Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Partizan Belgrad - Asseco Prokom Gdynia 61:59

Paweł Durkiewicz
To już koniec marzeń Asseco Prokomu o trzecim z rzędu awansie do Top 16 Euroligi. Po dramatycznym widowisku mistrzowie Polski przegrali w Belgradzie z Partizanem 59:61 i nie mają już nawet matematycznych szans na wyjście z grupy. Oznacza to, że za tydzień w meczu z Maccabi Tel Awiw gdynianie będą walczyć już tylko o honor i godne pożegnanie z europejską elitą.

Niedługo przed pojedynkiem w Belgradzie Caja Laboral pokonała w Kownie Żalgiris po dogrywce 95:89. Ten wynik oznaczał, że w celu przedłużenia swojej walki o przetrwanie Asseco Prokom musiał nie tylko wygrać mecz, ale i ograć gospodarzy znaczącą różnicą punktów. Zadanie było więc dodatkowo utrudnione, jednak trzeba przyznać, że ekipa z Trójmiasta wykazała się ambicją i nie poddawała się do samego końca. Tym bardziej żal wcześniej straconych punktów...
Już pierwszy fragment wczorajszego spotkania zapowiadał trudną przeprawę polskiego zespołu. Gdynianie sprawiali początkowo wrażenie nieco przerażonych zarówno gorącą atmosferą w Pionir Arenie, jak i agresywną obroną gospodarzy. Gdy Asseco Prokom starał się rozgrywać akcje, 8 tysięcy fanatycznych kibiców gwizdało. Z kolei gdy gracze Partizana trafiali do kosza, hala niemal eksplodowała.
Gdy gracze trenera Tomasa Pacesasa opanowali nerwy na początku drugiej kwarty okazało się, że... nie taki diabeł straszny. Dobry fragment w wykonaniu Filipa Widenowa i Daniela Ewinga sprawiły, że w 17. minucie Asseco Prokom wyszedł na prowadzenie 21:20 i choć na chwilę uciszył widownię. Do przerwy gdynianie tracili do rywali tylko 1 punkt i wszystko było jeszcze możliwe.
Po zmianie stron obie ekipy kontynuowały pokaz niemocy strzeleckiej nieprzystającej do meczu "europejskiej NBA". W typowo szarpanej koszykówce ciężko było o popisy w ofensywie, choć kilkakrotnie zdarzały się zagrania niezwykle efektowne, jak potężny wsad Jana Vesely'ego (Czech w barwach gospodarzy wyskoczył tak wysoko, że obręcz miał na wysokości twarzy), czy niesamowite bloki Adama Łapety. Na początku drugiej połowy kontuzji lekkiego podkręcenia kostki doznał Ratko Varda, przez co Bośniak musiał usiąść i do końca trzeciej kwarty dochodzić do siebie na ławce. Mimo urazu swojego podstawowego centra gdynianie nie zamierzali odpuszczać. W 27. minucie dzięki trafieniom Jana-Hendrika Jagli i Ewinga Asseco Prokom ponownie prowadził (39:36).
W ostatniej kwarcie za każdym razem gdy wydawało się, że jedna ze stron może odskoczyć, rywale natychmiast trafiali z ekwilibrystycznych pozycji i wracali do gry. Na 9 sekund przed końcem faulowany Ronnie Burrell pewnie trafił oba rzuty wolne i na tablicy świetlnej był kolejny remis: po 59. Niestety, w ostatniej akcji ofensywnej Partizana po ogromnym zamieszaniu pod koszem piłkę wyłuskał bohater gospodarzy Gist i ustalił wynik meczu. Rozpaczliwe podanie pod kosz do Łapety nie przyniosło powodzenia.
Mistrzom Polski pozostaje skupić się na spotkaniach Tauron Basket Ligi i wschodnioeuropejskiej Ligi VTB. W tych drugich rozgrywkach gdynianie wciąż mają jeszcze szanse na awans do Final Four.

Partizan Belgrad - Asseco Prokom Gdynia 61:59 (15:8, 12:18, 12:15, 22:18)
Partizan: Katić 14, Gist 12 (1), Vesely 11 (2), Kecman 8, Lucić 5 (1), Jerrells 5, Jawai 4, Milosavljević 2, Klobucar 0, Bozić 0.
Asseco Prokom: Ewing 15 (1), Varda 15 (2), Widenow 10 (2), Jagla 7 (1), Burrell 6, Giddens 5 (1), Eldridge 1, Wilks 0, Łapeta 0, Szczotka 0, Hrycaniuk 0.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki