Sprzeciw związkowców i strach samorządowców oraz nauczycieli. To reakcja pomorskiego środowiska oświatowego na zmiany, jakie przegłosował Sejm. Posłowie chcieli pomóc 6-latkom, które obowiązkowo pójdą do szkół. Zdecydowali więc, że do podstawówek mają trafić asystenci nauczyciela, a jeśli maluch i tak sobie nie poradzi w pierwszej klasie - będzie mógł wrócić do zerówki.
- Kto zapłaci za pensję takiego asystenta? Gminy ledwo stać na jednego nauczyciela - komentuje Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni.
Pomysł ostro krytykują też związkowcy. Nie godzą się na to, by asystenta nie obowiązywała karta nauczyciela.
- Mają mieć gorsze warunki pracy, a kwalifikacje muszą mieć takie same jak nauczyciele - mówi Wojciech Książek z gdańskiej ,,S". - Dzielenie nauczycieli na dwie kategorie skłóci ich. Atmosfera w szkołach będzie jeszcze gorsza - zaznacza Książek.
ZNP ostrzega zaś, że jeśli nikt nie posłucha związkowców - dojdzie do strajków. Tymczasem pozytywnie o wprowadzeniu do szkół asystentów mówi psycholog SWPS w Sopocie. Doktor Urszula Sajewicz-Radtke podkreśla, że przy tak małych dzieciach każde ręce do pomocy są potrzebne. Gorzej za to ocenia możliwość powrotu 6-latków do zerówki, gdy już zaczną naukę w pierwszej klasie. - To będzie dla nich trauma - ocenia.
Burza emocji rozpętała się także wśród nauczycieli i psychologów.
Asystent nauczyciela to osoba, która ma pomagać nauczycielowi prowadzącemu. Będzie pracować w klasach I-III szkoły podstawowej. Musi mieć kwalifikacje przynajmniej takie jak pozostali nauczyciele. Zatrudniany jednak będzie na zupełnie innych warunkach. Nie będzie podlegać karcie nauczyciela, a tym samym nie obejmą go liczne przywileje.
- Wprowadzenie funkcji asystenta nauczyciela to fantastyczne rozwiązanie. W klasach najmłodszych dodatkowa para rąk do pomocy jest bardzo potrzebna - ocenia dr Urszula Sajewicz-Radtke, psycholog z SWPS w Sopocie. - Dzieci w tym wieku potrzebują większego wsparcia, muszą się nauczyć pewnych reguł. Asystent mógłby im w tym pomóc, a nauczyciel miałby szansę skupić się wyłącznie na procesie dydaktycznym.
Asystentów chętnie zatrudniłby też w swojej szkole Adam Perzyński, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 27 w Gdańsku. Stawia jednak warunek: - Musiałbym mieć gwarancję, że nie będzie to oznaczać zmniejszenia liczby etatów nauczycielskich. Mam też wątpliwości, czy się na to znajdą pieniądze.
Podobne wątpliwości mają pomorscy samorządowcy. - Jeśli ministerstwo podwoi subwencję oświatową, która dziś pokrywa około 50 procent naszych kosztów, to będziemy zatrudniać po dwóch nauczycieli. Inaczej, nie sądzę, by było to możliwe - mówi Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni. - Obawiam się, że koszty tych zmian znów mogą spaść na gminę.
Stanowczy sprzeciw dla nowelizacji ustawy wyrażają też związkowcy. - Nie zgadzamy się, aby w szkołach zatrudniać nauczycieli dwóch kategorii: "karcianych", którzy pracują na podstawie karty nauczyciela, oraz "kodeksowych", zatrudnianych w oparciu o kodeks pracy - oburza się Elżbieta Markowska, prezes pomorskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego. Dodaje przy tym, że jeśli rząd nie pójdzie z ZNP na kompromis, związkowcy rozpoczną ogólnopolską akcję protestacyjną.
Tymczasem asystenci nauczycieli to nie jedyna budząca kontrowersje zmiana. W związku z tym że od września tego roku po raz pierwszy obowiązkowo połowa rocznika sześciolatków trafi do pierwszych klas, Sejm przegłosował, że jeśli maluchy sobie tam nie poradzą, w trakcie roku szkolnego będą mogły wrócić do zerówki. Do "odroczenia" dziecka wystarczy prośba rodzica, poparta opinią psychologa, złożona do końca grudnia tego roku.
- Takie rozwiązanie może być dla dziecka dobre. Czasem rodzic wysyła do pierwszej klasy sześciolatka, choć zdaniem psychologa, nie wykazuje on jeszcze dojrzałości szkolnej - mówi Adam Perzyński. - Dyrektorzy muszą jednak tworzyć klasy do 25 uczniów. Nie wiem, co zrobię, jeśli nagle do 25-osobowej zerówki wróci na przykład trzech sześciolatków.
Przeciwna odraczaniu maluchów w trakcie nauki jest dr Urszula Sajewicz-Radtke. - To będzie dla dziecka trauma. Jak wytłumaczyć mu to, że wraca do zerówki?
Mniej przeciwników ma inny zapis nowelizacji - by w świetlicach pod opieką jednego nauczyciela było maksymalnie 25 uczniów. Szkołom, które już pracują w systemie dwuzmianowym, może być jednak trudno sprostać temu zapisowi.
Przegłosowane przez Sejm zmiany trafią teraz pod lupę Senatu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?