wiadomo, czy zawinił bardziej człowiek, czy zwierzę. Ewa Gebert przypomina dramat sprzed kilkunastu laty, gdy w podrzeszowskiej wsi urwał się z łańcucha kundel, który całe swoje psie życie spędził uwiązany przy budzie. Pies śmiertelnie pogryzł dziecko.

Po kieszeni

Smycz jednak, niezależnie od rasy zwierzęcia, nadal jest obowiązkowa. Pies biegający po lesie naraża właściciela na stratę do 500 zł, a po placach, parkach i ulicach w mieście - do 200-500 zł, w zależności od decyzji miejskich radnych.

A jak wygląda karanie w praktyce? Statystyki gdańskiej Straży Miejskiej nie oddzielają w "psich wykroczeniach" kar za brak smyczy od kar za niesprzątnięcie odchodów po ulubieńcu.

- Od początku roku do 22 lipca wystawiliśmy łącznie 180 mandatów karnych właścicielom psów niedopełniającym obowiązków - informuje Karolina Podoska z gdańskiej Straży Miejskiej.- Zauważamy jednak, że mieszkańcy są coraz lepiej wyedukowani w zakresie swoich obowiązków wobec zwierząt i z roku na rok widzimy wyraźną pozytywną poprawę.

W Gdyni mandaty za biegające luzem psy wystawiane są sporadycznie. - W Gdyni mandat to ostateczność, przeważnie kończy się na zwróceniu uwagi i pouczeniu właściciela psa - mówi rzecznik komendanta Straży Miejskiej Danuta Wołk-Karaczewska.

Są takie miejsca...

Na szczęście dla psów w Trójmieście ludzie podzielili się ze zwierzętami miejscem do swobodnego biegania.
- W Gdyni są trzy miejsca, w których psy mogą sobie swobodnie hasać: na plaży w Orłowie (około 100 metrów), na plaży na Babich Dołach (trochę mniejsze). Jest również polana na Kolibkach, 100 metrów od granicy z Sopotem - słyszę od Danuty Wołk-Karaczewskiej. - Utworzenie tych miejsc to inicjatywa obywatelska, a konkretnie pań z rad lokalnych. W Gdyni psy nie mogą wchodzić na plażę od 1 maja do 30 września.

Fragment czynnej od godz. 18 do północy plaży dla psów udostępnił w ubiegłym roku Sopot (między ul. Hestii a granicą z Gdańskiem). Od tego roku funkcjonuje plaża dla psów w Gdańsku Brzeźnie, przy wejściu nr 34, na prawo od parku Haffnera.

Uchylona furtka

Nie każdy pewnie wie, że miejscy radni pozostawili w restrykcyjnych regulaminach furtki. W Sopocie np. obowiązuje równocześnie zapis: "Zwolnienie psa ze smyczy jest dozwolone jedynie w miejscach mało uczęszczanych i tylko w przypadku, gdy posiadacz sprawuje właściwą kontrolę nad jego zachowaniem, a pies ma założony kaganiec i zapiętą obrożę oraz posiada nośnik z zapisanymi informacjami, które pozwolą na odnalezienie osoby, do której zwierzę należy". W Gdyni i Gdańsku również można spuścić psa (w kagańcu) ze smyczy, jeśli "właściciel zachowuje nad nim kontrolę".

I co ciekawe, zapisy zawarte w lokalnych uchwałach zgodne są z ustawą o ochronie zwierząt, na którą powołują się parlamentarzyści z Sejmowego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Warto więc kruszyć kopie?

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki