18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukąszenie egipskiej kaczki

Ryszarda Wojciechowska
Tomasz Bołt
To ukąszenie Hanna Goworowska-Adamska, anglistka z wykształcenia, nauczycielka w gdyńskiej trójce, przeżyła tuż przed pięćdziesiątymi urodzinami. Od tamtej pory jej choroba rozwija się błyskawicznie. Ale objawów można tylko pozazdrościć.

Zaliczają się do nich studia egiptologiczne na Uniwersytecie w Manchesterze, członkostwo w elitarnym Międzynarodowym Stowarzyszeniu Egiptologów i Stowarzyszeniu Miłośników Egiptu "Herhor" oraz opublikowanie powieści o królowej Hatszepsut. W planach są też kolejne pozycje książkowe .

I pomyśleć, że jeszcze przed trzema laty starożytny Egipt był dla Hani nudny. Pewnie dlatego, że niewiele o nim wiedziała. Teraz, kiedy z taką namiętnością odkrywa ten nieistniejący od wieków świat, dostrzega w nim nie tylko piramidy i mumie, ale przede wszystkim ludzi, którzy wtedy żyli, kochali, nienawidzili i cierpieli.

Mąż Hani, Stefan Adamski, nazywa żonę pieszczotliwie swoją plagą egipską. I tylko pilnuje, żeby ich mieszkania nie zamieniła w egipski grobowiec. Bo Hania potrafi zaszaleć. To szaleństwo objawia się na różne sposoby. Ostatnio kupiła pościel w egipskie akcenty. Wcześniej jednak oznajmiła Stefanowi, że jest zakochana w innym mężczyźnie. Przyjął to ze spokojną rezygnacją, zwłaszcza kiedy usłyszał, że chodzi o Senenmuta - osobnika, nieżyjącego od trzech i pół tysiąca lat. Senenmuta, podobnie jak pościel, Hania wprowadziła odważnie do ich sypialni, zdobiąc jego wizerunek inskrypcją z osobiście namalowanymi hieroglifami.

- Ale dla równowagi w naszej sypialni jest też oko Udżat, przynoszące szczęście oraz bogini Maat, wnosząca w dom harmonię i spokój - tłumaczy.

Stefan Adamski jest jej pierwszym recenzentem. Hania mówi, że to recenzent surowy. Całe życie wysoko podnosił im obojgu poprzeczkę. Mężowi podoba się to, że ona znalazła swoją drogę w życiu, chociaż jego akurat Egipt nie pociąga.

- W tym roku więc już tam nie jedziemy. Przyda się przerwa. Obiecałam mu. I będę kochaną żoną. Ale już w przyszłym roku nie wytrzymam - śmieje się Hania.

O co chodzi z tą grubą kobietą?

Każda pasja ma swój początek...

Cofamy się do czasu, kiedy miała 42 lata. I w życiu mocno utarty szlak. Szkoła, dom, dziecko, zakupy, gotowanie, pranie, prasowanie. W szkole poza nauczaniem języka angielskiego była także koordynatorem międzynarodowej matury. Dużo pracowała. 42 lata i zawał. Pomyślała wtedy, że za wcześnie na taką chorobę. Za wcześnie na to, żeby przejść na drugą stronę.

Po zawale jednak jeszcze intensywniej pracowała. Znowu szpital. Tym razem choroba kobieca. Na urlopie zdrowotnym powtarzała sobie, że coś trzeba w życiu zmienić. Rodzice namawiali ją, żeby zabrała się za doktorat. Ale Hania zamiast doktoratu wybrała kurs kroju i szycia.
- Co w zasadzie było blisko - żartuje.

Potem próbowała szukać innych pasji. Nic jej nie wciągało.

Zimą, dwa lata temu, Stefan stwierdził, że skoro jest tak paskudnie za oknami, to pojadą do Egiptu. Hanka najpierw zaprotestowała, że "fokowisko", czyli tam, gdzie się tylko leży i smaży na słońcu, nie dla niej. Wybrali więc objazdówkę, z rejsem po Nilu, zwiedzaniem Kairu.

To był jej pierwszy raz w Egipcie. I nie od razu zaiskrzyło. Nie od razu doznała ukąszenia egipskiej kaczki.

- To określenie usłyszałam po raz pierwszy od egiptologa profesora Andrzeja Niwińskiego, który mi wytłumaczył, że jak kaczka raz ukąsi, to człowiek na zawsze jest stracony dla starożytnego Egiptu - wyjaśnia Hania.

Ten pierwszy błysk? Wraca pamięcią do świątyni Hatszepsut i do scenki wykutej w ścianie. Zobaczyła kobiety prowadzące inną, bardzo grubą kobietę. Nie wiedziała, co to jest ani co znaczy. Usiadła naprzeciwko i zatopiła się w przyglądaniu. Mąż powiedział, że czas wracać do autokaru.

- Chyba zwariowałeś. Nigdzie nie idę. Zostaję. Ja się w tym zakochałam - próbowała oponować.
Z czasem odkryła, że to, co ją wtedy tak olśniło, przedstawiało matkę królowej Hatszepsut, prowadzoną do porodu.

- To chyba jedyny wizerunek kobiety ciężarnej w starożytnym Egipcie - wyjaśnia Hania.
Po powrocie ten relief jej się śnił.

- Jak nic, ukąszenie kaczki - śmieje się.

W księgarni trafiła na książkę profesor Noblecourt o królowej Hatszepsut. Kupiła. I w niej utonęła.
Potem zaczęła szukać innych informacji o starożytnym Egipcie. Miała szczęście. W internecie znalazła publikację profesora Niwińskiego z Uniwersytetu Warszawskiego o Tebach Stubramnych oraz o jego misji skalnej, którą prowadzi nad świątynią Hatszepsut. Dowiedziała się, że książkę na ten temat można zamówić bezpośrednio u autora, w dodatku z autografem. Napisała do profesora. I dostała.
Drugi wyjazd do Egiptu, po roku, już samodzielnie sobie ze Stefanem zorganizowali. To był głównie Luksor.

- Uchodziliśmy się wtedy aż po same uszy - wspomina Hania. Wybrali się do Doliny Małp, znajdującej się obok Doliny Królów. Miejsca, w które turysta raczej nie zagląda.

- Tam znajduje się grobowiec faraona Eje. A ponieważ już wtedy wiedziałam, że w mojej następnej książce Eje się pojawi, chciałam ten grobowiec zobaczyć - tłumaczy.

Człowiek, który ich wpuścił, nazywał się Ali. Kiedy się dowiedział, że są Polakami, bardzo łamaną polszczyzną wyjaśnił, że był kucharzem przy polskiej misji.

- To było zabawne. W grobowcu faraona rozmawialiśmy z Egipcjaninem o polskich pierogach - wspomina Hania.

W tym czasie w Luksorze był też profesor Niwiński z ekipą. Doszło do ich pierwszego spotkania. Wprowadził ją tam, gdzie jako szara mysz nie miałaby wstępu, czyli do Chicago House - biblioteki, do której wstęp mają tylko egiptolodzy.

Powrót do Polski i znowu szukanie, czytanie, odkrywanie prawd o starożytnym Egipcie. I już ostateczna praca nad książką "Nikt nie zna wszystkich jej imion. Opowieść o królowej Hatszepsut". Jeszcze przed drukiem przesłała profesorowi Niwińskiemu do zrecenzowania. Bała się.
- To nie była nieśmiałość debiutantki, ale raczej dyletantki - mówi z uśmiechem. - W tej chwili studiuję egiptologię, ale w tamtym czasie czułam się jeszcze jak dziecko błądzące we mgle. Profesor odpisał, że merytorycznie jest... fantastycznie. Udzielił tylko rady, żeby troszkę powieść "odsłodzić" paroma awanturkami.

Hania przyznaje, że jej pierwsza książka to chwilami wyciskacz łez.

- Ale historia miłości Hatszepsut i Senenmuta chwyta za serce - tłumaczy.

Hatszepsut i Hania

Dlaczego królowa Hatszepsut?

- Ja jestem Hanna na H jak Hatszepsut, mój mąż Stefan na S jak Senenmut, więc coś musi być na rzeczy - odpowiada wesoło.

Niewielką główkę Hatszepsut zobaczyła po raz pierwszy w berlińskim muzeum. Ale najpierw w tym samym muzeum zatrzymała się przy popiersiu słynnej Nefretiti, żony faraona Echnatona, znanej z piękności. Jeśli ona tak wyglądała, to musiała być straszną jędzą, pomyślała o Nefretiti. A potem zobaczyła Hatszepsut. I dojrzała coś bardzo filuternego w jej twarzy, takiego ciepłego i ludzkiego.
Hania nie kryje fascynacji Hatszepsut. To była wielka królowa. Silna osobowość z ciekawym życiorysem. Ma wszystko, żeby się stać bohaterką powieści.

- Odważyła się koronować w momencie, kiedy Egipt miał już króla Totmesa III, który zaczął władać Egiptem jako kilkuletnie dziecko. Za Hatszepsut snuła się więc opinia, że jest uzurpatorką, ohydną ciotką, która odstawiła prawowitego władcę do kąta. Gdyby rzeczywiście była zołzą, to czyż nie prościej byłoby zaaranżować jakąś chorobę i pozbyć się chłopca raz na zawsze? Wtedy śmiertelność wśród dzieci była bardzo wysoka. Ale Totmes przy niej dorastał i wychowywał się. I na kogo wyrósł? Na jednego z największych królów, którego potem nazwano Napoleonem Egiptu. W amerykańskiej akademii West Point do dzisiaj uczą jego strategii bojowej - opowiada Hania.

Przyznaje, że dla niej Hatszepsut była mistrzynią PR. Od początku tworzyła własną legendę. Rozpuszczała wieści, że jej prawdziwym ojcem był bóg Amon, który wcielił się w jej rzeczywistego ojca Totmesa I. Twierdziła więc, że jest namaszczona przez boga do objęcia tronu. Po koronacji przyjęła imię Maat-ka-Re i na oficjalnych uroczystościach występowała z królewską brodą. Wizerunki, jakie się zachowały, pokazują Hatszepsut właśnie jako króla, nie królową. Ta dwuwładza z Totmesem III trwała około dwudziestu lat. I potem Hatszepsut zniknęła. Najprawdopodobniej zmarła. Ale to za jej czasów Egipt bez wojen fantastycznie się rozwinął.

Hania o Hatszepsut może opowiadać godzinami. Ale o Senenmucie też. Naszą rozmowę od czasu do czasu przerywa szczekanie psów. Dwa wielkie "brysie" wzięli ze Stefanem ze schroniska. Jeden jest na wpół ślepy, drugi głuchy. Hania żartuje, że dobrana z nich para. Ale tak naprawdę psy mają u nich prawdziwie królewskie życie.

- Senenmut, który był nauczycielem córki królowej Hatszepsut, też był zwierzakolubny jak my. W grobowcu znaleziono jego zmumifikowanego kucyka i pawiana. Wtedy pawiany trzymano w bogatych domach tak jak my dzisiaj trzymamy psy - tłumaczy.

W kuchni i toalecie
Kiedy Hania pisała książkę o królowej, wgryzała się w różne tematy. Na przykład w to, jak wyglądało starożytne menu. Egipcjanie mieli własne, fantastyczne wino. Dla bogatych było mięso. Najwyżej cenione - wołowe. Dla biednych ryby z Nilu. Ptactwo występowało w ogromnych ilościach, głównie kaczki i gęsi. Cebula i czosnek były dla Egipcjan ważne. Sałatę uważano za afrodyzjak. Wyrastała bowiem na nóżce, po ścięciu której z sałaty wyciekało białe mleko, które kojarzyło się ze spermą. Mężczyzną po spożyciu takiej sałaty miał być stuprocentowym kochankiem.

Higienia w starożytnym Egipcie też ją bardzo interesowała. Egipcjanie byli niezwykle czyści. Bardzo uważali, żeby nie złapać jakiegoś robactwa. Więc się depilowali. Człowiek wchodzący do cudzego domu musiał umyć dłonie i stopy, żeby kurzu nie wnosić. Baseny były dla bogatych. Ubodzy korzystali z Nilu.

- Znalazłam rysunek toalety, która przypomina dzisiejsze krzesełko łazienkowe dla niepełnosprawnych, z dziurą w środku, a pod spodem stała miska z piaskiem.

Po czym w starożytnym Egipcie poznawało się ubóstwo? Po tym, że człowiek był nieogolony. Czyli nie stać go było na golarza. Oraz po tym, że nie stać go było na piwo, tylko na mleko i wodę.

- A jaką pozycję miały wtedy kobiety - mówi Hania. - Mogły posiadać własny majątek i prowadzić interesy. Oczywiście były przede wszystkim żonami i matkami, ale mogły też pozwać męża przed sąd za cudzołóstwo i puścić go z torbami.

Egiptologia online
W ubiegłym roku odkryła blog pewnej Brytyjki, mieszkającej na stałe w Luksorze, która pisała, że studiuje egiptologię na uniwersytecie w Manchesterze online.

Wysłała na uniwersytet maila, że jest studiami zainteresowana. Dostała dokumenty aplikacyjne. Egzamin polegał na napisaniu w języku angielskim dwóch prac. Napisała, ale bała się wysłać. Syn, który angielski zna tak dobrze jak polski, przejrzał te prace, a potem stwierdził: - Teraz mama siadaj i klikaj, żeby wysłać. Poszło. Została przyjęta. Najpierw wykonała dziki taniec radości, a potem już na chłodno zaczęła myśleć - skąd na to studiowanie weźmie pieniądze. Bo przecież te studia kosztują. I to niemało. Pierwszą transzę pozwolono jej rozłożyć na raty. A dalszymi będzie się potem martwić.
Przyznaje, że myślała, że takie studia to luz-blues, a to poważna sprawa i sporo pracy. Pierwszego dnia każdego miesiąca na ich studenckiej tablicy w internecie znajduje cztery tematy do opracowania. Jedno z zadań polegało na przykład na opisaniu predynastycznych skorup. Bywają też testy online. Są pytania i jest określony czas, w którym się trzeba zmieścić z odpowiedziami.
- Nie zdążysz, test znika. I leżysz - śmieje się Hania.

Do tego są jeszcze dwa duże eseje w ciągu roku do napisania. Pierwszy temat - jak przyznaje - zwalił ją z nóg. Nie miała o nim zielonego pojęcia. To była analiza rozwoju architektury grobowej, od grobu jamowego, o którym wcześniej nie słyszała, przez mastabę - to słowo już się jej obiło o uszy - do pierwszych piramid. Na Uniwersytecie Gdańskim znalazła kilka publikacji, które wypożyczył dla niej syn. I napisała na piątkę.

Wkrótce zacznie się drugi rok studiowania. Cieszy się jak dziecko, bo teraz będą zajmować się jej prawdziwym konikiem - ukochaną XVIII dynastią.

Hania, jak jej babcia, mówi, że nigdy na nic nie jest za późno. Ona studiuje dla siebie, ponieważ chce wiedzę o starożytnym Egipcie sobie uporządkować. A studia to dobry bicz nad głową. Porządkowanie wiedzy się nie rozmywa.

Pracuje też nad drugą książką, którą roboczo nazwała "Testosteron II". To rzecz o mechanizmach władzy w starożytnym Egipcie.

Profesor Niwiński namawia ją, żeby po skończeniu egiptologii zaczęła studiować zaocznie archeologię na Uniwersytecie Warszawskim. I pewnie tak będzie, bo przecież ukąszenie egipskiej kaczki cały czas trwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki