Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plus minus. Czyli co w suchym doku piszczy

Artur Kiełbasiński
Czy ruszy produkcja w dawnej Stoczni Gdynia? Zapewne tak. Rozstrzygnięcie przetargu na "serce stoczni", czyli wielki dok i suwnicę, zakończyło się gigantycznym sukcesem Skarbu Państwa. Wystawione na sprzedaż składniki stoczniowego majątku sprzedano za blisko dwa razy drożej niż wynosiła cena wywoławcza.

Pytanie - czy sukces sprzedaży zmieni się na sukces w reanimacji przemysłu stoczniowego? Bo zagrożenia są poważne.

Po pierwsze, budżetowi zawsze brakuje środków. Więc teoretycznie powinno nas cieszyć, że zamiast 90 mln za dok zapłacono 170 mln zł. Teoretycznie. Bo prawdę powiedziawszy, wolałbym, aby Skarb Państwa zarobił na tej transakcji mniej, a inwestor - stocznia Crist - miała więcej środków na uruchomienie (i zabezpieczenie!) produkcji stoczniowej. Bo ten właśnie rynek należy do najbardziej ryzykownych na świecie.

Po drugie, poważnym problemem może być kwestia odbudowy wszystkich relacji z kooperantami przemysłu stoczniowego. Dużej części z tych firm już dzisiaj nie ma. Oczywiście, w miejsce zlikwidowanych polskich przedsiębiorstw weszły spółki z całego świata. Oznacza to jednak, że korzyści z uruchomienia produkcji stoczniowej mogą być mniejsze niż pierwotnie zakładano. Koszty produkcji mogą być większe niż kiedyś.

Po trzecie, wbrew pozorom zwerbowanie licznej i wykształconej załogi może być trudniejsze niż się w pierwszej chwili wydaje. "Elitarne" zawody stoczniowe to spawacze, rurarze, monterzy. Większość specjalistów z tych branż na długo przed likwidacją stoczni w Gdyni i Szczecinie znalazła stałe zatrudnienie za granicą i wcale nie musi mieć ochoty wracać do kraju.

Oczywiście - inwestycja w Gdyni ma też swoje dobre strony. Działalność stoczniowa nie będzie obciążona "ciężarem nadmiernej biurokracji". Nabywcą doku nie jest przypadkowy podmiot finansowy, ale klasyczny inwestor branżowy, mający doświadczenie i potrafiący zorganizować pracę lepiej niż w zlikwidowanych molochach stoczniowych. Wreszcie - wszystko wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach relacje kursowe będą na tyle zdrowe, że eksport będzie opłacalny. Przypomnijmy - przed kryzysem finansowym dolar kosztował niewiele ponad 2 zł. Dziś cena amerykańskiej waluty jest o blisko 50 proc. wyższa.

To wszystko daje ostrożną nadzieję. A czy uda się uruchomić produkcję w Gdyni? Osobiście czekam na to z niecierpliwością…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki