Sejm zamknięty na trzy spusty, a po rozgrzanych do czerwoności komisjach regulaminowych i śledczych hula wiatr kanikuły - wydawałoby się - czas wyjechać do Sopotu, wciągnąć gofra na Monciaku, poleżeć na plaży...
Nie, nie - drodzy wyborcy. Nie dla posła lody włoskie i wata cukrowa. Bo tu obok kroi się okazja do kolejnego popisu i znów trzeba się przed kamerą ustawić, znów krzyczeć, o swoje się bić, porównywać (tym razem Białoruś zastąpił Mołotow... i znów przepychać się do sejmowej komisji (tym razem Sprawiedliwości).
I już nie jest ważne, czy Sopot to, czy Wiejska, czy samorząd, a nie rząd, Platforma, PiS, poseł czy prezydent miasta, winny czy oskarżany. Wszystko się nagle spotkało i zmieszało w małym Sopocie. Gdzieś pomiędzy Bohaterów Monte Cassino a dworcem PKP. Gdzieś pomiędzy pociągami ze spragnionymi słońca turystami a dziedzińcem magistratu wypełnionym politycznymi bojówkami i bojownikami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?