Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bieda na Pomorzu. Tysiące osób żyje na krawędzi ubóstwa

Szymon Zięba, Jacek Wierciński
Grzegorz Mehring / Archiwum Polskapresse
Czteroosobowa rodzina z dwójką dzieci żyjąca za mniej niż 1486 zł miesięcznie. Przy tej kwocie według Głównego Urzędu Statystycznego zaczyna się skrajna bieda, którą zagrożony jest praktycznie co dziesiąty Pomorzanin. - Symbolem biedy stają się duże rodziny - biją na alarm eksperci.

Z opublikowanego raportu GUS wynika, że nasze województwo pod względem ubóstwa plasuje się w niechlubnej czołówce w skali kraju. Odsetek osób żyjących w gospodarstwach domowych o wydatkach poniżej minimum egzystencji przekroczył na Pomorzu 9 procent! Jednocześnie Pomorskie jest drugie w kraju z zarobkami w sektorze przedsiębiorstw na poziomie ponad 4,1 tys złotych brutto.

Eksperci alarmują, że najbardziej zagrożeni są bezrobotni (zwłaszcza źle wykształceni) i niepełnosprawni. Jednak największą grozę budzi fakt, że bieda uderza w rodziny wielodzietne. W ubiegłym roku poniżej minimum egzystencji żyła co dziesiąta osoba w gospodarstwach małżeństw z trójką dzieci oraz jedna czwarta osób w gospodarstwach małżeństw z czwórką i większą liczbą dzieci. Jak tłumaczą eksperci, liczby są wprost proporcjonalna do skali bezrobocia.

Tymczasem państwowe mechanizmy zawodzą już na samym początku. Pomijani są bowiem najbardziej potrzebujący. - Zajmowanie się młodymi, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy i osobami "50+", jest dziś politycznie modne i na aktywizację zawodową tych dwóch grup dostajemy środki, a to nie jest najbardziej potrzebująca grupa - przekonuje Jerzy Bartnicki, szef Powiatowego Urzędu Pracy w Kwidzynie. - Najtrudniejsza jest sytuacja ludzi w wieku 30-40 lat. To oni mają rodziny, dzieci w wieku szkolnym i kredyty na mieszkania, które muszą spłacać. Dla nich utrata pracy to totalna katastrofa ekonomiczna.

Dlaczego właśnie Pomorze, rozwinięty gospodarczo region, ma tak duży procent osób zagrożonych skrajnym ubóstwem?

- Pomorze dynamicznie się rozwija, ale wraz z rozwojem postępuje rozwarstwienie - tłumaczy prof. Henryk Ćwikliński, ekonomista z Uniwersytetu Gdańskiego. - Z perspektywy metropolii, która się bogaci, w której powstają kolejne inwestycje, nie widać bardziej oddalonych, niezurbanizowanych terenów, które są na drugim biegunie. Tam ludzie są w zupełnie innej sytuacji i często - choć nie zawsze słusznie - nie widzą dla siebie perspektyw.

I uspokaja: - Choć tego typu badania są bardzo istotne, bo to ważny problem, o którym warto dyskutować, nie powinniśmy tych wyników badań rozpatrywać w oderwaniu od innych. Niezależnie od przyjętej metodologii, nie sposób statystycznie uwzględnić wielu czynników - choćby szarej strefy, która szacowana bywa nawet na 20-25 procent obrotów naszej gospodarki.

To tylko fragment artykułu.Całość publikujemy w papierowym wydaniu Dziennika Bałtyckiego z soboty 14 czerwca. Gazeta dostępna w wersji elektronicznej na prasa24.pl

[email protected]
[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki