Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lolek po maturze zjadł ich piętnaście, czyli o papieskich kremówkach

Jacek Sieński
W Wadowicach sprzedaje się milion kremówek rocznie
W Wadowicach sprzedaje się milion kremówek rocznie archiwum
Dzięki papieżowi Janowi Pawłowi II jego rodzinne Wadowice stały się sławne w kraju i na całym świecie. Na rozgłosie papieskiego miasta zyskali chyba najbardziej wadowiccy cukiernicy. Sprawiły to słowa papieża wypowiedziane 16 czerwca 1999 roku, podczas pamiętnego spotkania z mieszkańcami Wadowic: "A tam była cukiernia. Po maturze chodziliśmy na kremówki. Że myśmy to wszystko wytrzymali, te kremówki po maturze".

Aby posmakować kremówek, nie trzeba jechać do Wadowic. Z okazji kanonizacji Jana Pawła II właśnie Gdańskie Kremówki Papieża zaoferuje Piekarnia Cukiernia "Pellowski" Grzegorz Pellowski w Gdańsku. W jej sklepach i kawiarniach będzie można kupować papieskie ciastka 25 kwietnia i otrzymywać bezpłatnie do nich egzemplarz numeru "Polski Dziennika Bałtyckiego".

Cukiernia w Wadowicach, w której bywał z przyjaciółmi młody Karol Wojtyła, mieściła się na rogu placu Józefa Piłsudskiego, zwanego popularnie rynkiem i ul. Mickiewicza 15. Po wojnie plac przemianowano na Armii Czerwonej. Dziś nosi on nazwę Jana Pawła II. Natomiast lokal po cukierni zajmuje bank. Najpierw prowadził ją Józef Lisko, który zrezygnował z cukiernictwa na rzecz rozlewnictwa piwa i innych napoi, a lokal wynajął Ludwikowi Mielnickiemu, swojemu krewnemu. Po śmierci Liski jego owdowiała żona, oddała lokal w dzierżawę Karolowi Hagenhuberowi, cukiernikowi przybyłemu w 1936 roku z Brzeska.

Hagenhuber nauczył się cukiernictwa w Wiedniu, z którego pochodził. Po pierwszej wojnie światowej założył cukiernię w małym Brzesku, lecz interes nie szedł mu zbyt dobrze z powodu niedostatku klientów. Tymczasem lokal w Wadowicach znajdował się w centrum miasta będącego ośrodkiem administracyjnym, sądowniczym i szkolnym. Stacjonował w nich 12 Pułk Piechoty Wojska Polskiego, w którym służył Karol Wojtyła, ojciec przyszłego papieża.

Cukiernia Hagenhubera stała się szybko lokalem znanym z doskonałych wyrobów ciastkarskich, w tym kremówek. Wytwarzał on je w oparciu o sprawdzone, tradycyjne receptury wiedeńskie i przy wykorzystaniu surowców wysokiej jakości, w które sam się zaopatrywał u wiejskich dostawców. Świeże masło i jajka umożliwiały produkcję ciastek, a szczególnie - kremówek o niezrównanym smaku. Z Karolem Hagenhuberem, synem właściciela cukierni, przyjaźnił się Karol Wojtyła. Obaj urodzeni w 1920 roku, zwani przez kolegów Lolkami, uczyli się w jednym gimnazjum wadowickim, choć nie w jednej klasie.

W okresie wojny wadowickiego cukiernika Niemcy uznali za obywatela III Rzeszy. Jego syn Karol został wcielony do Wehrmachtu, z którego jednak zdołał zbiec w Jugosławii, do tamtejszej partyzantki. Po wojnie powrócił do Wadowic, ale zastał mieszkanie splądrowane, a cukiernię przejętą przez innych właścicieli. Później została ona upaństwowiona. Rodziców Karola, okupacyjne władze sowieckie uznały za etnicznych Niemców. Wywieziono ich do obozu. On sam, zagrożony aresztowaniem przez UB, przedostał się na Zachód i wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, w których zamieszkał w Crown Point, w stanie Indiana.

Hagenhuber gościł Polsce, pierwszy raz od wyjazdu, w 1964 roku. Przyjechał z żoną, żeby zobaczyć Wadowice i odwiedzić w Krakowie arcybiskupa Karola Wojtyłę, metropolitę krakowskiego. Potem spotykali się jeszcze w czasie pielgrzymek Ojca Świętego do ojczyzny, na które Hagenhuber przyjeżdżał z Ameryki.

Wadowickie kremówki stały się niespodziewanie słynne po dziesięcioleciach. Zawdzięczają to zwyczajowi przedwojennych gimnazjalistów, którzy zaraz po egzaminach maturalnych spotykali się w cukierni Hagenhubera, aby współzawodniczyć w konsumowaniu ciastek. Należało jednorazowo, ciągu godziny, zjeść jak największą liczbę wytwornych kremówek. Te prostopadłościenne, nieduże ciastko, ze spodem i nakryciem (tzw. blatami) wypieczonymi z ciasta francuskiego, wypełnione było kremem. Nakrycie posypywano cukrem pudrem. Kremówka kosztowała 15 gr. Każde jej 100 gram miało 340 kcal, czyli niemal tyle, ile jeden pączek.

Jak wspominał Hagenhuber, po maturze Lolek założył się, że zje co najmniej 10 kremówek, a skonsumował - jeszcze pięć, po czym poczuł się nie najlepiej. Stąd słowa papieża: "Że myśmy to wszystko wytrzymali, te kremówki po maturze".

W Wadowicach turyści i pielgrzymi spożywają co roku łącznie ponad 1 mln kremówek. Jednakże kremówka kremówce nie jest równa. Już Hagenhuber, który odwiedzał Wadowice, narzekał, że wadowiccy cukiernicy przesadzają ze stosowaniem margaryny, której nie używał jego ojciec. Wadowickie cukiernie uwzględniły już tę uwagę i wytwarzają krem z udziałem masła. Słowa Ojca Świętego natychmiast wykorzystała marketingowo firma HMH Hardek Mąka Hardek z Kleczy Górnej koło Wadowic. Zaraz po jego wizycie zarejestrowała markę "Cukiernia Wadowice" i złożyła ona w Urzędzie Patentowym RP wnioski o zastrzeżenie nazw: kremówki papieskie, wadowickie kremówki papieskie i kremówki wadowickie. Dziś "najprawdziwsze kremówki papieskie" oferuje tylko Cukiernia Wadowice, a pozostałe cukiernie - kremówki.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lolek po maturze zjadł ich piętnaście, czyli o papieskich kremówkach - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki