Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedyne na Pomorzu pogotowie okulistyczne zawiesza działalność od 1 lipca

Jolanta Gromadzka- Anzelewicz
Fot. P. Świderski
Znajdowali tu pomoc pacjenci z ciałem obcym w oku, z urazem gałki, ciężkim zapaleniem tęczówki i wieloma innymi schorzeniami, które zawsze budzą uzasadniony niepokój, bo każdy z nas panicznie się boi utraty wzroku.

Przyjeżdżali w dzień i w nocy, w zwykłe dni tygodnia i w święta, z Trójmiasta i całego Pomorza, jak choćby ze Starogardu Gdańskiego, gdzie szpital zlikwidował okulistyczny dyżur.

Od 1 lipca lekarzy tu już jednak nie zastaną. Jedyne na Pomorzu całodobowe ambulatorium okulistyczne przy Szpitalu Studenckim zostanie zlikwidowane, ponieważ gdański NFZ nie dał mu kontraktu. Dyrekcja szpitala złożyła odwołanie. Jedyna nadzieja w tym, że urzędnicy funduszu je uznają.

- W ciągu doby przyjmowaliśmy ponad 80 pacjentów, spośród nich około 60 w stanie ostrym, wymagającym pilnej interwencji lekarskiej - tłumaczy dr Alicja Jettmar, kierownik ambulatorium. Latem liczba chorych gwałtownie rosła, bo po pomoc zgłaszali się również turyści. Nie ulegało wątpliwości, że pogotowie okulistyczne na Pomorzu jest niezwykle potrzebne. - Udało się je stworzyć pięć lat temu, dzięki życzliwości byłego dyrektora gdańskiego NFZ, Henryka Wojciechowskiego - wspomina prof. Krystyna Raczyńska, kierownik Kliniki Chorób Oczu Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

W rozmowach uczestniczyła obecna wicedyrektor funduszu Barbara Kawińska i bardzo jej się ten projekt podobał. Bez przerwy dyżurowało tu 13 okulistów i tyle samo pielęgniarek.
- Jeżeli lekarz uznał, że pacjent wymaga skomplikowanego zabiegu, natychmiast był przez nas operowany - tłumaczy prof. Raczyńska.
Lżejsze przypadki kierowane były do szpitala na Zaspie. Raz w tygodniu wspomagał ich Szpital Marynarki Wojennej w Gdańsku Oliwie. Pacjenci byli zadowoleni. Było ich zresztą coraz więcej, bo kolejne szpitale, jak choćby Miejski w Gdyni, ze względów ekonomicznych likwidowały okulistyczne dyżury.

- Dziś pełnią je jeszcze tylko szpitale w Wejherowie i Słupsku - wylicza prof. Raczyńska. Przez pomorski NFZ nie były traktowane lepiej niż zwykłe poradnie. Dostawały tyle samo pieniędzy i żadnych dodatków "za gotowość". - Od czterech lat fundusz płacił nam 8,90 zł za punkt, uznaliśmy, że w tym roku możemy zaoferować cenę o 10 groszy wyższą. I z tego powodu przepadliśmy - skarży się dr Jarosław Litwin, dyrektor Szpitala Studenckiego. Dla funduszu podczas tego konkursu liczyła się tylko cena. - Na swojej internetowej stronie Małopolski Oddział NFZ opublikował "ceny oczekiwane", na Pomorzu były one utrzymywane w tajemnicy - oburza się Jerzy Karpiński, dyrektor Wydziału Zdrowia UW, i zapowiada zwołanie w trybie pilnym rady gdańskiego oddziału funduszu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki