Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech każdy uderzy się we własne piersi

Dariusz Szreter
Co do jednego chyba wszyscy jesteśmy zgodni: stała się rzecz straszna i bez precedensu. W demokratycznej Polsce zamordowano człowieka z powodu jego przekonań i przynależności partyjnej. To czarny dzień nie tylko dla Prawa i Sprawiedliwości, ale całej Polski.

Za wcześnie jednak na wyciąganie na tej podstawie twardych wniosków, stawianie oskarżeń pod adresem konkretnych osób, poza samym sprawcą. To motywy, które nim kierowały oraz stan jego poczytalności są kluczem do wyjaśnienia i zinterpretowania tego, co stało się wczoraj w Łodzi. Z kategorycznymi osądami warto więc zaczekać do chwili, kiedy znane będą jego zeznania, a on sam zostanie przebadany przez biegłych.

Niezależnie od tego, to tragiczne wydarzenie faktycznie musi wywołać u uczestników debaty politycznej zapalenie się czerwonej lampki. To, że nasilenie nienawiści osiągnęło poziom krytyczny, nie ulega wątpliwości. Określenie "wojna polsko-polska", jakkolwiek niefortunne, oddaje stan wielu umysłów i to wcale nie wywołany w momencie, gdy Andrzej Wajda wypowiadał te słowa, ale trwający od wyborów 2005 roku. Jeżeli chcemy położyć temu kres, nie wolno zrzucać całej winy na jedną ze stron. Jeśli przypominamy wezwanie do "dorzynania watah", to nie zapominajmy też o niedawnej uwadze o konieczności powieszenia Palikota na gałęzi. Wypominanie sobie nawzajem, jak kto komu naubliżał, z pewnością nie jest drogą do porozumienia. Słuszniejsze i skuteczniejsze byłoby, gdyby każdy uderzył się we własne piersi.

Skoro już o tym mowa, to nie sposób przemilczeć roli mediów w tym konflikcie. Większości z nich jest on bardzo na rękę, bowiem zapewnia stały dopływ informacji wywołujących emocje u odbiorców, a więc tych najwyżej cenionych. W 2002 roku, jeszcze przed wybuchem afery Rywina, byłem w "Dzienniku Bałtyckim" szefem działu politycznego. Jaką męczarnią było wtedy przygotowanie kilku informacji politycznych dziennie! A dziś? Wystarczy podsunąć mikrofon dowolnemu posłowi i zapytać o cokolwiek związanego z jego oponentami. W odpowiedzi natychmiast pojawia się jakiś siarczysty epitet. Teraz z tym epitetem dziennikarz biegnie do drugiej strony: Co pan sądzi, że poseł X powiedział tak o waszej ostatniej inicjatywie? Tak powiedział? Nic dziwnego, przecież wiadomo, że to... i tu znów leci mniej lub bardziej wyszukana wiącha. A reporter zaciera ręce.

Sam miałem dylemat dwa tygodnie temu, kiedy dostałem do "Rejsów" wywiad z b. minister Anną Fotygą. Wiedziałem, że z punktu widzenia cytowalności, liczby odsłon w internecie etc. to będzie hit. Z drugiej strony oceniłem, że puszczanie "między ludzi" niektórych dość ekscentrycznych, żeby nie powiedzieć skrajnych, opinii pani minister nie przysłuży się podniesieniu jakości debaty publicznej ani jej racjonalności. Za jedną z takich "przegiętych" wypowiedzi uznałem tę o poczuciu fizycznego zagrożenia, które towarzyszy politykom PiS. Dziś te słowa brzmią jak memento, znak, że warto się nawzajem uważniej słuchać. Byle rzeczywiście NAWZAJEM, bo demokracja to równe prawo WSZYSTKICH do życzliwego wysłuchania ich racji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Niech każdy uderzy się we własne piersi - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki