Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Terlikowski: Media dokonują fałszerstw i mistyfikacji obrazu papieża Franciszka

Jarosław Zalesiński
wikipedia.pl
Tomasz Terlikowski: Mam wrażenie, że niektóre media z fragmentów wypowiedzi Franciszka tworzą sobie własnego papieża, który ma niewiele wspólnego z papieżem prawdziwym.

W swojej książce "Operacja Franciszek" przedstawia Pan sześć przeinaczonych, pańskim zdaniem, medialnych obrazów papieża Franciszka. Czy wszystkie te "przeinaczenia" nie sprowadzają się do jednego: przedstawiania Franciszka jako rewolucjonisty, który zrywa z dotychczasowym nauczaniem Kościoła?
Jak najbardziej. To wyraz nadziei, że w końcu przyjdzie papież, który zmieni Kościół w takim duchu, jakiego oczekuje część mediów, czy może lepiej powiedzieć: liberalno-laicki świat. A że Ojciec Święty Franciszek zmienił trochę styl komunikacji, podobnie zresztą jak zrobił to Jan Paweł II na początku swego pontyfikatu...


Podobieństwa są uderzające.

…media uznały, że skoro papież zmienił styl komunikacji, to znaczy, że zmieni także treść przekazu. Zaczęły więc wybierać z ogromnego bogactwa wypowiedzi papieskich to, co buduje wrażenie papieża rewolucjonisty.

Skupiając się na typowym katalogu; stosunku do homoseksualizmu, do aborcji...
Do księży.

Czy do osób rozwiedzionych.
Wszystko to, co najbardziej irytuje współczesny świat, problemy, w których Kościół zajmuje zdecydowanie inne stanowisko. Od bardzo dawna formułowane były nadzieje, że przyjdzie w końcu ktoś, kto to w Kościele zmieni. Te nadzieje wiązane były z niektórymi niedoszłymi papieżami, na przykład z kardynałem Carlo Martinim. Skoro jednak kardynał Martini nie został papieżem, wszystkie te nadzieje zostały przelane na Ojca Świętego Franciszka, trochę wbrew rzeczywistości. To takie oczekiwania, żeby Kościół przestał być sobą, mówiąc najkrócej. Żeby stał się taki jak wszystkie instytucje na tym świecie.

Różne gesty i słowa papieża odebrano jako taki program?

Wbrew rzeczywistości - jeszcze raz powiem. Wzięło się to może stąd, że papież Franciszek, o czym często się zapomina, jest papieżem przede wszystkim duszpasterskim, ewangelizacyjnym. W związku z tym rzeczywiście mówi trochę mniej o problemach cywilizacyjnych, którym bardzo wiele uwagi poświęcali błogosławiony Jan Paweł II czy Benedykt XVI. Ale, od innej strony, papież Franciszek często mówi o rzeczach, z którymi światu jest bardzo nie po drodze.

Na przykład?
Na przykład często mówi o szatanie. Szatan, diabeł, szatańskie złudzenie - te słowa nierzadko pojawiają się w wypowiedziach papieża Franciszka, i te wypowiedzi są już ignorowane. Ojciec Święty bardzo też mocno i dynamicznie wzywa do nawrócenia. Te wezwania niekiedy są kierowane do duchownych.

Niekiedy? Niemal za każdym razem.

Owszem, pojawiają się apele, co osoby duchowne powinny w sobie zmienić. Ale w tekstach papieża Franciszka równie częste i równie mocne wezwania kierowane są do osób świeckich, żeby i one zmieniały swoje życie. Mógłbym przytoczyć mocne fragmenty, w których Ojciec Święty wzywa osoby świeckie do tego, by się nie obawiały mieć więcej dzieci, bo ubóstwo jest charyzmatem chrześcijanina. To, że mamy mało środków, nie jest powodem, by nie mieć następnego dziecka. Tylko że tego rodzaju wezwania jakimś dziwnym trafem nie przebijają się w mediach. Mam wręcz wrażenie, że niektóre media z fragmentów wypowiedzi, gestów i ich interpretacji wytwarzają sobie własnego papieża, który z papieżem prawdziwym, radykalnym ewangelizatorem, ma niewiele wspólnego. Usuwa się to, co nie pasuje do pewnego obrazu.

Znów poproszę o przykład.
Na przykład Ojciec Święty mówił, że głęboką niesprawiedliwością jest to, iż kobiety, które pełnią tę samą funkcję w pracy, zarabiają mniej niż mężczyźni. I że doświadczenie kobiet jest potrzebne w pracy. Tak, podobne słowa padły. Ale następne zdanie w tym kazaniu brzmiało: ale i tak najważniejsza, niepowtarzalna i niczym niezastępowalna rola kobiety jest w jej domu, gdzie tworzy ognisko domowe, staje się matką i żoną. I ta wypowiedź, niezwykle mocno doceniająca rolę tych kobiet, które się decydują na pracę w domu, a nie na pracę zawodową, albo łączą jedną i drugą, kosztem ogromnego wysiłku, nie została już przytoczona, bo było to niezgodne z obliczem papieża, którego chciano ubrać w szaty feministy.

Media zawsze tak selektywnie działają.

Tak, Jan Paweł II, przecież kochany przez media, także podlegał podobnej medialnej obróbce. Eliminowano z jego wypowiedzi wszystko to, co było niewygodne z punktu widzenia moralnego czy politycznego, w głębokim rozumieniu polityki jako troski o dobro wspólne. Kazanie w Wadowicach sprowadzono do kremówek. A mówiło ono o tym, czym jest patriotyzm, miłość małej ojczyzny. Z tej niezwykle głębokiej katechezy wyciągnięto dwa zdania, fragment o kremówkach, które przedstawiono jak całość. Z papieżem Franciszkiem robi się podobnie, tylko na skalę światową, tworząc papieskie simulacrum.

Słucham tego, co Pan mówi, ale gdyby zaczął Pan twierdzić, że do tych medialnych "odbić" sprowadza się cała tajemnica oddziaływania papieża Franciszka na ludzi i całe to wrażenie nowości, jakie wniósł w Kościół, zaczęlibyśmy być w sporze.
Ależ nie będziemy się w tym punkcie spierać. Zgadzam się z tezą, że ten pontyfikat jest inny i ciekawy. Moim zdaniem, on jest nawet ciekawszy, kiedy postrzega się go w całości, niż kiedy postrzega się go przez pryzmat medialnych fałszerstw i mistyfikacji. Tak, to jest inny papież, inny już choćby dlatego, że pochodzi z innego kontynentu. Ma doświadczenie innego Kościoła.

W czym się to wyraża?
W Ameryce Łacińskiej problem bogactwa i biedy jest niezwykle realny. Jeśli w Argentynie 98 proc. dóbr jest w posiadaniu 2 proc. mieszkańców, trudno nie apelować o zwykłą sprawiedliwość. Papież jest synem tego Kościoła, więc patrzy na Kościół globalny inaczej. Patrzy też z innego miejsca. W Europie jesteśmy przyzwyczajeni do myśli, że to Europa była centrum chrześcijaństwa. Papież Franciszek ma już świadomość, jako człowiek pochodzący spoza naszego kontynentu, że to centrum przesunęło się do Azji, Afryki i w pewnym stopniu do Ameryki Łacińskiej. Tamte kontynenty będą nadawać ton kolejnym pokoleniom, ze wszystkimi tego ogromnymi szansami, jak i brakami.

Ale chyba nie pozaeuropejskie pochodzenie papieża jest głównym powodem "efektu nowości".

Jego pontyfikat jest bardzo ewangelizacyjny. Jeśli można powiedzieć, że pontyfikat Jana Pawła II był duszpasterski i antropologiczny, pontyfikat Benedykta XVI był teologiczny i liturgiczny, to za Franciszka mamy pontyfikat ewangelizacyjny. Podstawowym wezwaniem tego pontyfikatu, parafrazując znane stwierdzenie, jest "ewangelizacja, głupcze". Wszystko inne się nie liczy, wszystko inne nie ma znaczenia. Mamy ewangelizować wszystkimi możliwymi środkami, oczywiście godziwymi moralnie. Można w tym celu zmieniać zakorzenione tradycje. Jeśli przeszkadza nam tytulatura, to ją wyrzucamy. Jeśli uznajemy, że obmywanie nóg tylko mężczyznom przestało być zrozumiałe, nadajemy temu rytuałowi nowe znaczenie i obmywamy nogi także kobietom, i to nie katoliczkom, a muzułmankom. To tego typu papież.

Ewangelizujący, czyli taki, który chce być przekonujący dla nieprzekonanych do Ewangelii.

To bycie przekonującym oparte jest na świadomości, że mamy światu do zaoferowania coś, co musi być mu przekazane. Chrystus musi być przekazywany i środki muszą być dobrane tak, by dotrzeć do ludzi, a nie trzymać się tradycyjnych metod. Bo cóż z tego, że są one zacne, skoro są niespecjalnie skuteczne. To bardzo charakterystyczna cecha tego pontyfikatu. A trzecia, nie tak bardzo nowa, bo Jan Paweł II, zwłaszcza w pierwszym okresie pontyfikatu, był w tym bardzo podobny, polega na tym, że papież Franciszek jest bardzo bliski ludziom. On chce być blisko ludzi i chce być z ludźmi. Ludzie to widzą. I dlatego zaczynają go kochać.

Po to, by być blisko ludzi, zamieszkał w Domu Świętej Marty, a nie w papieskich apartamentach. Nie chodziło o oszczędności.
Tak o tym papież mówi - że nie chodziło o standard, tylko o to, żeby być z ludźmi, nie zostać od nich odciętym. Jak ten papież wybiega do ludzi! Nie dziwię się służbom, które go ochraniają, że nie są zadowolone, jak w Brazylii wybiegał do ludzi i ściskał ich ręce. To wystawia na szwank jego bezpieczeństwo, ale niezwykle buduje autorytet Ojca Świętego i miłość do niego. No i wreszcie te jego słynne telefony, które wykonuje. O części z nich wiemy, o części nie słyszeliśmy. Pokazują one, że to pasterz gotów wyjść do każdego i z każdym porozmawiać.

O jeden z tych telefonów zaraz zapytam, ale najpierw zapytam jeszcze o tę bliskość - w adhortacji Franciszka "Evangelii Gaudium" jest takie zdanie: "Dobry Pasterz nie usiłuje sądzić, lecz kochać". Czy powodem, dla którego ludzie pokochali Franciszka, nie jest to, że najpierw kocha, a nie sądzi?

To oczywiście jest ważne. Ale to nie jest nowość. U Jana Pawła II czy Benedykta XVI także odnajdziemy katechezę miłosierdzia. Nowe jest to, że papież mówi to tak bardzo wprost, jednoznacznie, a zarazem codziennie. To jego siła. Jego siłą są też te codzienne homilie, które znamy jedynie we fragmentach, bo tylko tak są referowane przez Radio Watykańskie. To takie homilie dobrego, wyrozumiałego, kochającego swoich wiernych proboszcza. Proboszcza świata. Mówi on tak: Dzisiaj pomyślcie o tym, czy powinniście plotkować. A następnego dnia mówi: Pomyślcie o tym, żeby podziękować Bogu za księży, których macie. Żeby wam te nieliczne upadłe drzewa nie przesłaniały lasu, który rośnie.

Upadłe drzewa, czyli kapłani gorszący.

Tak, tacy są, ale chodzi o to, żeby nie przesłonili oni reszty, całego wielkiego lasu. Innego dnia mówi: Nawróćcie się w tej i tej sprawie. To słowa, które naprawdę mogłyby być głoszone w kościele parafialnym do zwykłych wiernych. One budują tę wielką bliskość. Człowiek ma poczucie, że Ojciec Święty w tym, co mówi i o czym mówi, jest blisko nas.

Proboszcz świata, który każdego swojego parafianina ma w sercu.
Mam wrażenie, że ksiądz Don Camillo, bohater książek Guareschiego, przy wszystkich różnicach, bo Don Camillo był oczywiście cholerykiem, to podobny styl duszpasterzowania. Taki pasterz jest blisko także tych, z którymi się nie dogaduje, z którymi się różni. Jest blisko nich, bo jest także ich proboszczem. Trudno, to komunista, ale jestem blisko niego i jak będzie mnie potrzebował, to, naturalnie, do niego pójdę.

Ten telefon papieża, który zrobił na mnie największe wrażenie: telefon do Anny Romano i reakcja papieża na obawy tej kobiety, że jej nieślubnego dziecka nikt nie będzie chciał ochrzcić. To ja je ochrzczę - powiedział na to papież. Czy to właśnie nie jest Kościół, który nie osądza, tylko kocha? I czy ta kobieta, rozwódka z nieślubnym dzieckiem, nie miała powodów obawiać się, że bezduszny, administracyjny Kościół jej nie przyjmie? A czy nie jest tak, że ludzie ufają papieżowi, bo widzą, że chce ten zadufany w sobie Kościół przemienić?
Trochę Kościół znam, a takiego bezdusznego Kościoła nie znam.

Oj, mógłbym Panu opowiedzieć o ludziach, którzy nie mogli się doprosić w parafii chrztu dla dziecka, dlatego że żyli bez ślubu.
Może w pierwszym momencie taki się on wydaje, ale gdy się wejdzie w Kościół głębiej, okazuje się, że ogromna część duchownych taka nie jest. Zdarzają się oczywiście bezduszni biurokraci, ale jest ich niewielu. A po drugie, w tym konkretnym telefonie mnie zafascynowało jeszcze coś innego - zwróciłbym uwagę na obronę życia, bo przypomnę, że ta kobieta, namawiana do tego przez ojca dziecka, zastanawiała się, czy ciąży nie usunąć. To było szczególne przypomnienie dla chrześcijan, dla obrońców życia, że od dobrego prowadzenia się, choć to jest ważne, od oceniania, ważniejsze jest to, że ta kobieta znalazła w sobie odwagę, żeby urodzić dziecko. I czymś wspaniałym jest, że Ojciec Święty może jej to dziecko ochrzcić.

Chciałem jeszcze zapytać w tym wszystkim o Pana, o Tomasza Terlikowskiego. Czy wspominając parokrotnie w swojej książce o "zasiedziałych chrześcijanach" i o tym, jaki wpływ ma na nich papież, nie miał Pan na myśli siebie?
(Śmiech) Oczywiście, że tak. Jako zawodowy katolik, pewnie mam tendencję, żeby być jak ten starszy brat z przypowieści o miłosiernym ojcu i o synu marnotrawnym.

Starszy brat, który gorszył się przyjęciem, jakie ojciec zgotował na cześć grzesznego, marnotrawnego syna.
Myślę, że wielu z nas ukrywa w sobie takie trochę faryzejskie myślenie starszego brata. Dla mnie katecheza papieża Franciszka jest mocnym przypomnieniem o czymś, o czym niby wszyscy wiemy: że Kościół jest dla wszystkich, a przede wszystkim jest dla grzeszników. Bo gdyby nie było w nim miejsca dla grzeszników, nie byłoby w nim miejsca także dla mnie. Papież Franciszek przypomina o tym bardzo mocno: Kościół naprawdę jest dla grzeszników i naprawdę mamy przyjąć każdego, kto chce przyjść do Chrystusa.

To taki pasterz, który zostawia 99 owiec i idzie szukać tej jednej zagubionej.

Chociaż tych 99 zostawionych pewnie wtedy pobekuje ze złością. Ale każdy z nas może być taką owcą, która się zagubi. Jeśli ktoś stoi, niech baczy, by nie upadł. To bardzo ożywcza i pomagająca w odbudowywaniu własnej relacji z Panem Bogiem myśl.

Wróćmy na koniec do medialnego obrazu papieża Franciszka. Pana zdaniem, rozbije się on prędzej czy później o rzeczywistość, bo papież ani na jotę nie odstąpi od doktryny Kościoła?

I wtedy pojawi się rozżalenie czy może nawet złość. Mieliśmy do czynienia z taką sytuacją, w mniejszej oczywiście skali, bo media były inne, w przypadku Pawła VI. Media i także część hierarchów rozbudzili nadzieję, że zmieni on doktrynę Kościoła w sprawie antykoncepcji. Ale Paweł VI nie zmienił tej doktryny, tylko ją potwierdził. Spowodowało to straszliwe rozgoryczenie i wielki medialny szum, który uderzył w Pawła VI po dobrym początku jego pontyfikatu i ciepłym przyjęciu go przez media. I papież nie potrafił znaleźć na nowo klucza do mediów. Zrobił to dopiero Jan Paweł II, ze swoim zupełnie innym typem posługiwania.

Podobnie może być z papieżem Franciszkiem?
Myślę, że Ojciec Święty jest świadomy tego, że to może się tak skończyć, ale jednocześnie wierzę, że ma na to jakiś pomysł. A pomysły komunikacyjne, jak widać, ma świetne. Dla części tych, którzy go teraz kochają, choć niekoniecznie słuchają, gorzką pigułkę prawdy przemyci w jak najsłodszym opakowaniu miłosierdzia. Bo doktryna jest także ważna dla papieża Franciszka, wielokrotnie o tym przypominał.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki