Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Karnowski: Chcę zasypać podziały (WIDEO)

Redakcja
Z Jackiem Karnowskim, prezydentem Sopotu, rozmawia Jarosław Zalesiński

Po ogłoszeniu wyników skakał Pan z radości po stołach w Harnasiu. Jakby Pan nie zlekceważył konkurenta, nie byłoby może takiego stresu.
Emocje rzeczywiście były do końca. Ale to nieprawda, że zlekceważyłem swojego byłego zastępcę. Nie mogłem jednak przewidzieć, że po tamtej stronie zostaną zaangażowane tak duże środki. Według mojej opinii, w kampanii Wojciecha Fułka nie liczono się z ustawowym limitem.

To akurat da się sprawdzić.
Poza tym druga strona grała przede wszystkim na emocjach, a ja starałem się prowadzić merytoryczną kampanię. Sam szef sztabu Wojciecha Fułka powiedział, że liczyć się będą emocje, a nie treści. Ja jednak uznałem, że trzeba mówić o programie, o konkretach ważnych dla ludzi.

W drugiej turze zagłosowało na Pana grubo ponad 1,5 tys. sopocian więcej niż w pierwszej. Dlaczego?
Przedstawiłem jasny program dla poszczególnych dzielnic i dla całego Sopotu. Odbyła się debata telewizyjna, według mnie przegrana przez Wojciecha Fułka. Niestety jedyna, gdyż innych debat mój kontr-kandydat unikał. Sopocianie mogli dojść do przekonania, że mój program jest bardziej merytoryczny.

Poparcie autorytetów nie liczyło się?
Na pewno również. Okazało się istotniejsze niż poparcie finansowe. Nie ukrywam, wolę takie poparcie konkretnych ludzi związanych z Sopotem. Sądzę, że na moją korzyść zadziałało też zdemaskowanie nieczystej gry wyborczej drugiej strony.

Czyli?

Dziennikarze usłyszeli np. w sztabie Wojciecha Fułka o kolejkach w Urzędzie Miasta ludzi dopisujących się do rejestru wyborczego. Przybiegli do urzędu, a tu okazało się, że kolejek nie ma, a najwięcej nowych wyborców na metr kwadratowy zostało dopisanych u brata Wojciecha Fułka. Te trzy elementy: konkretny program, poparcie autorytetów i zdemaskowanie metod sztabu kontrkandydata przesądziło według mnie o wyniku.

Jak Pan chce teraz realizować swój program, nie mając większości w radzie?
Wierzę, że jeśli będziemy proponowali dobre rozwiązania dla miasta, radni nie będą przeciwko nim oponować. Ofertę tego rodzaju współpracy składam obu klubom, PiS i Kocham Sopot. Mamy też ciekawą sytuację, polegającą na tym, że dwóch członków Platformy Obywatelskiej dostało się do rady z listy komitetu Kocham Sopot. Sądzę, że ci dwaj radni będą teraz musieli się określić.

W procentach wygrał Pan wyraźnie, ale w liczbach bezwzględnych zaufała Panu mniej więcej jedna czwarta mieszkańców.
Wszystkim dziękuję za udział w wyborach. Chciałbym teraz zasypywać podziały. Z powodu kampanii obliczonej na emocje stała się w Sopocie rzecz niedobra. Tych, którzy głosowali przeciwko mnie albo w ogóle nie wzięli udziału w wyborach, chciałbym prosić, by teraz dali mi szansę pokazania, że potrafię pracować dla tego miasta.

Dla miasta czy dla mieszkańców?
Pan te sprawy rozdziela, tak jak mój wyborczy przeciwnik, a to fałsz. Co jest robione dla miasta, jest przecież robione dla jego mieszkańców.

A jeśli jest robione dla turystów?
Jak można przeciwstawiać interes człowieka, który daje nam zarabiać, z naszym interesem? Przypomina mi to dawne pomysły ze Związku Radzieckiego, żeby w restauracjach zarządzać przerwy obiadowe dla... pracowników restauracji.

To prawda, na przyjezdnych się zarabia. Ale mieszkańcy Dolnego Sopotu chcą mieć spokojne noce, a przyjezdni chcą się bawić.
Uczymy się na błędach. W tej akurat sytuacji, moim zdaniem, zabrakło dobrej woli ze strony policji. Próbowaliśmy wymóc na niej, by było tam więcej patroli, ale policja nie pomogła nam. Uważam, że na Monte Cassino powinien być stały patrol, jak przywiązany.
Chcemy, by do Sopotu przyjeżdżali młodzi ludzie i turyści. Ale nigdy moim marzeniem nie był Sopot dyskotekowy.

Plany inwestycyjne pozostają w mocy?

Miasto, które nie inwestuje, umiera. Trzeba zrobić dworzec PKP. Trzeba myśleć o tunelu. Ale nie zapominajmy, że obok tych dużych inwestycji na przykład każda szkoła w Sopocie ma pełnowymiarową salę gimnastyczną. To ewenement w skali kraju.

Kapitał zaufania miałby Pan większy, gdyby wyjaśniła się wreszcie kwestia zarzutów prokuratorskich.
Prokuratura powinna mieć na sformułowanie aktu oskarżenia maksymalnie trzy miesiące. A trwa to już dwa i pół roku.

To, co prokuratura przygotowała, zostało unieważnione przez sąd. W trybunale w Strasburgu złożyłem skargę na przewlekanie sprawy. Wierzę, że wszystko rozstrzygnie się, pomyślnie dla mnie, w połowie tej kadencji.

Przeczytaj także:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki