Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Proces gimnazjalistów oskarżonych o znęcanie się nad Anią za zamkniętymi drzwiami

Tomasz Słomczyński
Paweł Relikowski
W środę przed gdańskim sądem ruszył od nowa głośny proces, w którym na ławie oskarżonych zasiada pięciu byłych gimnazjalistów. Sąd ponownie będzie rozstrzygał, czy są oni winni samobójczej śmierci Ani, koleżanki ze szkoły. Ujawniona przez "Dziennik Bałtycki" sprawa odbiła się głośnym echem w całej Polsce. Proces odbywa się za zamkniętymi drzwiami.

Przypomnijmy, co działo się po tragicznej dacie śmierci Ani - 21 października 2006. Dzień wcześniej podczas lekcji języka polskiego w Gimnazjum nr 2 w Gdańsku kilku chłopców zaczepiało 14-letnią Anię, jeden z nich sfilmował zajście telefonem komórkowym. Ania wybiegła z klasy. Dzień później, w dniu swojej śmierci, dziewczyna zwierzyła się koleżance, że chce się powiesić. 26 października gimnazjaliści trafili na trzy miesiące do schronisk dla nieletnich. 3 listopada w Gimnazjum nr 2 minister edukacji Roman Giertych ogłosił w świetle kamer swój program "Zero tolerancji".

17 maja 2007 r.rozpoczął się proces, który trwał trzy i pół roku i nie doprowadził do żadnych ustaleń. Rozprawy toczyły się za zamkniętymi drzwiami. Nie wiadomo, co tak naprawdę działo się w szkole przed śmiercią Ani i czy można za to winić chłopców.

Ich obrońcy utrzymują, że nie doszło do niczego, co mogłoby wpłynąć na samobójczą decyzję Ani. Ich zdaniem, były to zwykłe "końskie zaloty".

Od śmierci dziewczynki minęły cztery lata. Proces rusza od nowa - mają zostać powtórzone wszystkie czynności. Dlaczego to trwa tak długo? Dlaczego konieczne jest powtarzanie całego procesu?

WIĘCEJ O TRAGICZNEJ ŚMIERCI ANI

Nauczycielki nie było wówczas w sali, ponieważ na polecenie dyrektora szkoły przygotowywała okolicznościowy apel. Dzień później dziewczynka popełniła w domu samobójstwo.
Sprawa, ujawniona przez "Dziennik Bałtycki", wstrząsnęła opinią publiczną i odbiła się głośnym echem w całej Polsce.

W maju 2007 r. rozpoczęło się postępowanie sądowe, nazywane przez media "procesem gimnazjalistów". Trwało ono 3,5 roku i nie doprowadziło do żadnych rozstrzygnięć. - Złożyły się na to okoliczności zewnętrzne - poinformował Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku. - Konieczne było uzyskanie opinii biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych z Krakowa. Czekaliśmy na nie wiele miesięcy. Kiedy okazało się, że przewodnicząca składu sędziowskiego po raz kolejny zachorowała, postanowiono odsunąć ją od sprawy.

W październiku 2010 r. rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku poinformował, że wiąże się to z koniecznością powtórzenia czynności procesowych. - Takie są przepisy - tłumaczy sędzia Tomasz Adamski. - Staramy się stworzyć jak najbardziej komfortowe warunki do pracy nowemu przewodniczącemu składu sędziowskiego. Pomaga mu specjalnie do tego celu wyznaczony asystent, zarezerwowano też salę. Wyznaczyliśmy pięć kolejnych terminów, co kilka dni. Jak poinformował sędzia Adamski, byłym gimnazjalistom nie grozi więzienie - są sądzeni jak osoby niepełnoletnie. Sąd może zastosować środki wychowawcze lub poprawcze, wśród nich - pobyt w zakładzie poprawczym.

W środę odbyła się pierwsza rozprawa nowego postępowania. Sąd przesłuchiwał byłych gimnazjalistów - dziś już pełnoletnich mężczyzn, i ich rodziców. Rozprawa, tak jak wszystkie poprzednie, odbywała się za zamkniętymi drzwiami.

Sędzia Tomasz Adamski przekonuje, że realne jest zakończenie procesu w ciągu najbliższych kilku miesięcy. - Do przesłuchania jest ponad 50 świadków. Ekspertyzy biegłych są już w aktach, nie będzie potrzeby ich ponownego zamawiania. Z biegłymi połączymy się za pomocą telekonferencji - tłumaczy sędzia Adamski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki