Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konstanty A.Kulka: Przy PIT-cie widzę, ile koncertuję [ROZMOWA]

Maja Korbut
Koncert Konstantego Andrzeja  Kulki oraz jego gości  już 18 maja  o godz. 18  w Sali Koncertowej PFB na Ołowiance.
Koncert Konstantego Andrzeja Kulki oraz jego gości już 18 maja o godz. 18 w Sali Koncertowej PFB na Ołowiance. G.Mehring/archiwum DB
W Filharmonii Bałtyckiej koncert z okazji jubileuszu współpracy gdańskiej orkiestry z Konstantym A.Kulką. Z maestro rozmawia Maja Korbut.

50 lat temu wystąpił Pan po raz pierwszy z gdańskimi filharmonikami...
I Filharmonia Bałtycka przypomniała mi teraz, że taki występ miał miejsce w maju 1964 roku. Niestety nie pamiętam, jaki to był dzień miesiąca. Wtedy koncerty filharmoniczne organizowano w piątki i soboty. Dzisiaj niestety prawie nigdzie nie powtarza się koncertów.

Szkoda.
Też żałuję. Te moje pierwsze koncerty z orkiestrą symfoniczną zagrałem chyba jeszcze przed występem na konkursie w Genui.

W Genui jeszcze nie zdobył Pan nagrody.
Zbyt wiele nie zwojowałem, zdobyłem dyplom z odznaczeniem specjalnym. Genua jeszcze tak wiele mi nie dała.

Dopiero konkurs w Monachium?
Tak. To było już dwa lata później w 1966 roku, we wrześniu. Od tego konkursu w zasadzie wszystko się zaczęło, cała ta moja tak zwana kariera, występy w całej Europie i na świecie. Bardzo trudny dla mnie okres.

Był Pan przecież bardzo młody, nie miał Pan jeszcze ukończonych studiów.
To był jeszcze najmniejszy feler, w tamym momencie mojej kariery nic to prawie nie znaczyło. Najgorsze, że mój repertuar nie był jeszcze zbyt duży. Tyle znałem utworów, ile zdążyłem się nauczyć w szkole. A w salach koncertowych trzeba było grać różne kompozycje i czasami trzeba było nauczyć się ich bardzo szybko. Na tym polegał problem. Ale na szczęście mam to już za sobą.

W takim razie jaki jest teraz Pański repertuar?
Na pewno jest dość bogaty. Oczywiście nie gram wszystkiego, bo to niemożliwe. Nie ma na świecie skrzypka, który by grał wszystko. Ale podstawowe pozycje mam w swoim repertuarze i to mi całkiem wystarcza.

Nie występuje Pan już tak często, jak kiedyś...
I z tego bardzo się cieszę, że nie gram już tak dużo, jak w przeszłości. W końcu jestem emerytem (śmiech). Mam za sobą naprawdę wiele lat grania. Teraz poświęcam się raczej działalności pedagogicznej. Pracuję w Warszawie na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, jestem tam kierownikiem katedry. A w Gdańsku jestem profesorem wizytującym.

O to właśnie chciałam Pana zapytać. Jako artysta i pedagog dzieli Pan życie może nie wyłącznie, ale głównie między Warszawę i Gdańsk....

W Gdańsku przebywam najczęściej z wszystkich polskich miast. Wiąże się to z sentymentem - w końcu tutaj się urodziłem i wykształciłem. To miasto, które znam. Znam jego muzyczne tradycje jeszcze z czasów, gdy funkcjonowała tu jedna Państwowa Opera i Filharmonia Bałtycka.
Znam wszystkich kolejnych dyrygentów...

Całe środowisko.
Pewnie tak. Kończyłem liceum muzyczne, które nadal jest w tym samym miejscu przy ul. Gnilnej. W Wyższej Szkole Muzycznej studiowałem jeszcze w tym czasie, gdy znajdowała się w Sopocie. Potem przeniesiono ją do nadbudowanego piętra przy Gnilnej, a teraz mieści się przy ul. Łąkowej. Ale tutaj funkcjonuję już tylko jako pedagog.

W liceum muzycznym również.
Prowadzę tam kursy na koniec roku szkolnego. To już pewna tradycja.

Wrócę jeszcze do kariery koncertowej Pana Profesora. Czy takie życie w ciągłych rozjazdach jest przywilejem solisty, czy też ceną, jaką płaci za swój talent?
Ja uważam, że to raczej koszt. Cóż to za przywilej? Przywilejem jest może to, że mogę i uczyć, i występować, ale występy są już dla mnie od pewnego czasu czymś trochę męczącym. Koncert zawsze jest pewnym stresem. Poza tym, wie pani, to ciągła eksploatacja własnego organizmu. Górny staw prawej ręki mam już tak "wytarty", że nie funkcjonuje on już tak dobrze jak kiedyś. To normalne ograniczenia, które dotykają wszystkich muzyków.

Wyróżniono Pana niedawno Złotym Fryderykiem za całokształt twórczości. W niedzielę gra Pan jubileuszowy koncert z orkiestrą PFB . Czy może myśli Pan już o podsumowywaniu swojej działalności artystycznej? To, co Pan mówi, troszkę tak chyba brzmi.

Nie, nie. Ograniczam działalność koncertową, ale absolutnie nie zamierzam jej kończyć. Zmniejszam jedynie liczbę występów. Koncertuję sporo, co widzę najlepiej wtedy, gdy wypełniam PIT (śmiech). Wychodzi minimum 40 koncertów w ciągu roku.

Całkiem sporo.
Też mi się tak wydaje. A każdy występ traktuję tak samo poważnie, niezależnie od tego, czy to wielka metropolia, czy mniejszy ośrodek. Wszędzie trzeba grać dobrze. Oczywiście koncerty są raz bardziej, raz mniej udane. Ale trzymam się zasady, że nigdy nie można zejść poniżej pewnej linii. Każde wykonanie powinno być nad tą kreską. W takiej wychowano mnie tradycji, troszkę niemieckiej i trochę gdańskiej.
Rozmawiała Maja Korbut

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki