Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wałęsa broni generała

D. Janowski, M. Jałoszewski
Nieoczekiwane zeznania Lecha Wałęsy w procesie Grudnia 70. Były prezydent twierdzi, że Stanisław Kociołek jest bardziej winny od Jaruzelskiego.

- Nie można rozliczać ręki, miecza. Trzeba raczej rozliczyć głowę i system - mówił Lech Wałęsa przed warszawskim sądem, w procesie o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w Grudniu 1970 roku.

Na ławie oskarżonych zasiadają: ówczesny szef MON gen. Wojciech Jaruzelski, wicepremier PRL Stanisław Kociołek, wiceszef MON gen. Tadeusz Tuczapski oraz trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących robotnicze protesty. Nie przyznają się do winy. Odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im nawet dożywocie. Proces trwa już 10 lat.

Lech Wałęsa: Generał Jaruzelski miał mało do powiedzenia. Wtedy rządził pierwszy sekretarz partii

85-letni Jaruzelski, tak jak i inni podsądni, nie musi stawiać się na rozprawy, choć wczoraj zrobił wyjątek. Ich nieobecność i tak nie ma wpływu na bieg procesu, bo zgadzają się na jego prowadzenie bez ich udziału. Jaruzelski wiele razy mówił, że postępowanie zakończy się z "powodów biologicznych". Procesowi towarzyszy małe zainteresowanie mediów - wyjątkiem była wczorajsza rozprawa.

- Starałem się hamować tłum w 1970 roku. Gdy usłyszałem strzały, myślałem, że to ślepaki - mówił Lech Wałęsa.

Wałęsa, który w 1970 r. był członkiem komitetu strajkowego gdańskiej stoczni, zeznał, że podczas demonstracji "udało mu się wejść" do komendy MO, by negocjować zwolnienie aresztowanych stoczniowców i nieatakowanie manifestantów.

- Komendant obiecał to i prosił mnie, bym zapanował nad tłumem, co mi się udało - dodał Wałęsa. - Gdy wbrew obietnicom, MO zaatakowała jednak manifestantów, pod moim adresem padły okrzyki "zdrajca", a komendę obrzucono tysiącem kamieni.

Opuścił wtedy komendę "przez okno", szczęśliwie unikając uderzenia kamieniami.

- Koledzy byli przekonani, że zostałem zabity przez milicję - mówił były prezydent. - W pewnym momencie zrozumiałem, że nie ma żadnych szans na logiczne zakończenie tego, bo nie jesteśmy zorganizowani. Słabością strajku było to, że nie miał on jednego przywódcy, a władze robiły wszystko, by skłócić strajkujących, wśród nich byli agenci SB.

Wałęsa przyznał, że podczas wydarzeń doszło do rozbijania sklepów przez - jak to określił - "prowokatorów, złodziejaszków". - Jednak nie robili tego stoczniowcy. Podczas takich wydarzeń zawsze jakieś grupy korzystają z okazji. Może właśnie dlatego władze blokowały wtedy wyjście stoczniowców na miasto.
Jego zdaniem, generał Jaruzelski (był wtedy ministrem obrony narodowej) miał mało do powiedzenia, wówczas rządził bowiem pierwszy sekretarz partii. W ten sposób Wałęsa odpowiedział na pytanie, czy wie, kto wydał rozkaz użycia broni przez wojsko i milicję podczas grudniowych demonstracji.

Przed wejściem na salę rozpraw, w rozmowie z dziennikarzami, Wałęsa powiedział, że sprawa tragicznych wydarzeń na gdańskim Wybrzeżu w grudniu 1970 roku "powinna być osądzona, by jednoznacznie móc określić rolę Wojciecha Jaruzelskiego w tamtych wydarzeniach". Czy generał jest winny masakry robotników?

- W pewnym sensie jest winny - mówił Wałęsa. - Brał udział w łańcuchu tragicznych dla Polski zdarzeń. Jednak większą winę ponosi ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek.

Były prezydent składał zeznania blisko dwie godziny. Na koniec sędzia podziękował mu za przybycie na rozprawę i zapytał, czy życzy sobie zwrotu kosztów podróży z Gdańska do Warszawy. Wałęsa uśmiechnął się i odparł dowcipnie: - Nie, dziękuję. Dorobiłem się na tej rewolucji.

Demonstracje na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. były skutkiem drastycznych podwyżek cen na artykuły spożywcze. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. Możliwość taka pojawiła się dopiero po 1989 roku, ale proces ciągnie się latami od 1998 roku.

Kalendarium

12 grudnia 1970 r. - podwyżka cen mięsa, przetworów mięsnych oraz innych artykułów.
14 grudnia - robotnicy ze Stoczni Gdańskiej im. Lenina odmówili podjęcia pracy i wielotysięczny tłum przed południem udał się pod siedzibę KW PZPR. Doszło do pierwszych starć ulicznych z ofiarami.
15 grudnia - ogłoszono strajk powszechny; przyłączyły się do niego inne gdańskie przedsiębiorstwa, robotnicy ze Stoczni im. Komuny Paryskiej oraz pracownicy elbląskiego Zamechu. Doszło do starć z MO, a w końcu do podpalenia budynku KW PZPR w Gdańsku.
16 grudnia -strajk rozszerzył się na kolejne zakłady na Wybrzeżu. Stocznia Gdańska została otoczona przez wojsko.
17 grudnia - wojsko otworzyło ogień do udających się w czwartkowy poranek do pracy robotników gdyńskiej stoczni.
18 grudnia - została otoczona stocznia w Szczecinie.
19 grudnia - trwa już tylko strajk w Szczecinie, który dobiegł końca 22 grudnia.
1995 rok - akt oskarżenia w sprawie Grudnia 70 w Sądzie Wojewódzkim w Gdańsku.
1998 rok - dopiero udaje się zacząć proces.
1999 r. - proces przeniesiono do Warszawy, gdzie w 2001 r. ruszył na nowo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki