Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: NFZ oszczędza na studentach

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Dr Barbara Sęp-Kowalik zwykle kończy pracę, gdy w poczekalni nie ma już pacjentów
Dr Barbara Sęp-Kowalik zwykle kończy pracę, gdy w poczekalni nie ma już pacjentów Grzegorz Mehring
Jedyna na Pomorzu poradnia zdrowia psychicznego, której pacjentami byli głównie studenci trójmiejskich uczelni, już za kilka dni może przestać istnieć. Placówka funkcjonowała od lat przy gdańskim Zespole Opieki Zdrowotnej dla Szkół Wyższych, popularnie zwanym Szpitalem Studenckim. Teraz niespodziewanie została przez NFZ pozbawiona kontraktu i to - jak twierdzą władze szpitala - z błahych formalnych powodów.

Przeciw tej decyzji ostro protestują władze Politechniki Gdańskiej oraz wojewódzki konsultant w dziedzinie psychologii klinicznej. W obronę poradni zaangażowała się odpowiedzialna za zdrowie wicemarszałek Hanna Zych-Cisoń. Wczoraj odwołanie złożył w pomorskim oddziale NFZ dyrektor Szpitala Studenckiego dr Jarosław Litwin.

Jak bardzo poradnia jest potrzebna, władze wyższych uczelni Wybrzeża zdały sobie sprawę, gdy w 2002 roku całą Polską wstrząsnęła tragedia na Politechnice Gdańskiej. Kamil P., student Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki, zabił wówczas siekierą jednego z wykładowców, drugiego ciężko ranił.

Młody zabójca miał kłopoty z zaliczeniem kolokwium i problemy psychiczne. Pojawiły się liczne opinie, że nie doszłoby do tego dramatu, gdyby wcześniej otrzymał specjalistyczną pomoc. Tak się jednak wtedy nie stało.

Zdaniem prof. Mikołaja Majkowicza, psychologa klinicznego z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego - pomoc lekarzy psychiatrów oraz psychologów w sytuacji kryzysu pozwala często uchronić młodego człowieka przed rozwojem choroby psychicznej. W poradni w "studenckim" mogli liczyć na pomoc doktor Barbary Sęp-Kowalikowej, długoletniego ordynatora dziennego oddziału nerwic w uniwersyteckim szpitalu i od ponad 40 lat lekarza Telefonu Zaufania.

Jej zdaniem, młodzi ludzie wyrwani ze swojego środowiska, oderwani od rodzinnego domu, często sobie nie radzą z wymaganiami stawianymi przez uczelnię. Z powodu niezdanego kolokwium studenci gotowi są odebrać sobie życie. Pomoc w poradni mogli otrzymać "z marszu". Tylko w tym roku lekarze udzielili tu ponad 2100 porad. Mimo doskonałych wyników terapii pacjentów w ostatnim konkursie Narodowego Funduszu Zdrowia studencka poradnia przepadła.
- Przykro to mówić, ale zdecydowały o tym względy formalne, a nie merytoryczne - tłumaczy dr Jarosław Litwin, dyrektor Szpitala Studenckiego.

Jednym z powodów był brak w poradni pracownika socjalnego. Drugie uchybienie polega na tym, że jeden z lekarzy, który prowadzi tu psychoterpię, jak również pracujący tu psychologowie nie zdążyli jeszcze zdobyć wymaganych przez NFZ od tego roku certyfikatów. Dostaną je za kilka miesięcy, ale wówczas poradni może już nie być.

- Spełnienie tych absurdalnych wymogów nic przecież nie zmieni w sposobie leczenia pacjentów - denerwuje się dyrektor Litwin.

Oburzenia nie kryje też prof. Henryk Krawczyk, rektor Politechniki Gdańskiej.
- W świecie, w którym stres jest wszechobecny, profesjonalne wsparcie dla młodych ludzi jest wprost nieocenione - uważa prof. Krawczyk.

O losie poradni pomorski NFZ zdecyduje w ciągu najbliższych dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki