Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustawa "o bestiach". Nie da się kontrolować osób stwarzających zagrożenie

Tomasz Słomczyński
Narzędzie, które dostali policjanci, przypomina widelec, którym trzeba zjeść zupę. Wyjątkowo niesmaczną
Narzędzie, które dostali policjanci, przypomina widelec, którym trzeba zjeść zupę. Wyjątkowo niesmaczną
O możliwym wyjściu na wolność Mariusza Trynkiewicza, szatana z Piotrkowa, napisano już chyba wszystko. Opinia publiczna jest zapewniana o pełnej gotowości policji. W programach informacyjnych pokazuje się supernowoczesne pojazdy, za pomocą których armia funkcjonariuszy będzie śledzić każdy krok wszystkich niebezpiecznych morderców - wszak Trynkiewicz wcale nie jest jedynym, który w najbliższym czasie wyjdzie na wolność. Wygląda więc na to, że dzięki ustawie, którą podpisał ostatnio prezydent RP, możemy czuć się bezpieczni.

Tym bardziej, że w ostatni czwartek, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, uspokajał sam komendant główny policji nadinspektor Marek Działoszyński. Powiedział też, że policja "bardzo się cieszy", że ustawa o izolacji niebezpiecznych przestępców w specjalnych ośrodkach powstała i dodał, że funkcjonariusze przygotowują się do jej skutecznego wdrożenia.

Być może cieszy się komendant główny, ale policyjnym "dołom" wcale do śmiechu nie jest. Słuchając tego, co (niechętnie) przyznają, poczucie bezpieczeństwa pryska jak bańka mydlana.

***
Oczywiste jest, że wrzawa medialna wkrótce ucichnie. Działania policji, które teraz są priorytetowe, z czasem staną się rutynowymi.

W tej sytuacji nasze bezpieczeństwo w dużej mierze będzie zależeć od jakości rozwiązań systemowych i narzędzi, którymi policjanci będą mogli się posłużyć.

A wątpliwości, zasadniczo, są dwie.
Pierwsza dotyczy wprowadzanej obecnie ustawy - wynika z niej, że policja może nie mieć narzędzi formalno-prawnych, żeby objąć pełną inwigilacją (tak, jak się to przedstawia w mediach) niebezpiecznych morderców i gwałcicieli.

Druga wątpliwość dotyczy już samej praktyki działania policji - tu, zamiast wierzyć na słowo generałom z Komendy Głównej, lepiej wsłuchać się w głosy policjantów, którzy na co dzień spędzają długie godziny na obserwacjach przestępców.

***
Po pierwsze i najważniejsze - należy pamiętać, że z formalnego punktu widzenia, mury więzienia opuści człowiek wolny, wobec którego należy stosować domniemanie niewinności, który w świetle prawa musi być przez organy ścigania traktowany dokładnie tak samo, jak każdy obywatel.

Koniec i kropka, tu nie ma żadnych wątpliwości, niezależnie od tego, jakie odczucie wobec tej sytuacji będą mieli sami funkcjonariusze i tak zwana opinia publiczna.

Przypomnijmy: nowe rozwiązania prawne wcale nie dotyczą tylko osób skazanych kiedyś na karę śmierci, którą potem zamieniono na 25 lat wiezienia. Ustawa reguluje postępowanie wobec wszystkich prawomocnie skazanych przestępców, u których podczas odbywania kary (w systemie terapeutycznym) występowały zaburzenia psychiczne (upośledzenie umysłowe, zaburzenia osobowości lub zaburzenia preferencji seksualnych).

Poza tym - stwierdzone zaburzenia "mają taki charakter lub takie nasilenie, że zachodzi co najmniej wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy" - a chodzi tu o ciężkie przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej. Takiego człowieka ustawa nazywa "osobą stwarzającą zagrożenie". Takich osób "stwarzających zagrożenie" w polskich więzieniach siedzą dziesiątki albo i setki.

Dyrektor zakładu karnego lub aresztu śledczego ma złożyć wniosek do sądu o uznanie osadzonego za "osobę stwarzającą zagrożenie". Sąd ma dwa wyjścia w takiej sytuacji.

Po pierwsze - może umieścić taką osobę w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym. Jak dotychczas, utworzono jeden taki ośrodek w Polsce, w Gostyninie, przygotowano w nim 10 miejsc dla "pacjentów" - bo ludzie ci, jako chorzy, tak właśnie będą nazywani.

Po drugie zaś sąd może zdecydować o wypuszczeniu kogoś takiego na wolność i zastosowaniu tzw. "nadzoru prewencyjnego". Właśnie w tym drugim przypadku na scenę wkracza policja, która ów nadzór ma realizować.

***
Jeden z rozdziałów ustawy precyzuje, jak taki nadzór prewencyjny ma wyglądać.
W ustawie czytamy: "Policja, dla zrealizowania celów nadzoru prewencyjnego, może prowadzić czynności operacyjno-rozpoznawcze".

Policjanci bardzo niechętnie mówią, czym w rzeczywistości są takie czynności. Zasłaniają się "kuchnią policyjną", niejawnością tych informacji. Szczegóły ujawniają tylko nieoficjalnie. Przyznają, że czynności operacyjno-rozpoznawcze to głównie wywiad środowiskowy i krótkotrwała obserwacja. Zwykle działania te uruchamia się, kiedy policja "coś wie", ale nie ma jeszcze nic konkretnego, kiedy dopiero zaczyna interesować się tematem, zaś osoba obserwowana nie ma zarzutów i nie ma jeszcze na nią żadnych dowodów.

Na tym etapie nie wolno zakładać podsłuchu, kontrolować maili, zaglądać do korespondencji, długotrwale obserwować, śledzić każdego kroku. Gdyby policja to uczyniła - choćby w stosunku do Trynkiewicza i jemu podobnych - złamałaby prawo lub - w najlepszym przypadku - działała na jego granicy. Tak czy inaczej, funkcjonariusze naraziliby się na surowe konsekwencje.
Kiedy więc policja zacznie inwigilować "na poważnie"? Może być tak, że nigdy tego nie zrobi.

W ustawie zapisano: "Jeżeli weryfikacja informacji (uzyskanych w wyniku czynności operacyjno-rozpoznawczych) napotyka trudności lub jeżeli zachodzi uzasadniona obawa, że osoba, wobec której zastosowano nadzór prewencyjny, czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa, (…) sąd może zarządzić kontrolę operacyjną".

Kontrola operacyjna to już cięższa kategoria - w jej ramach zakłada się podsłuchy, kontroluje korespondencję i stale obserwuje się i śledzi "figuranta".

Tylko, żeby ją zastosować, trzeba przebrnąć przez wewnętrzną procedurę w policji, złożyć wniosek do sądu, następnie sąd musi rozpatrzyć taki wniosek - w oparciu o dowody, jakie policja mu przedłoży. W tym przypadku - dowody na co? Jakie?
I tak co trzy miesiące - nowe dowody, nowe posiedzenie sądu...

***
Wróćmy do zapisu z ustawy. Wynika z niego jasno, że żeby kontrolę operacyjną móc zastosować, muszą być ku temu podstawy. "Weryfikacja informacji musi napotykać trudności". Albo: "Musi zachodzić uzasadniona obawa, że trwają przygotowania do przestępstwa".

W tym miejscu trzeba skonfrontować proponowane rozwiązania prawne z praktyką działania policji. Wszyscy wypowiadający się policjanci muszą, ze zrozumiałych względów, pozostać anonimowi. Są to doświadczeni oficerowie.

- Mogę sobie wyobrazić, że osoba taka zgłasza nam się regularnie na komendę, nie sprawia nam żadnych trudności. Informacje, które nam przekazuje - o zatrudnieniu, miejscu zamieszkania, uczęszczaniu na terapię, bez trudu weryfikujemy. Wszystko jest więc w porządku. I trwa to latami... Nie mamy wówczas żadnych podstaw do tego, żeby wnioskować o kontrolę operacyjną.

- A jeśli chodzi o wspomniane w ustawie "przygotowania do przestępstwa"?

Policjant kwituje to śmiechem.
- A jak pan myśli, jak gwałciciel przygotowuje się do przestępstwa? Obawiam się, że co rano może być przygotowany, nie wykonując żadnych szczególnych czynności.

Policjant tłumaczy dalej, że kontrola operacyjna to jest narzędzie, które sprawdza się w przypadku rozpracowywania przestępczości zorganizowanej. Gdy ktoś chce handlować narkotykami, musi je najpierw zakupić, stworzyć siatkę dilerów itd. A jeśli ktoś chce zgwałcić dziecko... Czy będzie o tym rozmawiał przez telefon ze znajomymi? Czy będzie wysyłał maile?

***
O rozwiązaniach zawartych w ustawie wypowiadają się policjanci:
- Nie ma faktycznej możliwości sprawowania nadzoru nad taką osobą. Możemy kogoś przyłapać na tym, że kłamie, ale nie możemy przewidzieć, że ktoś będzie kłamał...

Można założyć taki scenariusz: po 25 latach więzienia ktoś taki nie ma gdzie pójść, nie ma miejsca zameldowania, jest osobą bezdomną. Błąka się po altanach ogrodowych, pustostanach, dworcach.

- Trzeba pamiętać też, że to są osoby, które zostały wykluczone ze społeczeństwa dwadzieścia parę lat temu. Więc one nie będą korzystały z komputera, internetu. Nie będziemy wiedzieli, że ktoś taki czegoś szuka... To będą samotnicy, którzy będą żyli po jakichś melinach. Czy pan sobie wyobraża, że policjant będzie chodził za nim krok w krok, dzień i noc, po tych wszystkich melinach? Że będzie towarzyszył mu przy alkoholowych libacjach w krzakach? A jak wsiądzie w pociąg i wyjedzie na drugi koniec Polski? Wtedy złamie warunki dozoru i będzie podstawa, żeby go zatrzymać. Ale ile minie czasu, zanim zostanie namierzony? Zresztą komuś takiemu nie można zabronić wyjazdu do innego miasta czy innego kraju - pod warunkiem, że taką chęć zgłosi.

- Będziemy wysyłać za nim papierowe teczki z dokumentacją, będą jeździć po komendach za nim po całej Polsce albo i Europie... Załóżmy, że jednak będzie się stawiał na komendzie o wyznaczonych porach. A potem będzie wracał z policji, będzie szedł przez działki, zobaczy samotną dziewczynkę, strzeli mu coś do głowy - i już, tragedia gotowa. Bo tego typu przestępcy działają na zasadzie impulsu.

***
Obydwaj nasi rozmówcy zgadzają się co do tego, że nowa ustawa to jest zrzucanie na policję odpowiedzialności za lata zaniedbań władz. To jest nakładanie na funkcjonariuszy niewykonalnego zadania. Co do samych narzędzi prawnych, o których wspominają politycy i szef policji? To tak, jakby dać komuś widelec i kazać mu zjeść zupę. Wyjątkowo mało smaczną.
I nie zmienią tego faktu entuzjastyczne wypowiedzi Marka Działoszyńskiego.

Jakie więc rozwiązanie widzą doświadczeni policjanci? Odpowiadają krótko: albo bezpieczeństwo, albo prawa człowieka. Obrączka na nogę, kastracja chemiczna.

- Jeśli ktoś jest chory, jeśli mózg u niego funkcjonuje nie tak, jak powinien, to policjant nie jest kimś, kto powinien ten problem rozwiązywać.

***
Służba Więzienna przekazała policji listę 40 nazwisk osadzonych. Są to potencjalne "osoby stwarzające zagrożenie". W stosunku do nich może być stosowany nadzór prewencyjny lub mogą one być izolowane w specjalnych ośrodkach. Lista ma charakter roboczy i jeszcze niczego nie przesądza - zapewnia ppłk Jarosław Góra, rzecznik prasowy SW.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki