Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk rozrzutna jak nigdy

Patryk Kurkowski
Ricardo Moniz
Ricardo Moniz Tomasz Bołt/Polskapresse
Gdański klub w tej chwili wypłaca wynagrodzenie aż trzem szkoleniowcom, ale z usług dwóch z nich już nie korzysta. To oznacza, że około 55 tysięcy miesięcznie jest wyrzucane w błoto. Kto bogatemu zabroni?

Nowi właściciele Lechii Gdańsk wprowadzili nowe porządki i własnego trenera - Ricarda Moniza. Holenderski szkoleniowiec ma podnieść poziom sportowy drużyny, ale ten ruch ma też wymiar finansowy. Aktualnie Lechia ma dwóch "rezerwowych" trenerów, którym trzeba płacić - według naszych informacji - około 55 tysięcy złotych miesięcznie. To niepełna kwota, bo nie wliczamy do tego wymiany innych członków sztabu szkoleniowego.

Trzeba przyznać wprost - to zwyczajne marnowanie pieniędzy. Klub nie otrzymuje z tego tytułu żadnych korzyści, a jedynie ponosi konsekwencje własnych decyzji sprzed roku oraz dwóch lat. Nierozsądnych decyzji, bo po co podpisywać długoletnie kontrakty lub też wymagać realizacji określonego celu, skoro nawet to nie wystarcza, aby trenerzy mogli zachować swoje stanowisko na dłużej.

Zresztą w Polsce właścicielom oraz prezesom wyraźnie brak cierpliwości (i odporności na krytykę), co jeszcze bardziej podważa sens podpisywania długich kontraktów. Udawanie na siłę, że ma się długofalową koncepcję budowania klubu w tej chwili odbija się czkawką.

Przypomnijmy, że trener Bogusław Kaczmarek doprowadził Lechię do ósmego miejsca w lidze, co automatycznie przedłużyło jego umowę o rok. Niejednokrotnie na naszych łamach krytykowaliśmy szkoleniowca, ale trzeba też spojrzeć z innej strony - wypełnił cel, a nie miał środków na wzmocnienia. Mimo to władze klubu z niego zrezygnowały, argumentując, że drużyna za słabo gra na PGE Arenie. Jego następca, czyli Michał Probierz (nieoficjalnie mówi się, że teraz może przejąć zespół Piasta Gliwice), otrzymał dwuletni kontrakt, a przepracował zaledwie dziewięć miesięcy.

Poniekąd wytłumaczeniem jest zmiana właściciela, który wprowadził własne porządki i ma inne priorytety. Zatrudnienie Ricarda Moniza (do czerwca 2016 roku) nie jest przecież podyktowane wyłącznie niezadowalającymi wynikami Probierza, choć taki był oficjalny komunikat. Tuż po zmianach właścicielskich można było odnieść wrażenie, iż klub nie zamierza kontynuować współpracy z 42-letnim trenerem.

- Ciężko w tym przypadku mówić o cierpliwości, bo była zmiana właściciela. A ten chce wprowadzić swoje rządy, czyli wprowadzić własną politykę i wizję klubu. To oczywista sprawa. Zresztą było wiadomo, że jak zatrudnią nowego trenera, to trzeba będzie jeszcze dwóch opłacać. Są to jednak odpowiedzialni ludzie, wiedzą na co ich stać i co jest dla nich priorytetem - powiedział "Dziennikowi" Tomasz Łapiń- ski, były reprezentant Polski, obecnie ekspert piłkarski.

Nie zmienia to faktu, iż sytuacja w Lechii nie należy do normalnych. Z umów naturalnie trzeba się wywiązywać, ale trzeba też umieć je racjonalnie zawierać. Tego najwyraźniej zabrakło w przypadku Lechii, która po części jest też finansowana z miejskich pieniędzy.

- To jest dziwna sytuacja, ale kto bogatemu zabroni? Ich stać na to, więc zatrudniają kogoś innego. Gorzej byłoby, gdyby zatrudniali trzech trenerów, a płacili tylko jednemu. To nie jest normalna sytuacja. Z punktu widzenia finansów nie powinno się wydawać pieniędzy ot tak, ale raczej przeznaczyć na inny cel - dodał Łapiński.

W innych klubach T-Mobile Ekstraklasy sytuacja z trenerami wcale nie wygląda lepiej. Większość zespołów (m.in. Legia Warszawa, Górnik Zabrze, Ruch Chorzów) opłaca dwóch szkoleniowców. Trzech trenerów na liście płac ma też Widzew Łódź. W klubie nie ma wyników, finansowo nie przelewa się, ale nie przeszkadza to w wyrzucaniu pieniędzy w błoto.

- Na takie ruchy ma wpływ jednak wiele czynników: presja, umiejętność prowadzenia zespołu czy też podejście właścicieli. Zatem obraz trenera, który miał być na lata, może się szybko zmienić w obraz trenera, którego trzeba zwolnić. Wydaje mi się jednak, że w wielu przypadkach chodzi o finanse. Niewiele jest w Polsce stabilnych klubów. Jeżeli klub jest stabilny, ma wiernych kibiców, sporą sprzedaż karnetów, to spadki formy nie odbijają się tak na finansach. Ale u nas nikt nie ma takiej komfortowej sytuacji - stwierdził Tomasz Łapiński.

Szukasz więcej sportowych emocji?


POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki