W wyniku powodzi, jakie nawiedziły nasz kraj wiosną 2010 roku, poszkodowanych zostało blisko 70 tys. rodzin, a w 811 gminach straty oszacowano na ponad 12 mld zł. Uszkodzeniom, w różnym stopniu, uległo wtedy 18 tys. budynków, 10 tys. km dróg i 1625 mostów.
Kontrola NIK wykazała, że urzędy miast i gmin nie zapobiegały zabudowie terenów zagrożonych zalaniem.
Aż 92 proc. ich decyzji o pozwoleniu na budowę nie zawierało informacji o możliwości wystąpienia powodzi na obszarach, na których zamierzano realizować inwestycje. Informacji takich brakowało także w większości miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.
W planach tych ujęto i opisano jedynie 12 proc. terenów zagrożonych powodzią i nie wykorzystano ich należycie w celu ograniczania zabudowy gruntów narażonych na zalewanie i straty powodziowe. Tylko w jednej trzeciej przypadków wprowadzono zakazy, ograniczenia lub postawiono warunki, po spełnieniu których zabudowa w tych miejscach będzie możliwa.
Zdarzały się przypadki wydawania pozwolenia na budowę, choć gmina i inwestor wiedzieli, że budowa zlokalizowana jest na obszarze o podwyższonym ryzyku powodziowym. I tak w Toruniu i w Brzegu Dolnym wydano takie pozwolenia, choć partery lub piwnice zaprojektowanych budynków znajdowały się na poziomie niższym od poziomu tzw. wody stuletniej, czyli wysokości zwierciadła wezbranych wód powodziowych, jaka może wystąpić raz na sto lat.
Według NIK, tylko 29 proc. gmin samodzielnie podejmowało działania mające zabezpieczyć mieszkańców przed skutkami powodzi na terenach zurbanizowanych. Na ich obszarach odbudowywano cieki wodne, modernizowano wały i zbudowano systemy monitorowania, ostrzegania i alarmowania ludności o zagrożeniach powodziowych. W gminach tych nie opracowano jednak kompleksowego systemu, który mógłby się przyczynić do poprawy bezpieczeństwa mieszkańców i mienia na terenach zalewowych.
Taki system chroniłby ludzi i ograniczałby straty materialne podczas powodzi. Zaniedbania gmin wiążą się m. in. z brakiem precyzyjnych przepisów, które nie zobowiązywałyby je do ograniczania lub odmowy zgody na realizowanie inwestycji na obszarach zagrożonych powodzią.
Problemem była też opieszałość Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej. Ich dyrektorzy, ustawowo zobowiązani do opracowywania studiów ochrony przeciwpowodziowej, które miały pomóc gminom w zarządzaniu takimi terenami. Jedynie dwóch z ośmiu dyrektorów RZGW wywiązało się z tego obowiązku. Niezależnie od zaniedbań tych dyrektorów i niezbyt jasnych przepisów prawa, gmin nic nie zwalnia od odpowiedzialności za racjonalne kształtowanie polityki przestrzennej, w tym planowanie zabudowy z uwzględnieniem zagrożenia powodziowego.
NIK wnioskuje o podjęcie przez wójtów, burmistrzów i prezydentów miast konkretnych działań zapobiegających katastrofalnym następstwom powodzi.
Miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego powinny być objęte wszystkie tereny zagrożone powodzią i stworzone szczególne warunki inwestowania, w tym wymagania konstrukcyjne dla obiektów budowanych. Pilnego uwzględnienia w tych planach wymagają granice obszarów zagrożenia powodzią, żeby określić tereny, na których należy wprowadzić ograniczenia zabudowy.
W dwóch ze skontrolowanych gmin stwierdzono znaczące braki w magazynach przeciwpowodziowych, w których zgromadzono tylko niedużą część piasku z wymaganej ilości, np. 15 zamiast 40 ton. Inwestorów trzeba informować, w wydawanych decyzjach o warunkach zabudowy i pozwoleniach na budowę, o zagrożeniach wynikających z lokalizacji domów i innych obiektów na gruntach zagrożonych powodzią.
Projekty decyzji o warunkach zabudowy winno uzgadniać się z właściwymi organami, określonymi w konkretnych przepisach ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.
KLIKNIJ I DOWIEDZ SIĘ WSZYSTKIEGO O NASZEJ AKCJI!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?