Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Kaczyńska wyda książkę "Moi rodzice". Będą to wspomnienia o Marii i Lechu Kaczyńskich

Ryszarda Wojciechowska
Marta Kaczyńska jest bohaterką zarówno mediów prawicowych, dla których jest smoleńską ikoną, jak i plotkarskich, rozpisujących się o jej perypetiach małżeńskich
Marta Kaczyńska jest bohaterką zarówno mediów prawicowych, dla których jest smoleńską ikoną, jak i plotkarskich, rozpisujących się o jej perypetiach małżeńskich Grzegorz Mehring/Archiwum
Znamy już książki Danuty Wałęsowej o Lechu i Małgorzaty Tusk o Donaldzie. Teraz przyszła kolej na Martę Kaczyńską. Wspomina jednak nie swoich mężów, ale rodziców.

Jeszcze nie opadł kurz po wrzawie wokół książek Danuty Wałęsy i Małgorzaty Tusk, które bez znieczulenia pisały o swoich mężach, a już do spisywania wspomnień o swoich rodzicach zabrały się Monika Jaruzelska i Marta Kaczyńska. Po piszących żonach polityków przyszedł czas na piszące córki. Zwłaszcza książka Marty Kaczyńskiej budzi ciekawość, i to nie tylko wśród elektoratu PiS. Premierę jej wywiadu rzeki, zatytułowanego "Moi rodzice", zaplanowano na 21 maja. Pojawiły się więc spekulacje, że premiera książki tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego może mieć polityczny cel.

Wspomnienia Marty Kaczyńskiej spisała Dorota Łosiewicz, publicystka prawicowego pisma "W Sieci". I jej zdaniem, ten wywiad rzeka to opowieść córki o tym, jacy naprawdę byli Maria i Lech Kaczyńscy, a nie jakimi pokazywały ich media. Publicystka tłumaczy, że Marta Kaczyńska dużo nad tekstem pracowała sama. Kierowała się swoim instynktem i własną wizją tego, jak książka powinna wyglądać.

- Spotykałyśmy się w Sopocie. Mój mąż wziął na ten czas urlop, żeby trójka naszych dzieciaków nie czuła się zaniedbana. A Marta Kaczyńska dała się poznać jako niezwykle ciepła, skromna, sympatyczna i profesjonalna osoba. Współpraca z nią była prawdziwą przyjemnością - opowiada lakonicznie.

Łosiewicz tłumaczy, że "Moi rodzice" to rzecz przeznaczona dla szerokiej rzeszy czytelników. - Wiele osób, które pewnie nigdy nie miałyby czasu i siły przeczytać "Biografii politycznej Lecha Kaczyńskiego" autorstwa Sławomira Cenckiewicza, będzie miało okazję ułożyć sobie w głowie pewne fakty historyczne z życia Lecha Kaczyńskiego, podane jednak na rodzinnym tle, czyli w innej perspektywie niż dotychczas. Zmierzam do tego, że "Moi rodzice" zawierają też pewien walor edukacyjny.

Bez związku z polityką

Łosiewicz nie zgadza się z przyklejaniem książce "Moi rodzice" politycznej łatki. I mówi tak: - To nieporozumienie. O tej publikacji zaczęłyśmy rozmawiać dokładnie dwa lata temu, zupełnie bez związku z wyborami czy jakimikolwiek rocznicami. Marcie Kaczyńskiej zależało na tym, żeby złapać obrazy wspomnień, zanim zaczną się zamazywać. Chciała opowiedzieć o swoich rodzicach, jakimi ona ich znała i zapamiętała, oraz przekazać te ulotne chwile szerszej publiczności. Tę publikację tworzą zapamiętane momenty, uczucia, pojedyncze obrazy z najdalszej przeszłości. Nie mam wątpliwości, że Marta Kaczyńska wiele zostawiła także dla siebie.

Motyw polityczny wydania książki odrzuca również wydawca książki Igor Zalewski z wydawnictwa The Facto.
- Pani Marta nie kandyduje do Parlamentu Europejskiego, więc trudno jej zarzucać, że robi sobie kampanię. Zresztą chwilę po premierze zaczyna się cisza wyborcza. Wydarzenia polityczne naprawdę nie są pępkiem świata, zwłaszcza tak mało emocjonujące jak wybory do PE. Dla każdego wydawcy jest oczywiste, że termin premiery powinien być skorelowany z datą Warszawskich Targów Książki, największej tego rodzaju imprezy w Polsce. I z niczym innym. Owszem, The Facto wydało książkę pod wybory, ale jest to "Parlament Antyeuropejski" Marka Migalskiego, który wywołał burzę w kręgach politycznych i mediach. Ale nie "Moi rodzice" - twierdzi.

Bez rozmieniania na drobne

Pytanie, czy wydawnictwo zakłada, że książka stanie się wydawniczym hitem, jak pozycje Danuty Wałęsy i Małgorzaty Tusk, Igor Zalewski kwituje: - Wierzymy, że to będzie ogromny sukces. Z nikim się jednak nie ścigamy. Zresztą książka Małgorzaty Tusk była umiarkowanym sukcesem, więc nie jest to jakiś istotny punkt odniesienia. Natomiast wspomnienia Danuty Wałęsy rzeczywiście stały się wielkim hitem i jako wydawcy odnosimy się do niej z respektem. Ale to wszystko.

Dla niego atutem tej książki jest szczera i ciepła opowieść, pełna wielu rodzinnych szczegółów i anegdot. Atrakcją mają być też zdjęcia, ponad 100 ze zbiorów prywatnych.
- Jest, na przykład, zdjęcie Lecha Kaczyńskiego z czasów młodości, na którym jest zabójczo przystojny - mówił Zalewski w rozmowie z dziennikarzem jednego z portali.

Na pytanie o to, jak będzie wyglądać promocja, skoro wiadomo, że Marta Kaczyńska niechętnie się udziela w mediach, zwłaszcza w tych tzw. mainstreamowych, wydawca odpowiada, że jej brak entuzjazmu do brylowania w mediach jest im znany i co więcej, znajduje u nich zrozumienie.
- Sądzimy zresztą, że nie ma potrzeby, by biegała po telewizyjnych studiach, bo takie działanie po prostu dewaluuje osobę, która biega. Nie ma więc sensu rozmieniać pani Marty na drobne - kończy.

Nam nie udało się namówić Marty Kaczyńskiej na rozmowę. Na razie nie rozmienia się ani na drobne, ani na grube. Zresztą znana jest z tego, że wywiadów udziela głównie mediom prawicowym oraz pismom lifestylowym z celebrytami w roli głównej, takim jak "Viva" czy "Gala".

Zamachu nie było? Gdzie dowód?

Śledząc wywiady w jednym i drugim segmencie medialnym, można odnieść wrażenie, że są dwie Marty.
Nie jest tajemnicą, że dla prawicy to ikona smoleńska. Jej wpływ na życie polityczne polega na tym, że bardzo silnie ogniskuje wokół siebie właśnie temat Smoleńska. Dla zwolenników teorii, że to nie był tylko tragiczny wypadek, jest swoistym kustoszem pamięci. I w tej sprawie staje się ostra. Używa mocnych słów pod adresem rządzących i wylicza ich zaniedbania. W jednym z prawicowych tygodników mówiła: "Mnogość nieprawidłowości, pomyłek czy ewidentnych fałszerstw, kłamstw, od stenogramu po sekcje zwłok ofiar, to wszystko jest coraz bardziej szokujące". W siedzibie Parlamentu Europejskiego, przewodząc delegacji wdów po zmarłych tragicznie w Smoleńsku politykach, oświadczyła, że na czele rządu polskiego stoi osoba, która odpowiada za przekazanie śledztwa w ręce Rosjan. Podczas wywiadów sugerowała, że do dymisji powinni się podać marszałek Sejmu Ewa Kopacz i prokurator generalny Andrzej Seremet. W rozmowie z dziennikarzem "W Sieci" (2012 rok) nie miała wątpliwości, jak wygląda prawda smoleńska. I mówiła wprost: "Dziś pytanie nie brzmi, czy do zamachu doszło, ale czy są jakieś dowody, że go nie było. Cała wiedza, jaką mamy, prowadzi do logicznego wniosku, że pasażerów tupolewa po prostu zabito, że doszło do dwóch wybuchów i to spowodowało tragedię".

Jednak trzeba przyznać, że od głównego nurtu politycznego trzyma się z daleka. Z wyjątkiem kampanii prezydenckiej w 2010 roku, kiedy ocieplała wizerunek stryja Jarosława, odgrywając rolę nieistniejącej pierwszej damy. Potem zniknęła z politycznych salonów. Oczywiście przed wyborami do Sejmu albo jak teraz do Parlamentu Europejskiego pojawiają się plotki, że PiS szykuje dla niej miejsce na liście wyborczej. Ona sama jednak zaraz takie spekulacje szybko dementuje, wydając oświadczenie, że do polityki się nie wybiera. I dodaje, że takie spekulacje ją irytują.

Chodzi o męża czy o wuja?

I to jest jedna Marta. A druga to - celebrytka, bohaterka tabloidowo-pudelkowych sfer. Jej prywatne życie jest nadal pod obstrzałem bulwarowych mediów. Bez jej woli, rzecz jasna. Marta Kaczyńska nieraz skarżyła się w wywiadach, że czuje się oczerniana przez media, zwłaszcza przez brukowce, które piszą o jej życiu prywatnym. Ostatnio nie milknie sprawa jej rozstania z mężem. Jeszcze razem czy już osobno? Tabloidy spekulują na całego na temat rozwodu.
Niektórzy publicyści (nie ci z prawej strony, rzecz jasna) zadają pytanie - ciekawe, dlaczego dzieci prezydenta Komorowskiego nie są gnębione przez paparazzich? I zaraz sobie odpowiadają: może dlatego że unikają wszelkich mediów, a już na pewno tych z celebrytami.

To prawda, że była prezydentówna w tych lifestylowych pismach typu "Viva" uchylała rąbka nie tyle smoleńskiej, co małżeńskiej tajemnicy, tym samym niejako zapraszając bulwarówki do siebie. W wywiadzie, który się ukazał przed rokiem, pozwoliła się sfotografować w sopockim mieszkaniu po rodzicach, do którego przeprowadziła się razem z córkami. I opowiadała nie tylko o dzieciach, sąsiadach, ale też nie uciekała od pytania o kryzys w swoim drugim związku.

Na to niezdrowe medialne zainteresowanie Marta Kaczyńska ma swoją teorię. W jednym z wywiadów stwierdziła, że celem ataków na nią jest uderzenie w Jarosława Kaczyńskiego, obrzydzenie Prawa i Sprawiedliwości. - Kiedy chwilowo nie mają pomysłu, jak bić w stryja, używają mojej osoby i mojej rodziny - tłumaczy.

Jak daleko odsłoni życie rodzinne w tej książce? I ile będzie o niej samej? Wkrótce się okaże.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki