Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iwona Kinda: Będę przypominać o Iwonie tak długo, aż ten, kto ją skrzywdził, o tym powie

rozm. Dorota Abramowicz
Przemek Świderski
Czekam, aż ktoś mi powie, co się stało z moją córką - mówi Iwona Kinda, mama Iwony Wieczorek. - Nie można przecież na zawsze nosić w sobie takiej tajemnicy. 17 lipca mijają 4 lata od zaginięcia dziewczyny.

17 lipca mijają cztery lata od zaginięcia Iwony Wieczorek, Pani córki. Czy przez ostatni rok pojawiły się jakieś nowe informacje, ustalenia policji, które mogą pomóc w odnalezieniu Pani córki?
Nic takiego się nie działo. Czy wie pani, kiedy dzwonią dziennikarze, pytając "I co, pani Iwono?", a ja odpowiadam "I nic", to czuję wstyd. Wstyd, że nie mam nic do powiedzenia.

To przecież nie Pani wina.
Nie, ale odpowiadając w ten sposób, mam wrażenie, jakby oni myśleli, że w ogóle się córką nie interesuję, nie chodzę na policję, nie dzwonię. Tymczasem chodzę, dzwonię, dopytuję. Przekazuję informacje o ewentualnych zgłoszeniach, jakichś SMS-ach, jasnowidzach.

Dużo tych zgłoszeń?
Bardzo mało. Ale przynajmniej cieszę się, że nie ma już informacji od oszustów, próbujących wyłudzić pieniądze. Jeśli ze strony policji zapada cisza na trzy miesiące, to ja biorę za słuchawkę. Pytam.

Co odpowiadają?
Takie tam... "pracujemy", "gdy będzie coś nowego, poinformujemy panią", "jesteśmy o krok dalej"...

Dopytuje Pani, co oznacza ten krok?
To są informacje operacyjne, które jednak nie przekładają się na najważniejszą dla mnie wiadomość - gdzie jest moja córka. Błędy popełnione w początkowej fazie śledztwa cały czas się mszczą. Stoimy w miejscu, bo przez pierwsze 4-5 dni od zaginięcia Iwony nie zrobiono tego, co trzeba, nie zabezpieczono najważniejszych śladów. Skutek bezradności policji jest taki, że do tej pory nie udało się zatrzymać złoczyńcy, który zrobił krzywdę mojemu dziecku.

Mówi Pani o tym w każdym wywiadzie...
Wywiadów udzielam, bo nie chcę, by zapomniano o Iwonie. Myślę też, że to dodaje mi siły. Pamięć o tym, że jej nadal nie ma, że nie wiadomo, co się rankiem 17 lipca 2010 roku stało, jest ważna nie tylko dla mnie, ale także ze względu na inne, nierozwiązane sprawy. W Polsce ginie wielu ludzi, przed Iwoną byli inni. Jednak dopiero ogromne nagłośnienie zaginięcia mojej córki doprowadziło do tego, że przestano bagatelizować podobne zgłoszenia. Z obawy, że będzie podobny szum.

Zmienił się system przyjmowania zgłoszeń o zaginięciach, zmieniło się prawo...

Efekt jest, ale dla mnie to już niewiele znaczy. Ja czekam na jedną, najważniejszą informację - co się stało z moją córką, gdzie jest Iwona. I będę tak czekać do końca. Nie poddam się.

W Pani głosie słyszę ogromną determinację.

Jestem normalną osobą, kochającą matką. Miałam przez te ostatnie lata duże wsparcie bliskich, przyjaciół, a nawet obcych osób, które dodawały mi odwagi w tym, co robię. Gdyby jednak przed pięcioma laty ktoś powiedział, że tak się zachowam, nie uwierzyłabym. Tak samo, jak bym nie uwierzyła, że dziecko może zniknąć jasnym świtem, o godzinie 4 rano, w dużym mieście.

Czy po czterech latach nadal tak samo boli?

Ja mam już chorą duszę. To stale towarzyszące mi emocjonalne cierpienie. Chociaż jestem wśród ludzi, uśmiecham się do nich, rozmawiam, jestem miła i życzliwa, nie ma dnia, bym setki razy nie myślała o Iwonie. Ale wiem, że muszę zebrać siły i nie odpuszczać. Z zewnątrz tego nie widać, więc czasem dotykają mnie nieprzyjemne komentarze. Niektórzy pewnie chcieliby, żebym stała się już na zawsze taką matką płaczką. Nie wiedzą, jakim koszmarem są dla mnie noce.

Podczas naszej rozmowy przed rokiem zaapelowała Pani, by osoba, która przyczyniła się do jej zaginięcia, anonimowo podała, gdzie jest Iwona. Nie chciała Pani rewanżu, ukarania sprawcy...

Bardzo liczyłam, że po tamtym apelu dostanę jakąkolwiek informację. Niestety, nikt nie pomógł.

Nie było to zbyt naiwne?
Pomyślałam tak - sprawcą jest zapewne ktoś młody. Trzeba mu dać czas, by zrozumiał wreszcie, że nie może już nosić w sobie tak wielkiej tajemnicy. Być może ma serce z kamienia, ale przecież i z kamienia można wodę wycisnąć. Dlatego dziś jeszcze raz ponawiam apel.

Psycholodzy mówią, że nierzadko sprawcy poważnych przestępstw wypierają z pamięci to, co zrobili. Niewykluczone, że tak jest i w tym przypadku.
Nie pozwolę na niepamięć. Dlatego ciągle mówię o Iwonie. Nie odmawiam dziennikarzom wywiadów, nie kryję się za swoim bólem. I dziękuję wszystkim, którzy do mnie w tę czwartą rocznicę dzwonią, zapraszają do stacji telewizyjnych, publikują zdjęcia mojej córki. Trzeba ciągle krzyczeć. I przypominać o mojej córce tak długo, aż ten ktoś nie wytrzyma ciśnienia i powie, co się stało. Bo w końcu każdy człowiek coś czuje. Każdy ma choć odrobinę sumienia.

Naprawdę Pani w to wierzy?
Nie mam innego wyjścia. Muszę wierzyć.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki