Od dzisiaj każda rodzina, w której jest co najmniej troje dzieci, może składać w swojej gminie wniosek o wydanie ogólnopolskiej Karty Dużej Rodziny. Uprawni ona do zniżek np. w obiektach sportowych, muzeach czy komunikacji publicznej. Jak Pan się zapatruje na ten pomysł?
Odbieram ten pomysł Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej jako mały krok we właściwym kierunku. Mały kroczek, właściwie.
Ministerstwo przewiduje, że w ciągu najbliższych lat ten program będzie kosztował około 36 mln zł.
W skali budżetu państwa to są grosze. Po prostu drobne! To potwierdza małą skalę i niski poziom ryzyka w tym rozwiązaniu. Ale w sensie zmiany polityki demograficznej rządu ten znikomy wydatek ma znaczenie, ponieważ jest pierwszą inicjatywą o charakterze systemowym podjętą w tej dziedzinie. To próba zbudowania pewnego mechanizmu, i to się liczy, bowiem zapowiada szansę stworzenia kolejnych, o wiele bardziej śmiałych i skutecznych programów.
Trzeba chyba podkreślić, że KDR nie jest wynalazkiem ministra, tylko kopią, a może rozwinięciem modeli praktykowanych już od pewnego czasu przez niektóre samorządy.
Zupełnie mnie to nie dziwi. To właśnie politycy samorządowi najlepiej rozpoznają potrzeby swoich społeczności. Jeśli w przyszłości powstaną jakieś nowe rozwiązania systemowe wspierające dzietność, to właśnie politycy lokalni będą musieli zadbać o prawidłowe i najsensowniejsze lokowanie środków przeznaczonych z budżetu państwa na ten cel. Taki zresztą powinien być podział kompetencji: budżet zapewnia pieniądze, a samorządy je sensownie wydają i są później z tego rozliczane. Podwójnie, bo i przez organy kontrolne, i przez wyborców.
A jak jest teraz?
Teraz wszystko jest postawione na głowie. Doskonałym przykładem jest system edukacyjny, w którym samorządy odpowiadają za żłobki, przedszkola i szkoły, ale nie dostają na realizację tych celów wystarczających środków. W ten sposób nigdy nie stworzymy dobrego systemu oświatowego, nie obniżymy znacząco ani bezrobocia wśród młodzieży, ani tendencji emigracyjnych. No i, co jasne, nie poradzimy sobie z demografią, społeczeństwo w dalszym ciągu będzie się dramatycznie starzeć. Na razie mamy świadomość istnienia problemu, ale od skutecznych rozwiązań dzieli nas jeszcze wieloletni dystans. Oceniam, że w miarę skuteczną politykę prorodzinną będziemy mieli dopiero za 10, jeśli nie za 20 lat.
Wróćmy jednak do Karty Dużej Rodziny. Jakie Pan widzi zalety i słabości tego pomysłu?
Oprócz tych, o których już wspomniałem, można powiedzieć, że ten mechanizm w większym stopniu premiuje rodziny miejskie, a zwłaszcza wielkomiejskie, no i raczej zamożne. Zasadniczą i najbardziej konkretną częścią tego pakietu są zniżki na przejazdy komunikacją miejską. A ona, jak sama nazwa wskazuje, funkcjonuje w miastach, a im miasto większe, przeważnie jest tym bardziej rozwinięta. Najbardziej więc na niej skorzystają duże rodziny z metropolii. Podobnie ze zniżkami do instytucji kultury i na przykład na basen. Będą z nich przeważnie korzystać rodziny rozpoznające u siebie takie potrzeby, czyli raczej te od średniej w górę. Przy tym podkreślam, że to świadczenie i wszystkie potencjalne rozwiązania systemowe w przyszłości powinny obejmować wszystkich, także najbogatszych, bo powinny być motywujące dla wszystkich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?