Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bolesław Srocki- po latach zapomnienia doczekał się filmu dokumentalnego

Marek Adamkowicz
archiwum W.Stopczyński
Wielką dociekliwością, ale i determinacją wykazała się młodzież z Gdańskiego Autonomicznego Gimnazjum, która postanowiła przywrócić do zbiorowej pamięci postać Bolesława Srockiego.

Bolesław Srocki to klasyczny wręcz przykład bohatera drugiego planu - wiadomo o nim niewiele, z drugiej zaś strony pewne jest, że jego koncepcje wpływały na działalność podziemia. Uczniowie z Gdańskiego Autonomicznego Gimnazjum, którzy pod kierunkiem polonisty Waldemara Stopczyńskiego próbowali odtworzyć historię życia Srockiego, są przekonani, że zasługi tej postaci zostaną jeszcze zauważone i docenione.

Wychowawca młodzieży

Zainteresowanie życiem i działalnością Bolesława Srockiego to pochodna konkursu "Mistrz i uczeń - wychowanie w II RP". Celem tego filmowo-historycznego projektu było odnalezienie i opisanie osób, które miały wpływ na wychowanie młodego człowieka w II Rzeczypospolitej. Praca przygotowana przez gdańskich uczniów okazała się najlepsza, przy czym nie bez znaczenia był wybór właściwego bohatera.

- Mamy tu do czynienia z człowiekiem, który nie tylko miał powiązania z Komendą Główną Armii Krajowej, ale przede wszystkim kształtował duchowo młode kadry podziemia - wyjaśnia Waldemar Stopczyński. - Jego wychowankami byli m.in. żołnierze batalionów "Zośka" i "Parasol".

Wydaje się, że osoba o takich zasługach będzie miała w sobie coś z antycznego herosa, tymczasem ze wspomnień Wandy Leopold, żony "Rafała" - w powstaniu warszawskim dowódcy 1 kompanii batalionu "Parasol", najbliższego współpracownika Srockiego, wyłania się obraz postaci dość osobliwej: "Tego człowieka pamięta na pewno każdy, kto choć raz się z nim zetknął. Karłowatego nieomal wzrostu, utykającego na nogę, o za długich rękach i wyłupiastych oczach krótkowidza - był właściwie groteskowo brzydki". Wanda Leopold dodaje jednak, że wygląd zewnętrzny był tą cechą jego osoby, o której "już po parominutowym z nim obcowaniu zapominało się i to już na zawsze".

Zdeformowany wygląd był następstwem choroby, którą - urodzony w 1893 r. - Srocki przeszedł w dzieciństwie. Mimo problemów zdrowotnych zdał egzamin maturalny, myślał o studiach i być może nawet je podjął, ale wszystko zeszło na plan dalszy po wybuchu I wojny światowej.

Nie mogąc uczestniczyć w działaniach frontowych, Srocki poświęcił się pracy wychowawczej i propagandowej. Był m.in. jednym z organizatorów akcji w obronie Chełmszczyzny, którą w traktacie brzeskim z marca 1918 r. państwa centralne przyznały Ukraińcom. Jako publicysta udzielał się w "Głosie Ziemi Chełmskiej" i "Polaku Kresowym", działał w Straży Kresowej. Ten rozdział życia będzie rzutował na późniejsze losy Bolesława Srockiego. W owym czasie współpracował on bowiem m.in. z Tadeuszem Pełczyńskim (w czasie okupacji szefem sztabu Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej - Armii Krajowej) czy Stefanem Szwedowskim (działaczem Związku Obrony Kresów Zachodnich, przywódcą konspiracyjnego Polskiego Związku Zachodniego).

- Patrząc na krąg znajomych Srockiego widać, że w czasie okupacji musiał on mieć dojścia do kierownictwa Polskiego Państwa Podziemnego, aczkolwiek rodzaj tych kontaktów wciąż czeka na wyjaśnienie - mówi Waldemar Stopczyński.

Wileński skandal

Nazwisko Srockiego jest kojarzone ze sprawą pobicia w 1938 r. profesora uniwersytetu wileńskiego Stanisława Cywińskiego. Zaczęła się ona od recenzji książki Melchiora Wańkowicza "COP - ognisko siły" zamieszczonej w endeckim "Dzienniku Wileńskim". Cywiński napisał tam, że "Wańkowicz (...) daje szereg żywych obrazków tego co widział, no i czego nie widział, ale co ma podobno powstać w czasie najbliższym, w tym sercu Polski, zadając kłam słowom pewnego kabotyna, który mawiał o Polsce, że jest jak obwarzanek: tylko to coś warte, co jest po brzegach a w środku pustka". Jakkolwiek tekst przeszedł przed sito cenzury, to uwagę na niego zwrócono w czasopiśmie "Naród i Państwo". W artykule "Plugastwo słowa" anonimowy autor wskazał, iż ów "kabotyn" to nikt inny, jak Józef Piłsudski, a to oznaczało, że obrażona została pamięć nieżyjącego już wtedy Marszałka.

Sprawa autorstwa "Plugastwa słowa" nie została wprawdzie wyjaśniona, niemniej wskazuje się, że artykuł wyszedł spod pióra Bolesława Srockiego. To jednak nie jest najważniejsze. Istotne, że tekst pociągnął za sobą poważne konsekwencje. "Plugastwo słowa" trafiło bowiem w ręce gen. Stefana Dąb-Biernackiego, inspektora armii w Wilnie, który miał zlecić pobicie Cywińskiego i innych dziennikarzy "Dziennika Wileńskiego", do czego zresztą faktycznie doszło. Pokłosiem tych wydarzeń było uchwalenie w kwietniu 1938 r. Ustawy o Ochronie Imienia Józefa Piłsudskiego.

Wiadomo, że Srocki toczył ostre spory ze środowiskiem dziennikarskim w Wilnie, zwłaszcza ze Stanisławem Cat-Mackiewiczem. Przykładowo, w 1936 roku na łamach wileńskiego "Słowa" i warszawskiego "Narodu i Państwa" pojawił się cykl polemik, a nawet zapowiedzi procesu sądowego, choć nie wiadomo, czy ostatecznie do niego doszło.
- Negatywnym bohaterem sprawy pobicia Cywińskiego jest znany z mitomanii, niejasnych interesów, traktujący Wilno jak własny folwark gen. Dąb-Biernacki - podkreśla Waldemar Stopczyński. - Nie ma takiego materiału wspomnieniowego, który podważałby moralne kompetencje Srockiego.

Zośka, Parasol, Kutschera

W czasie wojny Srocki włączył się w działalność konspiracyjną. Jego rola i wpływy w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego nie została jednak w pełni wyjaśniona. Pewne jest, że był mentorem PET-u, tajnej organizacji młodzieżowej. Początkowo jej członkowie koncentrowali się na samokształceniu. Z czasem wyspecjalizowali się w akcjach małego sabotażu, by ostatecznie wziąć udział w walce z Niemcami. Wśród podopiecznych Srockiego był m.in. Bronisław Pietraszewicz ps. Lot, kierujący zamachem na kata Warszawy generała SS i policji Franza Kutscherę, czy Andrzej Ramocki ps. Morro, dowódca kompanii w batalionie "Zośka".

Waldemar Stopczyński wskazuje, że chociaż wiele spektakularnych akcji w okupowanej Warszawie przeprowadziły Grupy Szturmowe Szarych Szeregów, to część ich członków wywodziła się nie tyle z harcerstwa (choć formalnie byli to harcerze), co z grupy (około 40 osób), której opiekunem był Bolesław Srocki. Nie zmienia to faktu, że można go postawić w jednym szeregu z legendami polskiego skautingu Aleksandrem Kamińskim, autorem "Kamieni na szaniec" czy Stanisławem Broniewskim ps. Orsza, naczelnikiem Szarych Szeregów.
- Ważnym elementem aktywności Srockiego w latach wojny było redagowanie "Wiadomości Polskich", czyli organu politycznego Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej, oraz "Biuletynu Informacyjnego" - dodaje polonista.
Wydarzeniem traumatycznym dla Srockiego okazało się powstanie warszawskie. Zginęli w nim niemal wszyscy młodzi ludzie, nad którymi sprawował opiekę. To właśnie oni stanowili trzon zdziesiątkowanych w czasie walk batalionów "Zośka" i "Parasol".
- Srocki był członkiem rady wychowawczej Szarych Szeregów, ciała złożonego z moralnych autorytetów, które wprawdzie nie odegrało żadnej roli, ale starało się ratować życie młodych ludzi, którym wojsko szafowało lekką ręką - tłumaczy pedagog.

Na Wybrzeżu

Można by powiedzieć, że po wojnie rozpoczął się nowy rozdział w życiu Bolesława Srockiego. Właściwsze jest jednak stwierdzenie, że był to rozdział ostatni. Ponad pięćdziesięcioletni schorowany mężczyzna, bez rodziny, a do tego osamotniony po śmierci wielu znajomych pogodził się z rzeczywistością, jaka nastała w kraju w 1945 r. Nie była to jednak zgoda bezwarunkowa i ostateczna.

W ostatnich latach życia pracował w Instytucie Bałtyckim, do czego zresztą miał stosowne kwalifikacje. Doskonale orientował się w sprawach niemieckich, interesował się również losem tzw. ludności autochtonicznej - nieprzypadkowo udzielał się jeszcze przed wojną w Polskim Związku Zachodnim. Razem z instytutem trafił na Wybrzeże, zamieszkał w Sopocie przy ul. Sikorskiego. Układając swoje życie w zasadzie od podstaw, zdołał zgromadzić wokół siebie grono znajomych i przyjaciół. To oni odwiedzali go w Akademii Medycznej w Gdańsku, kiedy umierał w marcu 1954 r.

- Uczniowie Gdańskiego Autonomicznego Gimnazjum odnaleźli i uporządkowali grób Bolesława Srockiego na cmentarzu Katolickim w Sopocie - dodaje Waldemar Stopczyński. - Chcielibyśmy, żeby to miejsce zaistniało w społecznej świadomości. Jeśli chcemy czcić bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego w Trójmieście, to - owszem - powinniśmy składać kwiaty pod pomnikiem na Targu Rakowym w Gdańsku, ale nie zapominajmy, że tutaj mamy namacalny ślad jego istnienia.
Więcej o Bolesławie Srockim można się dowiedzieć z filmu "Pomnik trwalszy nad spiż", przygotowanego pod opieką artystyczną Macieja Drygasa. Obraz jest dostępy w serwisie internetowym You Tube, a został zrealizowany jako nagroda w konkursie "Mistrz i uczeń - wychowanie w II RP".

Wiadomo, że projekt poświęcony Bolesławowi Srockiemu będzie kontynuowany. Planowane jest m.in. przeprowadzenie kwerendy w Centralnym Archiwum Wojskowych, w którym na pewno znajdują się niewykorzystane dotychczas materiały.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki