Miejskie służby pojawiły się, lecz nie zabrały nikomu towaru, choć zgodnie z wydanym w zeszłym tygodniu rozporządzeniem prezydenta Pawła Adamowicza, powinni go skonfiskować i przewieść na przechowanie do magazynów Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych. - Zależy nam przede wszystkim na tym, żeby skłonić kupców, by zmienili miejsce handlu, a nie na tym, by zabierać im towar - przekonuje Michał Piotrowski z biura prasowego gdańskiego magistratu.
Jednak kupców takie zapewnienia nie przekonują. Nie chcą wypowiadać pod nazwiskiem, bo obawiają się konsekwencji ze strony urzędników. W poniedziałek, pod LOT-em i po drugiej stronie ulicy miało być ich tyle co zwykle, czyli ponad 50, a pojawiło się niecałe 15 osób.
Kupcy są zdeterminowani i zapowiadają walkę o swoje miejsce, bo jak podkreślają, stoją ze straganem, bo jakoś muszą zarobić na chleb. - Nie wiem co zrobię jutro. Pewnie przyjdę znowu, bo jakoś muszę utrzymać rodzinę - mówi pani Żaneta, która wcześniej handlowała na targowisku przy ul. 3 maja.
- To jest moje miejsce pracy, gdzie mam iść, pod most? Przecież kraść nie będę, uczciwie zarabiam- denerwuje się pani Maria, sprzedająca ubrania.
- Są inne miejsca na handel. Reprezentacyjne Główne i Stare Miasto nie jest od tego, żeby kupczyć skarpetami na stołach- podkreśla Piotrowski.
Po likwidacji rynku obok Urzędu Pracy, gdzie wcześniej handlowała większość osób spod LOT-u, wspólnie z kupcami wybrano zastępczą lokalizację na nowy rynek. Handlujący przenieśli się na Zaspę, niedaleko hali ETC. Jednak niedawno wrócili do centrum. - Nie mamy tam klientów. Chcielibyśmy innej, równie atrakcyjnej lokalizacji co przy 3 Maja. To nie była sprawiedliwa zamiana. Planujemy założyć stowarzyszenie, które będzie walczyć o plac w środku miasta - mówi pani Magda, właścicielka kilku stoisk.
Ale urząd jest nieugięty. - Uzgadnialiśmy długo przenosiny na Zaspę, może kupcy powinni włożyć trochę więcej wysiłku w reklamę i promocję nowego miejsca pracy - mówi Piotrowski.
Kupcy nie chcą jednak wracać na targ poza centrum bo tam się nie zarabia. - Targowiska są opanowane przez kupców z zagranicy. Nie wiem, skąd oni biorą towar, ale sprzedają bluzkę za 20 zł, a ja taką samą za 25 zł kupuję w hurtowni. Pod LOT-em takiej konkurencji nie ma - wyjaśnia pani Marzena, która od poniedziałku do piątku rozstawiała swój kram.
Sprzedający podkreślają, że zainteresowanie ich towarem jest spore. -Ludzie kupują, bo jest taniej. Nie każdego stać na ubrania z galerii handlowych - mówią zgodnie.
Miejska akcja będzie trwała do skutku.
- Będziemy wysyłać patrole urzędników i straży miejskiej tak długo, aż te osoby na dobre zniechęcą się do rozstawiania stoisk - zapowiada Danuta Janczarek, sekretarz miasta Gdańska.
Po sprzątnięciu straganów pod LOT-em, pracownicy GZNK i Straż Miejska wyruszyły na ul. Długą i Długi Targ, a także pod halę Dominikańską. Urzędnicy zapowiadają, że w najbliższym czasie będą również zabierać towar tym, którzy nielegalnie rozstawiają się na chodnikach pod miejskimi targowiskami. Zgodnie z nowymi przepisami, kupcy mogą odebrać skonfiskowany towar. Jednak najpierw będą musieli przedstawić na niego faktury i zapłacić za magazynowanie.
Pierwszy tydzień kosztuje 92 zł, każdy kolejny 18 zł. Po roku magazynowania towaru właściciele stracą do niego prawo. O tym, co dalej stanie się z zarekwirowanym mieniem decydować będzie sąd.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?