Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Clapton, mistrz absolutny

Tomasz Rozwadowski
Eric Clapton, obecny na koncertowych estradach od 45 lat, nie stracił radości grania i tą radością potrafi zarażać publiczność
Eric Clapton, obecny na koncertowych estradach od 45 lat, nie stracił radości grania i tą radością potrafi zarażać publiczność Grzegorz Mehring
Eric Clapton nie jest zwykłym gitarzystą bluesowym i rockowym. To jeden z niewielu pionierów rocka, który do dzisiaj zachował formę. Ostatni i jedyny raz odwiedził Polskę jako muzyk w 1979 r.

Tamtą trasę przerwał z powodu brutalności Milicji Obywatelskiej, "ochraniającej" katowicki koncert. I od tego czasu konsekwentnie omijał nasz kraj. Gdy wreszcie zdecydował się włączyć Polskę do tegorocznej trasy po Europie (kosztem krajów bałtyckich), zażyczył sobie niezwykłej scenerii. Zaproponowano mu gdyński Skwer Kościuszki.

To był jedyny koncert Erica w Polsce. Muzyk sam wybrał Gdynię. I wygrał.

Propozycja została przyjęta. Koncert udał się pod każdym względem, a fama o Gdyni jako o mieście, w którym świetnie się gra, rozejdzie się wśród muzycznej elity. To z pewnością zaprocentuje kolejnymi wydarzeniami, tak jak zaprocentował Heineken Open'er Festival, organizowany do 2005 r. właśnie na skwerze.

Kilkanaście tysięcy publiczności z całego kraju zebrało się późnym czwartkowym popołudniem, by posłuchać mistrza. Wcześniej jako support wystąpił zespół Dżem. Nie był to zły wybór, aczkolwiek w moim pojęciu zbyt bezpieczny.

Dwa dni wcześniej w niemieckim Lipsku przed Claptonem zagrał Jakob Dylan i gdyby przyjechał także nad Bałtyk, mielibyśmy okazję posłuchać interesującego artysty, mało w Polsce znanego, a promującego właśnie teraz bardzo udany album "Seeing Things".

Szkoda, bowiem Dżem grywa w Trójmieście po kilka razy w roku i choć jego występ był poprawny, to nie nosił znamion wyjątkowości i odświętności, jakie dawałoby przybycie Dylana Juniora. Ale to naprawdę niewielka usterka tej fantastycznej imprezy.

Clapton przyjechał do Gdyni z bardzo niewielkim zespołem - tylko czterech muzyków towarzyszących i dwuosobowy żeński chórek. Obył się bez kosztownej scenografii, baletu, kostiumów, laserów i dymów, ale przedstawił dwie godziny muzyki najwyższej klasy.

W zespole znaleźli się wyborni sidemani - gitarzysta i wokalista Doyle Bramhall II, klawiszowiec Chris Stainton, gitarzysta basowy Willie Weeks, perkusista Abe Laboriel Jr i śpiewaczki Michelle John i Sharon White.

Nagłośnienie było perfekcyjne, a najbardziej zaskakiwał sam program, wyraźnie odnoszący się do bluesowych początków kariery wielkiego gitarzysty. Jedynie wielbiciele szlagierów mogli być lekko rozczarowani. Te były dawkowane niezwykle oszczędnie i to głównie w finale koncertu.

Ale dla miłośników muzyki przez duże M była to prawdziwa uczta. Bez elektronicznych sztuczek, hochsztaplerki i mrugania do widowni lider i zespół dali kilkanaście porywających wersji kilkunastu bluesowych tematów, na czele z tak znanymi i niby to niemiłosiernie ogranymi, jak "Hochie Coochie Man" czy "Nobody Knows You When You're Down and Out", z których Clapton potrafił wydobyć piękno i nową energię.

Nie obyło się bez krótkiego akustycznego seta w środku koncertu, ale głównym daniem był treściwy i błyskotliwie podany elektryczny blues. Na koniec usłyszeliśmy "Wonderful Tonight", "Laylę" i w charakterze bisu "Crossroads", ale pełniły one rolę zwieńczenia bluesowej całości.

Brytyjski weteran od początku swojej przygody z muzyką najlepiej czuł się, grając na żywo. Doskonale znane kompozycje w gdyńskich wykonaniach brzmiały niezwykle świeżo, wręcz porywająco. To był koncert, który przejdzie do historii.

Co na to Gdańsk, który w tym roku zaprzepaścił (oficjalnie "zawiesił") rodzącą się tradycję wielkich koncertów Przestrzeń Wolności? Może po prostu polubił swój prowincjonalny status?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki