Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy na plaży bikini parzy - o naturystach w Trójmieście

Irena Łaszyn
G. Mehring
Golasy się nie wstydzą, to tekstylni odwracają wzrok. Ale nie wszyscy, niektórzy brną kilka kilometrów przez las i piach, by sobie popatrzeć. A czasami zjawi się patrol Straży Miejskiej i każe zakładać majtki. Polskich naturystów szukała Irena Łaszyn.

Pan Jarek ma niebieską czapeczkę. I strzaskane na mahoń ciało, opalone równiutko, w każdym zakamarku. Gdy ktoś spędza na plaży siedem-osiem godzin dziennie, taki jest efekt.
- Ale musi to być goła plaża - precyzuje. - Mam pierdolca na punkcie opalenizny.
Pan Arek, oprócz opalenizny, ma kolczyki. Są ze stali nierdzewnej, żadne srebro, ale w promieniach słońca tak pobłyskują, że nawet ten, kto nie chce patrzeć, zatrzymuje na nich wzrok. Zwłaszcza że jeden jest wpięty w brodawkę piersi, a drugi w mosznę.
- Mam jeszcze trzeci, pod językiem - demonstruje pan Arek.
Oprócz opalenizny, kolczyków i odważnych poglądów, pan Arek ma zawieszony na szyi niezbędnik i dyskretny tatuaż, z napisem GRUNTS.
- Dziewiętnaście lat mieszkałem w Stanach Zjednoczonych, służyłem tam w piechocie morskiej - tłumaczy. - Parę miesięcy temu wróciłem do Polski, założyłem działalność gospodarczą, próbuję się przebić.
- A co to za działalność?
- Zakład pogrzebowy.
Gdy ktoś parska, pan Arek też się uśmiecha i oświadcza, że oprócz opalenizny, kolczyków, tatuażu, niezbędnika z marines i zakładu pogrzebowego, ma żonę, dziecko i lewicowe poglądy.
- Mówimy na niego Grabarz - włącza się pan Rafał. - Albo Amerykanin.
Pan Rafał jest na plaży z kobietą swego życia i jej siostrzenicą. Opalają się we wspólnym grajdołku, nikogo nagością nie epatują. Ale gdy tekstylny skręci w ich stronę, wykazują życzliwe zainteresowanie i pytają uprzejmie, w czym mogą pomóc. Nagości się nie wstydzą. Co nie znaczy, że demonstrują ją przed wszystkimi, którzy przyszli… pozwiedzać.
- Tu zjawiają się różni tacy, którzy chcieliby popatrzeć, ale nie stać ich na świerszczyki - uściśla pan Jarek. - Pani na pewno z prasy? Proszę pokazać legitymację. Albo wyskoczyć z ciuszków, bo to plaża dla naturystów.

* * *
Goła plaża znajduje się między gdańskimi Stogami a Górkami Zachodnimi, w pobliżu wejścia nr 23. Żeby tu dotrzeć, trzeba się trochę pomęczyć. Jakieś półtora kilometra pieszo, przez piach albo ścieżką przez las, jak ktoś zna drogę. Przychodzą więc tu głównie ci, których ubrania cisną, przeszkadzają im nawet spodenki, a bikini wręcz parzy. Szukają odosobnienia, żeby opalać się nago, w gronie przyjaciół, rodziny i osób podobnie zaprogramowanych. Zgodnie z naturą. Bez erotycznych podtekstów.
- Jesteśmy naturystami, a nie ekshibicjonistami - podkreślają.
- Dawniej golasów nazywano nudystami.
- Nudysta to ten, kto czasami zdejmuje ubranie, a naturysta do tej nagości dodaje filozofię, preferuje życie blisko natury. Wypoczywa nago w warunkach, w których ubiór nie spełnia pozytywnej funkcji i przeszkadza, a więc podczas plażowania, kąpieli, snu, pobytu w saunie. Ale niekoniecznie na imprezie w jakimś lokalu. Gdy człowiek pozbywa się ubrań, pozbywa się też częściowo balastu cywilizacji i zaczyna inaczej patrzeć na świat.
Pan Arek mówi, że po mieszkaniu też chodzi goły, bo tak wygodniej. Ubiera się dopiero wtedy, gdy przychodzą goście. Nagość go nie krępuje.
- Na plaży nie przeszkadza mi nawet gość w garniturze, siedzący obok - wyjawia. - To raczej on ma problem. Przecież każdy mężczyzna zbudowany jest tak samo. Podobnie jak każda kobieta. Mam 35 lat, widziałem setki kobiet…
Ale chyba nie wszyscy widzieli. Co rusz zagląda jakiś ciekawski. Najczęściej jest to mężczyzna z siatką.
- Z siatką?
- No, taką plastikową reklamówką. Nikt nie wie, co w niej nosi. Któryś kiedyś powiedział, że zbiera do niej grzyby.

Teraz podglądaczy jakby mniej, bo upał zniechęca do podchodów i wędrówek po wydmach. Ale w ubiegły czwartek, gdy bardziej wiało niż grzało, była awantura. Pan Jarek, nieoczekiwanie, w niej uczestniczył.
- Na wydmach stał blady zbok - relacjonuje. - Miał rower i lornetkę. Podszedłem i powiedziałem, żeby się tak nie czaił. Zaproponowałem, by skierował się tam, gdzie lepiej widać. Gość wycofał się. A za godzinę wjechała, na rowerach, para mieszana. To byli strażnicy miejscy, których zawezwał ktoś z tekstylnych. Ale zamiast szukać tamtego zboka, przyszli do nas. - Dokumenty! - zadysponowali. - Proszę włożyć majtki! My do nich, że nie włożymy, bo to naga plaża. Oni na to, że to plaża publiczna. Wywiązała się pyskówka. Ktoś nawet zapytał, czy to żandarmi z Sant Tropez…
* * *
Bartłomiej Kłodnicki, rzecznik Straży Miejskiej w Gdańsku, informuje, że każdego dnia udaje się na plaże osiem patroli. Teren rozległy, bo od Świbna do Jelitkowa są 23 kilometry piasku. Wiadomo, że nie wszędzie funkcjonariusze dotrą. Na plażę, którą sobie upodobali naturyści, też zaglądają. Głównie dlatego, że czasem dzwonią zgorszeni spacerowicze.

- Tych interwencji jest niewiele - przyznaje. - Prawdę mówiąc, pod numer 986 w tym roku telefonowała tylko jedna osoba. Była to pani, która z grupą kolonistów chodziła plażą z Górek Zachodnich na Stogi i po drodze mijała naturystów. Opiekunka uważała, że dzieci nie powinny być narażone na takie widoki.
Problem w tym, że nie bardzo wiadomo, jak zmusić golasów do zakładania majtek. Nakrzyczeć? Spisać? Wystawić mandat? Przecież mogą tego mandatu nie przyjąć. Tak jak te dwie panie ze Szczecina, które opalały się topless, nie zważając na czepialskich strażników. Mandatu za "nieobyczajny wybryk" nie przyjęły, trafiły przed oblicze sądu. Sąd grodzki udzielił im nagany, bo "okazywanie nagości wykracza poza obyczaj i normy w Polsce, a wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka". Panie się odwołały i Sąd Okręgowy je uniewinnił, gdyż "czyn nie wywołał oburzenia czy zgorszenia innych plażowiczów".
Teoretycznie można naturystów ukarać w oparciu o dwa artykuły kodeksu wykroczeń: Art. 140, który mówi o nieobyczajnym wybryku, i art. 51 mówiący o wybryku wywołującym zgorszenie w miejscu publicznym. Musi on jednak mieć charakter skutkowy, a więc co najmniej jedna osoba musi poczuć się zgorszona.

Zgorszonych nie brakuje. Tylko mało kto chce występować w roli świadka i zeznawać przed sądem.
A co to jest nieobyczajność? Stosowną definicję - w pismie kierowanym do marszałka Sejmu - określiła trzy lata temu Beata Kempa, wówczas sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości: "Przez zachowanie nieobyczajne rozumie się czyn, który narusza zasady współżycia społecznego w zakresie dobrych obyczajów i jest zdolny do wywołania zgorszenia mającego wymowę negatywnej, potępiającej reakcji otoczenia u przeciętnego obywatela… Penalizacja tego rodzaju zachowań, przy spełnieniu kryteriów wystąpienia znamion wykroczenia, ma na celu ochronę nieokreślonej liczby odbiorców przed uczuciem zawstydzenia…".

* * *
W Polsce jest ok. 60 plaż, które sobie upodobali naturyści. Ale nie są to miejsca wydzielone, tylko zwyczajowe. Bez oznaczeń, infrastruktury, toi-toi, a niekiedy nawet bez kosza na śmieci.
- Gdyby te plaże zostały zalegalizowane i odpowiednio oznakowane, wszystko byłoby jasne - uważa pan Adam. - Naturyści byliby u siebie, a osoby, które nie preferują tego rodzaju wypoczynku, nie czułyby się zgorszone.

Pan Adam opala się nago od siedmiu lat. Od niedawna - w towarzystwie pani Magdy. Poznali się przez internet, na forum, na którym spotykają się naturyści. Najpierw rozmawiali wirtualnie, w końcu postanowili pogadać w realu. Najlepiej na dobrej plaży, wśród innych golasów. Przetestowali Rowy, Dębki, Chałupy, Sobieszewo, trafili na gdańskie Stogi. Uważają, że to ostatnie miejsce ma same plusy. Zupełnie jak w tym poście kolegi z forum, który pisał: Plaża szeroka, przestronna, z piaskiem, który czasem śpiewa pod stopami...

Pani Magda ma starannie wydepilowane ciało, jak większość plażowiczów. Ale w przeciwieństwie do sąsiadów - bardzo delikatną opaleniznę.
- Używam kremu z mocnym filtrem - tłumaczy. - Lubię słońce w umiarkowanej dawce. A teraz, gdy żar leje się z nieba, o przedawkowanie nietrudno. Na szczęście, woda dosyć czysta, można chłodzić rozpaloną skórę. Ważne, by opalać ciało równomiernie, bez białych pasków tu i tam. To nieestetyczne. Poza tym, kostium przeszkadza, zwłaszcza mokry.

Co jeszcze przeszkadza? Brak koszy, walające się śmieci i podglądacze. Jak to śpiewał Zbigniew Wodecki? "Biorą namiar na plażę / ci tekstylni nudziarze / chcą opalać sztruks…".
Pan Jarek też uważa, że plażę należy wydzielić. Wtedy jedna czy druga zgorszona osoba nie miałaby argumentu. Wiadomo - idziesz tu na własne ryzyko. I skończyłyby się przepychanki.
Plażami zarządza Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji.
- Nigdy nie mieliśmy uwag od zgorszonych plażowiczów - mówi Łukasz Iwański, kierownik kąpielisk morskich MOSiR w Gdańsku. - Nie wpłynął też nigdy wniosek o wydzielenie plaży dla naturystów. Jeśli im tak na tym zależy, niech wystosują pismo do nas albo do Urzędu Miejskiego.
Zależy tylko niektórym. Większość nie chce rozgłosu.
- Jakim prawem tu węszycie? - wykrzykuje plażowiczka o rubensowskich kształtach. - Tylko nam narobicie kłopotu.
- Paszli won! - włącza się kolejna.
* * *
Polscy naturyści są niezrzeszeni. O oznaczenia, bary, kosze i toalety na plaży nikt w ich imieniu nie wystąpi. Indywidualnie, z imienia i nazwiska, przeważnie nie mają odwagi.
- Tu nie Chorwacja, gdzie istnieją dziesiątki nagich plaż, a właściwie miasteczek z pełną infrastrukturą i bramką, przez którą tekstylny się nie przeciśnie - mówi pan Adam. - U nas natychmiast zaczęłyby się protesty i szykany.

Na liczącej kilka kilometrów plaży naturyści zarekwirowali kilkusetmetrowy odcinek. Od strony Górek Zachodnich - głównie panowie. Od strony Stogów - panowie i panie. Ale i tutaj mężczyzn jest więcej.
- Czterdzieści lat temu przychodziłem tu z dziewczyną - opowiada pan Marian. - Gdy została moją żoną, przestała tu bywać. Woli siedzieć w domu. Ale inne się opalają, niekiedy z dziećmi, bo tu zjawiają się całe rodziny.

Słońce przypieka, panowie biegną w stronę wody. Wymijają starsze panie z kijkami nordic walking.
- Oj, bo przetrącimy te atrybuty! - któraś się odgraża.
Naturystów jest kilkuset, tekstylnych po obu stronach - w upalne dni - prawie 20 tysięcy.
- To szacunkowa liczba - zastrzega Łukasz Iwański. - Tak naprawdę nikt ich nie liczył od lat 90., gdy obowiązywały bilety wstępu.
Roboty z plażowiczami huk, bo to i przypadki hipotermii, i podtopienia, i zatrucia alkoholowe. Ale bardziej na kąpieliskach strzeżonych. U naturystów spokojnie, tu raczej nikt się nie upija i nie awanturuje.

* * *
W opiewanych przez Wodeckiego Chałupach, gdzie już w latach 60. była goła plaża, też wydawało się spokojnie. Do czasu. W 1984 roku dwóch podpitych pacanów założyło się, że wyjdzie nago na ulicę i zrobi w sklepie zakupy. Tego mieszkańcy nie zdzierżyli, wypowiedzieli golasom wojnę. Sprawą zajęli się radni. Kombinowali, kombinowali i wykombinowali. Opalania bez kostiumu zakazano z uwagi na… zagrożenie środowiska naturalnego. Naturyści zaczęli znikać, kwatery pustoszeć.

Po paru latach mieszkańcy Chałup za nimi zatęsknili. Zorganizowali referendum. Na 287 osób uprawnionych do głosowania za gołą plażą opowiedziało się 160. Wydawało się, że naturyści wrócą, ale nic z tego nie wyszło. Komuś nadal się nie podobali. Dopiero teraz, na trzykilometrowym odcinku między Kuźnicą a Chałupami, urzędują w najlepsze. To ci najbardziej zdeklarowani, bo wędrówka zajmuje przynajmniej 40 minut, a dojechać się nie da. Gdy ktoś spróbuje dostać się tam samochodem, ma potem problem. - Stosowne służby nadal dbają o środowisko i potrafią auto odholować - donoszą golasy.
Ale takimi niedogodnościami nikt się nie przejmuje. Turystów w Chałupach coraz więcej.
- Najwięcej zjedzie przed 25 lipca, na imprezę Kaszëbszczie bôte pod żôglame, którą organizujemy od 30 lat - mówi Celina Jackiewicz, niegdyś sołtys, dziś osoba prywatna.
To za jej kadencji odbyło się wspomniane referendum. Jednak na temat naturystów pani Celina wypowiadać się nie chce.

- Co miałam do powiedzenia, już powiedziałam - wymiguje się. - Mnie oni nie przeszkadzali.
Z aktualnym sołtysem nie porozmawiamy. Mieszka w… Gdyni, jest nieuchwytny.
A problem sam się niejako rozwiązał. Naturyści wolą dmuchać na zimne, siedzieć cicho, nie gardłować. I nie spacerować na golasa. Bo a nuż "w krzakach siedzą tekstylni/ gryzą palce bezsilni/ zaklinają deszcz".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki