Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świnka Raćka jest pierwszą udomowioną świnią, która stała się celebrytką [ZDJĘCIA, FILM]

Ryszarda Wojciechowska
Jest jedyną polską celebrytką, która nigdy nie stała się bohaterką skandalu. Świnka Raćka zaprzecza stereotypom, że sukces wypacza charakter.

Wszędzie, gdzie tylko Raćka się pojawia, od razu wzbudza ciekawość. I nie tylko dlatego, że z taką samą swobodą potrafi kroczyć po czerwonym dywanie, co tarzać się w błocie na ranczu. Ale przede wszystkim dlatego, że to jedyna świnka, która ma coś do powiedzenia. Klasą przypomina filmową Babe, jednak nasza Raćka to nie tylko aktorka, lecz przede wszystkim ambasadorka Fundacji "Pies Szuka Domu".

Potrafi oczarować każdego. To Marcin Gortat zabiegał o sfotografowanie się z nią. Podobnie jak inne gwiazdy. Te zdjęcia można znaleźć na fanpage'u Raćki. Bo to świnka z... własnym profilem na Facebooku. Polubiło go już prawie 8 tysięcy osób. U Raćki nie ma agresji ani polityki. Ona informuje o tym co robi, z kim się spotyka i jak walczy o bezdomne zwierzęta. Promuje zdrowy styl życia, a czasem nawet doradza w sprawach sercowych dziewczętom, które piszą do niej: - Kochana Raćko, doradź. I Raćka radzi.

Opiekun świnki i prezes fundacji Artur Lewandowski nie ma wątpliwości, że drugiej takiej się nie spotka. Gdyby nie ona, to nie udałoby się im w ciągu dwóch lat znaleźć szczęśliwych domów dla około 600 psów. Raćka odwala kawał roboty.
Niedawno zaproszono ją na casting do programu "Mam talent". Oboje z Arturem na galowo ubrani, stanęli na scenie, opowiadając o problemie bezdomności zwierząt i o tym, dlaczego świnka jest ambasadorką fundacji.
- Ona mogłaby nawet wygrać ten program, gdyby pokazała, co potrafi. Ale nie będę z Raćki robić pajaca. To poważna świnia - mówi żartobliwie Artur. Pokazanie się w eliminacjach w zupełności im wystarczy.

Emisja tego odcinka "Mam talent" zaplanowana jest na wrzesień. W tym samym miesiącu TVN pokaże też dokument z cyklu ciekawe zwierzęta, z Raćką w roli głównej.

To zresztą nie był jej pierwszy kontakt z kamerą. Zapraszano ją już, na przykład, do "Pytania na śniadanie", gdzie pokazywała, że potrafi na przywitanie podać racicę, zrobić siad czy... warować na życzenie. Bo Raćka jest szkolona jak pies. I nawet szybciej chwytała naukę niż wielu jej kudłatych kolegów.

Na pytanie - dlaczego szkolenie dla psów, Artur odpowiada: - Bo nie ma szkolenia dla świń.
Ale medialny świat dopada Raćkę tylko od czasu do czasu. Na co dzień nie gwiazdorzy. Mieszka na ranczu w Sulminie, pod Gdańskiem. Tu jest jej prawdziwy świat z bezdomnymi psami, które czekają na nowego pana, z kozami i kurami. To tu boksuje się często o marchewkę z kozłem Diablo albo spaceruje z kurą na grzbiecie.

Artur Lewandowski opowiada, że świnka trafiła do nich na życzenie Marka Piekarczyka, lidera TSA.
Przygotowywali dla fundacji kalendarz ze zdjęciami zwierzaków i gwiazd. Marek zgodził się na sesję, ale kiedy usłyszał, że ma pozować z psem, odparł: - A dlaczego nie z innym zwierzęciem? Przecież bezdomność dotyka nie tylko psy.
- A jakie byś chciał zwierzątko? - dopytywał Artur. Usłyszał, że świnkę. Piekarczyk dodał jeszcze, że jeśli będą szukać prosiaczka, to żeby wybrali takiego, który nie będzie mieć szans na przeżycie w chlewie. Może im uda się go uratować.
Padło na Raćkę, najsłabszą z miotu, chudziutką, słabiutką. Gospodarz powiedział o niej krótko: - Odpad produkcyjny. I tak ten "odpad" trafił do Sulmina. Dziś ma prawie 10 miesięcy i niezłą wagę oraz sporą uwagę.

Marek Piekarczyk stał się jej "ojcem chrzestnym". I odwiedza swoją podopieczną czasami.
- To jedna z niewielu świń na świecie, która pożyje tak długo, jak natura pozwoli. U mnie ma dożywocie - tłumaczy Artur.
Niedawno pojechali odwiedzić jej świńskie rodzeństwo. I okazało się, że braci i sióstr już nie ma. Zostały zjedzone.
Raćka za to nabierała sił i stawała się ulubienicą wszystkich, którzy się z nią stykali. Kiedy w fundacji zauważyli, że robi prawdziwą furorę i tym samym skuteczniej od nich potrafi zwracać uwagę na problem bezdomności zwierząt, stała się świnią towarzyszącą Arturowi wszędzie tam, gdzie mógł poruszać ten temat. Bywali nawet na imprezach rockowych.
- To świnia rockowa - śmieje się opiekun.

Aby nagłośnić działalność Fundacji "Pies Szuka Domu", Raćka wzięła udział w Marszu Polskim Wybrzeżem. Przemaszerowała razem z ludźmi i psem 520 kilometrów. - Nie wiedzieliśmy, na ile możemy sobie pozwolić ze świnią. Na wszelki wypadek, gdyby sobie nie dawała rady, do jej dyspozycji był camper, który zabrałby ją z trasy. Ale ona szła dzielnie. Jednego dnia przeszła z nami nawet 60 kilometrów. I kiedy my padaliśmy ze zmęczenia, ona nadal truchtała, robiąc tylko przerwę na rycie. Myślę, że świnie są odporne. Ale nie mamy wiedzy na temat tych "udomowionych", żyjących poza chlewem. Jestem prekursorem pod tym względem - opowiada Artur.

Każdego dnia coraz lepiej ją poznaje. Uczy się wszystkiego o świńskim życiu, na jej przykładzie. Powoli staje się ekspertem od "świńskich zwyczajów".
Kiedy byli na konferencji "Świnia też człowiek", zorganizowanej przez Dorotę Sumińską, największy spec od tych zwierząt wypytywał Artura o Raćkę i jej zachowanie. Bo on głównie obserwował świnki w chlewie. A oni ją mają w domu i w zagrodzie, a nawet w samochodzie. Jej fanpage udowadnia, że Raćka żyje bardzo intensywnie.

Artur: - Ona już wie, że jedziemy do miasta. Kiedy przychodzę do niej bardziej elegancko ubrany, mam wrażenie, jakby mówiła: - Dobra, jedziemy, będzie fajnie, pośmiejemy się z tych ludzi. Mamy już z Raćką własny język.
Wolontariuszka Ola z fundacji: - Najlepsze jest to, że ona też wie, jak się ma zachowywać. Przyjechała telewizja TVN. I chcieli nakręcić różne obrazki. Między innymi to, jak świnia śpi w łóżku. No, ale Raćkę trzeba było najpierw umyć. Pomyślałam: teraz się dopiero zacznie. A tu świnka wskakuje do brodzika. I patrzy na mnie, jakby chciała powiedzieć: dobra, myj mnie. Potem pada komenda: - Raćka idź na łóżko. Ona idzie i się kładzie. Zamknij oczy - zamyka. Otwórz - otwiera. Po prostu aktorka.
Artur przyznaje ze śmiechem, że Raćka wchodzi mu czasami do łóżka i wtedy się straszliwie rozpycha. Potrafi go zepchnąć aż na sam koniec, a nawet zrzucić na podłogę. Ma wtedy wrażenie, że widząc go na ziemi, śmieje się z niego. Nawet zęby pokazuje w tym śmiechu.

Kiedyś po takiej ciężkiej nocy z Raćką mieli sesję u fotografa. - Specjalnie przy niej powiedziałem do wszystkich: - Uważajcie, bo to zła, niedobra świnia. Mam jej dosyć. Wam też da w kość. Zrobi rozpierduchę. Widziałem, że ona patrzy na mnie tak, jakby mi chciała pokazać środkowy palec. I co się potem okazało? Raćka podczas sesji zachowywała się idealnie. Robiła wszystko, o co ją proszono. Pokazała siebie z jak najlepszej strony, a mnie z jak najgorszej. Jakby chciała powiedzieć: - Patrzcie, co ten facet wymyśla - opowiada opiekun. I dodaje, że to inteligentna świnka. Umie sobie samochód otworzyć, potrafi kluczyk w stacyjce przekręcić. Na szczęście nie zna kodu przy kierownicy, więc nie odjedzie. Ale trzeba z nią uważać. Kiedyś podczas jazdy otworzyła tylną klapę auta. Przez chwilę było strasznie.

Dla Artura Lewandowskiego fundacja to teraz całe życie.
Przez 20 lat prowadził firmę reklamową. Dobrze zarabiał i żył tak, że nie miał na nic czasu. Ale w okolicach czterdziestki przyszło niezbyt fajne odkrycie, że czas przecieka mu między palcami. Że nie chce pod koniec zadać sobie pytania - po co to wszystko było - i nie móc znaleźć odpowiedzi. Odciął się od tego, czym żył do tej pory. Zostawił pracę i zaczął zajmować się bezdomnymi zwierzętami. Żona to zaakceptowała.

Zwierzęta zawsze były ważne w jego życiu. Zwłaszcza te bezdomne. Żona bała się wypuszczać go z domu na spacer. Bo zawsze wracał z jakąś psią znajdą.

Jedna z wolontariuszek w fundacji żartuje, że Artur wszędzie widzi psy. Tak jak kobieta w ciąży wszędzie widzi dzieci. Potrafił spóźnić się na spotkanie z klientem, kiedy zobaczył na ulicy błąkające się, oszalałe ze strachu zwierzę.
Po dwóch godzinach, kiedy pies już był zaopiekowany, zadzwonił do klienta i usłyszał: - Przepraszam, ale nie jesteś słowny. Nie przyszedłeś na czas, nie będę z tobą robić interesów. I jak tłumaczyć takiemu człowiekowi, że on ratował psa?
Często od innych słyszy: - Dlaczego pomagacie psom, a nie dzieciom? Odpowiada wtedy, że pomagając psom, pomaga też ludziom. Opowiada, jak przyjechała kiedyś do ich kobieta z mężem. Był już na emeryturze i bez pracy gasł. Chorował. Nic mu się nie chciało. Zaadoptowali psa. Po 3 miesiącach jego żona zadzwoniła, mówiąc do Artura: - Człowieku, uratowałeś mu życie. Wychodzi z psem kilka razy dziennie. Ma zajęcie. Poznał na tych spacerach innych ludzi. To nie ten sam człowiek. Chce mu się żyć. Innym razem przyjechali rodzice z autystycznym synem. Stwierdzili, że wezmą tego psiaka, który się chłopcu spodoba. Dziecko wybrało najbrzydszego, o którym myśleli, że nie znajdzie domu. - To była taka nasza kochana pokraka. A chłopiec podszedł i przytulił ją. Pies, który wcześniej tyle złego przeżył, najpierw się cofnął, a potem poddał temu uściskowi. Rozpłakałam się na ten widok - opowiada Ola.

Kiedy pytam Artura, czy nie żałuje tej zmiany w życiu, odpowiada, że czasami się nad tym zastanawia. Ale tylko dlatego, że fundacja i zwierzęta to wielka odpowiedzialność.
Każdą firmę można zamknąć na pewien czas. Zrobić sobie urlop. Ale jak się ma pod opieką zwierzęta, nie możesz tego zrobić. Nie możesz zbankrutować.
Bo następnego dnia musisz je nakarmić. Dlatego zostawił sobie jeszcze kilku klientów, żeby móc zarobić na prowadzenie fundacji.

W tej chwili mają około 50 psów. Ale zaczęły się wakacje i pewnie będzie ich więcej. Cały czas szukają szczęśliwych domów dla zwierzaków. U nich, tak naprawdę, zostają tylko chore i stare. - Mają tu swoje spokojne dożywocie... - przerywa Artur, bo Raćka zajęła się wyrywaniem czegoś plastikowego.
- No i zepsuła. Chodź, Raćka, zostaw to - woła do świni. - Nudzi się. Chce się bawić. Zwrócić na siebie uwagę - tłumaczy.
Ola wolontariuszka dodaje, że zdarzały się posty od ludzi, że oni też by chcieli mieć świnkę, uratować jakąś. Artur wszystkim odpowiada, że nie chodzi o to, żeby mieć zwierzątko.

Świni się nie da trzymać w mieszkaniu, bo za pół roku człowiek tak ją znienawidzi, że będzie chciał zabić. Ona musi mieć przestrzeń. Kawałek łąki, w której może sobie poryć. Bo jak nie będzie mogła ryć, to wszystko wokół zniszczy. Potrafi nosem przewrócić szafę i narobić strasznego bałaganu. Nie można więc sobie stworzyć mody na świnkę. Im się Raćka po prostu trafiła.

* * *

Fundacja "Pies Szuka Domu" powstała z inicjatywy ludzi, którym nieobojętny jest los zwierząt. Powstała z potrzeby niesienia pomocy niechcianym, zagubionym i porzuconym zwierzętom, których w naszym życiu było i jest zawsze bardzo dużo. Można pomóc fundacji, przekazując darowiznę lub procent swojego podatku.
Fundacja "Pies Szuka Domu"
Sulmin 73
83-331 Przyjaźń
NIP 589-200-84-32
KRS 0000401545
Nordea Bank
nr konta: 09 1440 1013 0000 0000 1393 3456.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki