Sobota, godzina 9 rano. W gdyńskim lesie zbiera się dwadzieścia osób - pasjonaci historii z trójmiejskiej Fundacji "Invenire - Salvum" i członkowie stowarzyszenia Denar z Elbląga. Doktor Anna Longa, archeolog, która ma nadzorować tzw. badania sondażowe przestrzega, by w opisie miejsca nie znalazły się szczegóły, pozwalające na jego identyfikację. Rozpoczyna się żmudne, kawałek po kawałku, odkrywanie wykopu o powierzchni 25 metrów kwadratowych.
To właśnie tutaj pod koniec tegorocznej zimy poszukiwacz pamiątek z okresu II wojny światowej natrafił na o wiele starsze, unikatowe znalezisko - trzy bezcenne, świetnie zachowane bransolety z wczesnej epoki żelaza.
- Leżały w tym miejscu, bardzo płytko pod powierzchnią ziemi, na kamieniach, ułożone jedna na drugiej - pokazuje Marcin Tomaszewski, wiceprezes Fundacji "Invenire - Salvum". - Zaledwie pięć metrów dzieliło je od okopów niemieckiej baterii artyleryjskiej!
Ktoś dodaje, że można mówić o potrójnym szczęściu. To, że skarb przetrwał w nienaruszonym stanie przez 2500 lat na ziemiach, gdzie przetaczały się kolejne wojny jest absolutnie wyjątkowe. Odnalezienie bransolet było mniej prawdopodobne niż główna wygrana w totolotku. I na koniec - nie zawsze znalazcy gotowi są oddać odkopane przedmioty. Gdyński skarb trafi do Muzeum Archeologicznego w Gdańsku jedynie dzięki pasjonatom z fundacji.
Już przed godziną 14 wiadomo jest, że znajdujemy się w miejscu, gdzie przed tysiącami lat żyli ludzie.
- Mamy fragment osady z epoki żelaza - oznajmia z szerokim uśmiechem dr Anna Longa. - To sensacyjne odkrycie!
Z ziemi wydobywane są skorupy naczyń ceramicznych, niektóre z nich są całkiem spore. Składane w plastikowych workach będą przez następne tygodnie dokładnie badane. Z niektórych fragmentów na pewno uda się "wykleić" misy, garnki lub urny. W jednym z rozbitych naczyń poszukiwacze znajdują sporą garść bursztynu . Niewykluczone, że bursztynowe wyroby były przeznaczone na handel wymienny lub - zakopane w ziemi - miały być zabezpieczeniem materialnym właściciela. Z kolei odkopane fragmenty konstrukcji kamiennych mogą oznaczać, że w tym miejscu znajdowało się cmentarzysko z grobami skrzynkowymi, charakterystycznymi dla tzw. kultury pomorskiej. W skrzyniach z kamiennych płyt umieszczano urny twarzowe, czyli popielnice z wyrytymi, ludzkimi twarzami.
Czy takie urny mogą znajdować się w gdyńskim lesie?
- Potrzebne są dalsze badania, na razie wiemy, że mamy do czynienia z obiecującym stanowiskiem archeologicznym - wyjaśnia dr Longa. - Trzeba będzie poszerzyć obszar badań.
Po godzinie 16 wykop zostaje zasypany. Znalezienie skarbu i fragmentów osady było i tak wielkim szczęściem. Nie można jednak kusić losu...
Kim mógł być właściciel skarbu? Rozmowę na ten temat z dr Anną Longą, archeologiem czytaj w e-wydaniu gazety
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?