Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fantastyczna Emma Popik, czyli zbrodnia w Muzeum Bursztynu

Marek Adamkowicz
Przemek Świderski
Przez lata gdańska pisarka Emma Popik tworzyła z powodzeniem literaturę fantastyczną. Powieść "Złota ćma" pokazuje, że mamy do czynienia z równie dobrą autorką kryminału

Przyznam, że kiedy się dowiedziałem o "Złotej ćmie", byłem nieco zaskoczony. Pierwsza dama polskiej fantastyki zajęła się pisaniem kryminałów. Koniec świata! - pomyślałem.
Ta "pierwsza dama" to hasło rzucone przez wydawcę, chociaż faktycznie, mamy na koncie teksty, które uznano za ważne. Opowiadanie "Mistrz" zostało zaliczone do stu najlepszych w polskiej fantastyce, zaś zbiór opowiadań "Tylko Ziemia" czasopismo "Fantastyka" uznało za najlepszą książkę roku tego gatunku. Nieprawdziwe jest jednak twierdzenie, że zajmuję się wyłącznie literaturą science fiction. Tworzę też teksty bardziej "przyziemne". Tak naprawdę moje pisanie składa się z dwóch części. W jednej dominuje iluzja i metafora, w drugiej posługuję się konkretem. Na przemian sięgam do obu tych sfer.

Kiedy wspominam Pani książki, widzę je bardziej przez pryzmat konkretu niż metafory. Dużo jest w nich odwołań do socjologii, ekologii, relacji społecznych, niewiele zaś "bujania w obłokach", z którym u twórców science fiction spotykamy się dość często.
Uprawianie fantastyki wcale nie musi oznaczać oderwania od rzeczywistości, nawet jeśli posługujemy się w niej pewną metaforą. Nadal obowiązują tu prawidła właściwe dla wymyślonego przez nas świata. Kiedy w latach osiemdziesiątych zajęłam się fantastyką na poważnie, bywała ona swego rodzaju kostiumem, pod którym mogłam ukryć treści niewygodne dla cenzury. Pewnych rzeczy nie można było przecież podawać wprost. Taki właśnie charakter miał na przykład wspomniany przed chwilą zbiór opowiadań "Tylko Ziemia".

Ucieczka w fantastykę (czy naprawdę to była ucieczka?) okazała się dobrym posunięciem. Przysporzyła Pani popularności, a niektóre teksty zostały przełożone na inne języki.
Tłumaczenia pokazują, że moje opowiadania mają charakter uniwersalny. W innym przypadku "Nadejście Fortynbrasa" nie ukazałoby się w japońskim czasopiśmie "Deux", a "Krzak ciernisty" w "Grafikation" [tłum. Michiko Tsukada]. Nie wydanoby też w Tokio "Wejścia do baśni" [tłum. Krystyna Hirayama]. Podobnie było z przekładami na czeski czy esperanto. Mogę powiedzieć, że miałam szczęście do egzotyki, ale czyż fantastyka też nią nie jest...?

Dodajmy, że w prasie zagranicznej pojawiały się nie tylko tłumaczenia. Pisała Pani też artykuły.

Znam angielski, więc w pewnym momencie zaczęłam zamieszczać w czasopismach amerykańskich i brytyjskich teksty poświęcone zjawisku UFO. Potem, już bez moich starań, tłumaczono i publikowano moje artykuły w Finlandii, Anglii, a nawet w Chinach. Ostatecznie jednak porzuciłam zainteresowania tematem niezidentyfikowanych obiektów latających.

Ciekawe, dlaczego?
Po prostu uznałam, że za UFO nie stoją żadne siły kosmiczne, ale jak najbardziej ziemskie firmy lotnicze wielkich mocarstw. Opowiadanie o niezidentyfikowanych obiektach to nic innego, jak próba ukrycia doświadczeń naukowych z dziedziny przemysłu wojennego.

Kiedy opowiada Pani tak swobodnie o dalekim świecie, trudno nie zadać pytania, gdzie w tym wszystkim jest Gdańsk?
Niezależnie od wszystkiego Gdańsk jest centrum mojego świata. To miasto, które kocham...

...i w którym rozgrywa się akcja "Złotej ćmy". Pisząc tę książkę, chciała Pani sprawdzić się w innym gatunku, w innej stylistyce niż SF?
Nie, to nie to. Mam już wcześniejsze doświadczenia z kryminałem. Konkretnie, chodzi o powieść "Raport", która jednak różni się od "Złotej ćmy". Tam interesowała mnie "banalność zła". Chciałam pokazać, że zabić może w zasadzie każdy i to bez powodu. Potrzeba tylko impulsu, zresztą nie zawsze dającego się wytłumaczyć. Dzisiaj o tego rodzaju "niepotrzebnych" zbrodniach słyszymy na okrągło. Wystarczy włączyć radio, telewizor albo wejść do internetu. Kiedy pod koniec lat osiemdziesiątych wydawałam "Raport", podobnych zbrodni było chyba mniej. Frapowało mnie, jak niewiele potrzeba, by doszło do tragedii. W "Raporcie" jest więc wiejska zabawa, alkohol, rozmowy, zdawałoby się o niczym. Nie ma powodu, by wydarzyła się zbrodnia, a jednak w końcu ona następuje. Starałam się pokazać to wszystko z perspektywy różnych osób. Każda z nich widziała tylko wycinek tego, co się stało, żadna całości - i to jest ciekawe nie tylko w odniesieniu do kryminału. Nasze widzenie świata jest przecież fragmentaryczne. Nie potrafimy dojrzeć go z perspektywy globalnej, która dla mnie jest właśnie bardzo ciekawa, szczególnie w fantastyce.

Nowa powieść znacznie się różni od wspomnianego "Raportu". Jest obszerniejsza, ze skomplikowaną intrygą, która zresztą toczy się wokół tytułowej złotej ćmy.
Zacznijmy od tego, że złota ćma być może istnieje naprawdę. To cenna inkluzja, bryła bursztynu z zatopionym wewnątrz owadem. Stanowi ona symbol bogactwa, żądzy posiadania. Słowem, unaocznia nasze słabości. Przyznam, że sama mam słabość do przedmiotów. Uważam, że gromadzi się w nich energia. W przypadku złotej ćmy energia jest zła. Dla tego kawałka bursztynu ludzie gotowi są posunąć się do zbrodni. Śmierć pojawia się zresztą już na początku książki. Na dziedzińcu Muzeum Bursztynu znaleziony zostaje młody mężczyzna wiszący na łańcuchach. Ponieważ dzieje się to w obchodzonym właśnie Tygodniu Bursztynu, więc całkiem realna staje się groźba międzynarodowego skandalu. Tyle mogę czytelnikom zdradzić.

Możemy chyba też powiedzieć, że w książce pojawiają się postacie, które jak żywe przypominają osoby znane ze współczesnego Gdańska.
Owszem, są pewne odniesienia, ale tylko do bohaterów pozytywnych. Żaden z nich nie został jednak sportretowany. W książce inaczej wyglądają, myślą, mają inne reakcje. To postacie literackie. Osoby realne stanowiły raczej pewną inspirację. Z tego też względu "Złotej ćmy" nie można traktować jako powieści z kluczem, nawet jeśli ktoś się domyśli, o kim piszę. Odwołania do osób żyjących wynikają po części z chęci ich uwiecznienia. Książka, mam nadzieję, będzie czytana, trafi do bibliotek, więc opisani przeze mnie ludzie pozostaną na zawsze w literackim wymiarze miasta.

Mówimy o bohaterach pozytywnych, a co ze szwarccharakterami? Też Pani się kimś inspirowała?

To postacie całkowicie wymyślone, moja wyobraźnia nie zakotwiczała się na konkretnej osobie. Pokazałam je inaczej niż w "Raporcie", gdzie zbrodniarze są niepozorni, ale tak to już jest, że zazwyczaj zło czai się w ludziach, po których byśmy się tego najmniej spodziewali. Wystarczy zauważyć, iluż to seryjnych morderców było zwykłymi znajomymi z sąsiedztwa. Ofiary mijały je na ulicy, niczego się nie spodziewając. W "Złotej ćmie" przyjęłam świadomie pewien zamysł kompozycyjny, przedstawiając postacie negatywne triadami, o różnym stopniu podłości i zła, kierujących się osobistymi motywami. Są to osoby tętniące życiem, pulsujące emocjami, pełne pragnień, o poluzowanych hamulcach moralnych, zdolne są więc do popełnienia strasznych rzeczy. Dążą do władzy, stanowiska, zdobycia sławy, powodzenia, ale czynią to nikczemnymi sposobami. Namiętna i szalona pani kustosz, bezwzględny i zachłanny prezes - postacie całkowicie przeze mnie wymyślone - mają w sobie prawdę i ludzką treść. Nie przekreślam człowieka nigdy, nawet gdy popełnia straszny czyn - zobaczcie, państwo - co za to "dostanie", pokazuję jednak, co ta osoba ma na swoje usprawiedliwienie, jaką wartość pod warstwą zła. Przyjrzyjmy się im i przejrzyjmy się w nich, gdyż taka jest humanistyczna wartość literatury, a kryminały kanalizują nasze emocje. Wspomnę, że czytelnikom bardzo spodobali się gdańscy dziwacy, niezwykłe postacie. Tak się z nimi zżyli, że wypatrują ich, chodząc uliczkami miasta.

"Złota ćma" to powieść wielopłaszczyznowa. Wątek kryminalny to jedno, ale daje się też zauważyć refleksję nad Gdańskiem. Nie zdradzając szczegółów, powiem tylko, że każe Pani zastanowić się czytelnikowi, ile byśmy stracili, gdyby miasto upadło.
Mam wrażenie, że w dzisiejszym Gdańsku za dużo jest narzekania, za mało natomiast doceniamy piękno miasta, zmiany, jakie w nim zachodzą. Postrzegam Gdańsk jako tętniący życiem, pełen turystów i wydarzeń kulturalnych. Jako przestrzeń, w której nieustannie zachodzą zmiany. Przybywa nowych dróg, wiaduktów, powstają nowe osiedla. Pomyślmy, jak wyglądałby świat, gdyby któregoś dnia to wszystko zniknęło… Ale przecież, jak to w kryminale, na początku ktoś został zabity. Dlaczego? Pozostawiam tajemnicę "do przeczytania".

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki