Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emocje i PR wzięły górę

Maciej Wośko
Jeden na jednego. To są dopiero emocje. I walka o każdego wyborcę, o kilkadziesiąt nawet głosów. I tylko dwa tygodnie na dogrywkę w kampanii.

Dziś można już podsumować to, czego świadkami byliśmy przez tych
czternaście dni przed drugą turą wyborów samorządowych 2010. Bo jak w soczewce mogliśmy zobaczyć, czy potrafimy się różnić, jak umiemy walczyć o swoje racje i przekonywać do głosu na swoich kandydatów. I nie jest to, niestety, obrazek miły dla oka. Okazało się bowiem, że sztabowcy (tak, tak proszę państwa - teraz nawet kandydat na wójta ma już sztab) potrafili sięgać po każdą broń, byle kontrkandydata zdyskredytować. "Pijar", socjotechnika, zasady reklamy, bezpośredni kontakt, marketing szeptany, społeczności internetowe, media - wszystkie sposoby i drogi dotarcia do wyborcy były dobre, by przekonywać "dlaczego nie on (ona)". Nie było już - "ja jestem lepszy" albo lepiej - "mam lepszy program". Było zdecydowanie częściej i głośniej - "on jest gorszy!".
Cóż… najwyraźniej pojedynki jeden na jednego negatywnej kampanii sprzyjają. A może to kwestia popytu. Może tak chętniej wybieramy. Dziwić się zatem można tym kandydatom, którzy skutecznie obronili się przed debatami w dogrywce. Nie chcieli rozmawiać, dyskutować, spierać się i przedstawić tego, co wydaje się najważniejsze - swojego pomysłu na najbliższe cztery lata gminy i miasta? Zapewne sztabowcy doradzali - źle wypadamy w bezpośrednich starciach, lepiej chodźmy po domach lub rozwieśmy kilkaset kolejnych plakatów. Albo inaczej - wykupmy wszystkie gazety, w których słabo wypadamy.
Ktoś zarzuci mi naiwność - że chciałbym inaczej, gdy w zasięgu ręki cały arsenał technik i możliwości wpływania na decyzje konsumentów - wyborców. Ale pozostanę naiwny i nadal będę się upierał, że kampanię w samorządzie trzeba zacząć 4 lata przed wyborami. A kampania przedwyborcza to tylko sprint na finiszu. Wtedy można wyborców przekonać, że pracę dla lokalnej społeczności traktuje się poważnie. Wielu zwycięzców i wielu przegranych z pierwszej tury dobitnie się o tym przekonało. Przekonaliśmy się o tym także w Sopocie, gdzie w szranki stanęło dwóch doświadczonych samorządowców. Stąd wysoka frekwencja (najpewniej najwyższa w kraju), stąd trudny dla sopocian wybór i silne, emocjonalne podziały.
Niech to będzie sygnał dla tych, których ambicją jest samorządowy fotel - kampanię czas zacząć już dziś. By za cztery lata, w pojedynku jeden na jednego, przedstawić dobry program, pochwalić się osiągnięciami i przekonać nas - "jestem lepszy", a nie "on jest gorszy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki