Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karta Praw Dziecka Pacjenta. Czy jest potrzebna?

Dorota Abramowicz
sxc.hu
Rewolucja na oddziałach dziecięcych szpitali już się dokonała. Czy tworzona właśnie Karta Praw Dziecka Pacjenta nie zakłóci jednak tego, co najważniejsze, czyli procesu leczenia?

Anna do dziś wzdryga się, wspominając pobyt Natalii w gdańskim szpitalu. - Córkę oderwano ode mnie, pielęgniarka zamknęła drzwi, tylko płacz z daleka słyszałam - opowiada. - Wizyty spędzałam z małą wtuloną w ramiona. Mówiła, że się boi. Sale były szare i ponure, dzieci nie miały nawet czym się bawić. Kiedy wreszcie wypisano ją do domu, jeszcze z miesiąc moczyła się w nocy. Pół roku spała z nami w jednym łóżku.

Od tamtych wydarzeń minęło już ponad ćwierć wieku. - Przez ten czas na oddziałach dziecięcych polskich szpitali dokonała się prawdziwa rewolucja - przekonuje prof. dr hab. med. Barbara Kamińska, pomorski wojewódzki konsultant w dziedzinie pediatrii. - Towarzyszenie dziecku przez rodziców w czasie choroby stało się czymś zupełnie naturalnym.

Korytarze oddziałów pediatrycznych zdobią rysunki z postaciami z bajek. Na oddziałach zorganizowano sale zabaw, wyposażone w gry, autka, lalki i kredki. Wolontariusze czytają książeczki. Młodzież, po ukończeniu 16 lat, może wraz z rodzicami współdecydować o przebiegu leczenia. Stosuje się zasady - jak najwięcej rozmowy, jak najmniej bólu. A gdy już musi boleć, dziecko dostaje lek, po którym zapomina o traumie.

Wystarczy? Niekoniecznie. Właśnie rzecznik praw dziecka Marek Michalak wspólnie z Barbarą Kozłowską, rzecznikiem praw pacjenta zakończyli opracowywanie trzynastopunktowej Karty Praw Dziecka Pacjenta, która jeszcze w tym roku zawiśnie na oddziałach pediatrycznych wszystkich polskich szpitali.
- Idea szlachetna - słyszę od jednego z pomorskich lekarzy. - Problem w tym, że nie do końca potrzebna. Trzeba bardzo uważać, by nowe przepisy nie zakłóciły procesu terapeutycznego. Bo w końcu naszym podstawowym zadaniem jest wyleczenie pacjenta.

- Karta przypomina o rzeczach oczywistych - odpowiada Marek Michalak.

Karimata na korytarzu
Marek Michalak nie ukrywa, że wzorcem dla polskiej Karty jest Europejska Karta Praw Dziecka w Szpitalu, która powstała w 1988 r. w Holandii. Jeden z jej punktów mówi: "Rodzicom należy stwarzać warunki pobytu w szpitalu razem z dzieckiem, należy ich zachęcać i pomagać im w pozostawaniu przy dziecku. Pobyt rodziców nie powinien narażać ich na dodatkowe koszty lub utratę zarobków".
- W polskich szpitalach to trochę fikcja - twierdzi Ulana Witkowska, mama dwuletniego Pawełka chorującego na nie zdiagnozowaną do tej pory chorobę. Pawełek karmiony jest za pomocą sondy, prawie nie widzi, nie mówi, wymaga stałej opieki i często trafia do szpitali. A wraz z nim - matka, która w czynnościach pielęgnacyjnych praktycznie wyręcza średni personel medyczny.
- Nigdy nie miałam problemu, by być z synkiem, z drugiej strony jednak w większości szpitali nie było warunków do pobytu rodziców - opowiada mama Pawła. - Zdarzało się, że w trzyłóżkowej sali na noc dwoje rodziców rozkładało karimaty na podłodze, a trzecia osoba już na korytarzu. Pielęgniarka, która wchodziła podać lek w nocy, po nas deptała.

O braku miejsca mówią także lekarze.
- Jeśli szpital nie jest przystosowany, sytuacja może stać się koszmarna zarówno dla rodziców, dzieci, jak i personelu medycznego - twierdzi dr Izabela Łucka, ordynator oddziału dziecięco-młodzieżowego w szpitalu na Srebrzysku, wojewódzki konsultant psychiatrii dziecięcej. - Proszę wyobrazić sobie chociażby całkiem prozaiczny problem korzystania przez ojców z toalety na oddziale dziecięcym.

Biedni nie dojeżdżają

Dr Łucka ma nadzieję, że w Karcie Praw Dziecka Pacjenta zostanie uwzględniona specyfika szpitala. Trudno wyobrazić sobie bezwarunkowe prawo rodziców do pobytu przy dziecku na przykład na oddziałach zabiegowych czy psychiatrycznych. - Obawiam się, że jeśli karta da takie uprawnienia rodzicom, niektórzy z nich będą wymagać ich respektowania - mówi psychiatra.

- Nie ma powodów do obaw - odpowiada Marek Michalak. - Zdajemy sobie sprawę, że w niektórych sytuacjach nie można zagwarantować obecności rodzica przy dziecku.

W niektórych szpitalach pobierane są od rodziców opłaty. - Jeszcze w 2008 r. trafiało do mnie dużo skarg związanych z obowiązkowym płaceniem - twierdzi rzecznik praw dziecka. - Ostatnio liczba ta jednak sukcesywnie spada.
- Płaciłam za pobyt z Pawełkiem w Centrum Zdrowia Dziecka, ale nie była to znacząca kwota - twierdzi Ulana Witkowska.
Lekarze obserwują pustkę przy łóżkach dzieci z biedniejszych rodzin. - Rodziców spoza Trójmiasta nie stać na częste dojazdy do szpitali, nie mają też czasu na "siedzenie przy dziecku" - mówi Henryka Krzywonos-Strycharska, doradca rzecznika praw dziecka. - Być może wyjściem z sytuacji byłaby pomoc w zakupie biletów?

Alternatywą jest też pomoc psychiatrów, psychologów i wolontariuszy, którzy wspierają chore maluchy. Tak jest m.in. w Klinice Pediatrii, Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci GUMed, gdzie na oddział mieszczący się w Szpitalu Copernicus przychodzą młodzi ludzie gotowi pobawić się z małymi pacjentami, poczytać im książki, porozmawiać...

Kumpel z sali na YouTube

Jeśli nawet rodzice są daleko, to dziecko ma prawo utrzymywać z nimi stały kontakt - telefoniczny lub mailowy - uważa rzecznik praw dziecka. A do tego wystarczy telefon komórkowy lub zwykły smartfon.

Problem w tym, że każdy, nawet najprostszy telefon, może dziś służyć do nakręcenia filmu i wrzucenia go na You Tube, zrobienia koledze kompromitującej fotografii do zamieszczenia na FB lub zarejestrowania rozmowy o intymnych kłopotach. Jeśli można to zrobić w szkole, to dlaczego nie na oddziale psychiatrycznym? W sieci krążyły już filmy nagrane przez dzieciaki w pomorskich szpitalach.
- Zdajemy sobie sprawę z możliwości nadużyć i ze względu na ochronę dóbr osobistych innych pacjentów nie zezwalamy na użytkowanie telefonów komórkowych na naszym oddziale - przyznaje dr Łucka.

Do dyspozycji nieletnich pacjentów ze Srebrzyska pozostaje wiszący na korytarzu "archaiczny" Telefon do Mamy. W innych szpitalach telefony komórkowe są dozwolone.

Wiek i dojrzałość

Dorosły ma prawo decydować, czy i jak chce się leczyć. Może zrezygnować, jeśli uzna, że terapia jest zbyt uciążliwa. Może nawet zamienić poradę lekarza na wizytę znachora. A dziecko? Europejska Karta Praw Dziecka w szpitalu wręcz nakazuje, by dzieci i ich rodzice współuczestniczyli we wszystkich decyzjach dotyczących leczenia. Obecnie obowiązujące w Polsce przepisy umożliwiają współdecydowanie młodym ludziom po ukończeniu 16 lat.

- Dziecko ma prawo wyrażać swoją opinię, a dorośli muszą jej wysłuchać - stwierdza, dyplomatycznie, Marek Michalak.
Czy "wysłuchać" oznacza "aprobować"? Gdzie są granice, za którymi przestaje się liczyć wola zbuntowanego nastolatka?
Dr hab. med. Teresa Stachowicz-Stencel, ordynator oddziału onkologii dziecięcej UCK w Gdańsku opowiada o dwójce pacjentów - Julii i Pawle [imiona zmienione red.]. Julia, słysząc, że zwalczenie nowotworu wymaga podania chemioterapii, powiedziała - nie. Dla szesnastolatki perspektywa utraty włosów była wielkim dramatem, większym nawet niż wizja rozwoju choroby. W tym przypadku skutek przyniosły długie, poważne rozmowy. I - niewykluczone - decyzja matki Julii, która na znak solidarności z córką... ogoliła głowę, by pokazać, że nie jest to taki problem, że włosy przecież odrastają.

- Czy rodzice powinni decydować się na takie działania? - zastanawia się dr Teresa Stachowicz-Stencel. - Sprawa jest dyskusyjna, uważam, że do każdego dziecka trzeba podchodzić indywidualnie. Dzieci mają różny poziom potrzeby akceptacji. Na szczęście choroba nowotworowa przestała być czymś wstydliwym. Julia jest w trakcie leczenia, terapia daje rezultaty.
Paweł jest w gorszej sytuacji. Kiedy stwierdzono u niego rak jądra, rodzice Pawła stanęli po dwóch stronach barykady. Matka wyraziła zgodę na leczenie zaproponowane przez onkologów. Paweł nie zgodził się na zabieg chirurgiczny. Wsparł go ojciec, który - podważając kompetencje lekarzy - zabrał syna na "leczenie" przez specjalistę... elektronika. Sprawa trafiła do sądu, ale opóźnienie leczenia może mieć niekorzystne skutki.
Dojrzałość, jak widać, to nie tylko kwestia wieku.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Karta Praw Dziecka Pacjenta. Czy jest potrzebna? - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki