Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zoran Sretenović, trener Polpharmy: W koszykówce obrona to najlepszy atak

Ewa Macholla
Rozmowa z Zoranem Sretenoviciem, nowym trenerem Polpharmy Starogard Gdański.

- Co czuje Pan po powrocie do Polski?

- Cieszę się, że znowu jestem w Polsce, bo trzy lata spędzone w tym kraju to był dla mnie bardzo ważny okres, jeśli chodzi o moją karierę zawodniczą. Naprawdę się dobrze tutaj czułem i mam nadzieję, że tak będzie i teraz, po latach. Polskę mam w sercu.

- Dlaczego wybrał Pan polski klub grający w Tauron Basket Lidze, a nie na przykład niemiecką drużynę z Bundesligi, gdzie też otrzymał Pan propozycję pracy?

- Mogę śmiało powiedzieć, że duży wpływ na moją decyzję miały właśnie wspaniałe wspomnienia o polskiej lidze i polskiej koszykówce. Muszę przyznać, że w obu klubach była podobna sytuacja. Miałem zacząć pracę w trakcie sezonu. To trudne zadanie, bo jako trener nie buduję zespołu, nie pracuję z nim przed sezonem. W obu przypadkach nie mogłem postawić swoich warunków, ale zwyciężył sentyment do Polski i to, że znam tutejsze realia. Teraz czeka nas bardzo dużo pracy, ale damy radę. Żaden trener w tej sytuacji nie może powiedzieć, że uda się szybko wszystko zrobić, ale będziemy się starać.

- Nie da się uniknąć porównań z poprzednim sezonem, kiedy to ówczesny trener Milija Bogicević stawiał głównie na obronę i Polpharma traciła średnio w meczu nieco ponad 70 punktów. Czy Pan również w tym upatruje sukcesu drużyny i teraz można się spodziewać, że Polpharma stanie się najlepiej broniącą drużyną w lidze?

- Oczywiście, że tak. Moja filozofia jest prosta - obrona to najlepszy atak w koszykówce. Pracowałem z Miliją, był moim asystentem w drużynie Budocnosti Podgorica, i wiem, jaką Milija lubi grać koszykówkę. Mój pomysł na grę drużyny jest podobny. Ważna jest mocna obrona, a w ataku trzeba grać bardzo inteligentnie. Musimy zdyscyplinować się w ataku. Jak gracze muszą włożyć dużo siły do gry w obronie, to potem w ataku szanują każdą piłkę. Zawodnik będzie traktował każdą piłkę jak złoto, nie będzie przypadkowych podań.

- Bogicević, jak wielokrotnie podkreślano, z przeciętnych zawodników stworzył drużynę brązowych medalistów. Pan, mimo złego bilansu na początku sezonu, jest tak naprawdę w lepszej sytuacji. Jeśli chodzi o Polaków, to wielu z nich jest ponad przeciętnością. Jest utytułowany Kamil Chanas, Robert Skibniewski czy doświadczony Tomasz Cielebąk. Zrobi Pan z tej ekipy silny kolektyw?

- Muszę powiedzieć, że jest to moje pierwsze zadanie. Jak jest mocno zgrana drużyna, to wtedy wszystko można zrobić. Jest to też dość trudne, bo nie zawsze jak masz dobrych zawodników, to udaje się stworzyć kolektyw. Czasem są to indywidualności, którym trudno jest grać zespołowo. Teraz muszę przede wszystkim spróbować stworzyć atmosferę i zrobić wszystko, żeby scalić drużynę.

- Poznał Pan nieco styl gry Polpharmy. Na co Pan zwrócił uwagę i czy dużo pracy przed wami?

- Muszę powiedzieć, że bardzo szybko podjąłem decyzję o poprowadzeniu Polpharmy i tak naprawdę nie poznałem w 100 procentach tej drużyny. Znam ją tylko z rozmów z kolegami czy z prezesem. Co jest do poprawy? Trzy razy Polpharma przegrała mecz, mimo że wcześniej wypracowała sporą przewagę. Musimy sprawdzić, co się stało, co było tego przyczyną. Może problem tkwi w głowach zawodników? Poza tym Polpharma traci za dużo punktów, to trzeba zmienić. Albo jest słaba obrona i wszyscy się skupiają na ataku, albo zawodnicy byli źle przygotowani do tych meczów. Jak nie masz siły, to nie masz koncentracji i gra odbywa się na oślep. Poza tym nie możesz grać w obronie, jak nie masz siły.

- Doszło do nietypowej sytuacji. W klubie spotyka się dwóch byłych świetnych zawodników. Czy to ułatwia pracę, czy lepiej się pracuje z prezesem, który zna realia koszykówki i spędził sporo minut na parkiecie?

- Na pewno dużo łatwiej pracować z osobą, która doskonale wie, o co chodzi w koszykówce. Nie boję się pracy z prezesem czy też tego, że być może chciałby ingerować w moje zadania, gdyż wiem, że był dobrym zawodnikiem i świetnie zna filozofię tego sportu. Może mieć nieco odmienne zdanie, ale w 90 procentach będziemy myśleć tak samo. Jak będę miał jakiś problem, to wiem, że prezesowi nie trzeba będzie tego zbytnio tłumaczyć, bo on to zrozumie.

- A jak zapamiętał Pan Romana Olszewskiego z czasów gry w polskiej ekstraklasie?

- To był bardzo dobry zawodnik. Było to co prawda dawno i graliśmy w przeciwnych drużynach. Prezes był zawodnikiem Anwilu i stoczyliśmy niejeden trudny pojedynek, walczyliśmy zwykle do samego końca, a zwycięzca został wyłoniony w końcowych sekundach spotkania.

- Starogard jest miastem miłośników koszykówki i może się Pan spodziewać gorącego przyjęcia przez kibiców. Jednak bilans spotkań jest poniżej oczekiwań sponsora, władz klubu i kibiców. Trudno pracować będzie pod taką presją?

- Na pewno nie jest łatwo, gdy trener przyjeżdża do zespołu w trakcie sezonu i musi wszystko poukładać. Jak podpisywałem kontrakt, to ustaliłem sobie cel. Widzę, że zespół jest dobry, ale potrzeba czasu i wspólnej pracy. Kibice i sponsorzy oczekują natychmiastowej poprawy. Nie mogę tego obiecać już podczas meczu z Anwilem, ale możemy przecież spróbować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki