Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polscy reżyserzy o rodzicach i dzieciach na 35. FPFF w Gdyni

Jarosław Zalesiński
"Matka Teresa od kotów" - mocny film. Nagroda za debiut? Może coś więcej?
"Matka Teresa od kotów" - mocny film. Nagroda za debiut? Może coś więcej? materiał festiwalowy
Dziecko - ulubione medium twórców. "Matka Teresa od kotów" - debiut Pawła Sali.

Choć piątek to ostatni dzień konkursowych pokazów, za wcześnie na podsumowania, tym bardziej że kilka czwartkowych projekcji rozpoczynało się już po zamknięciu tego wydania gazety. Ale kiedy przejrzeć festiwalowy katalog i porównać z tym, co dotąd widzieliśmy na ekranie, jedno da się powiedzieć już teraz: polscy reżyserzy pokochali dzieci. Dziecko stało się ich ulubionym medium.

Pojawiają się w blisko połowie filmów, a w kilku grają pierwsze skrzypce. Marcin Walewski, który wystąpił w "Wenecji" Jana Jakuba Kolskiego i w "Trzech minutach" Macieja Ślesickiego, jest niesamowicie fotogeniczny i nad wiek utalentowany. Prawdziwym aktorskim samorodkiem okazał się także parolatek, Oleg Ryba, grający w filmie "Jutro będzie lepiej" Doroty Kędzierzawskiej. Reżyserka historię nieudanej ucieczki przez granicę trójki rosyjskich sierot opowiedziała niemal minuta po minucie. Kiedy się to dłuży, a dłuży się często, zawsze można było w czasie projekcji podziwiać małego Olega.

Druga obserwacja jest również budująca. Polscy reżyserzy polubili rodziców.
- Pokazano tu dotąd dwa filmy z moim udziałem, w obu gram ojca - śmiał się na konferencji prasowej po "Trzech minutach" Paweł Królikowski. W "Ciszy", skądinąd mizernym filmie, przypominającym historię tragicznej wyprawy na Rysy grupy licealistów z Tych, Królikowski jest tym, kto twardo, nieugięcie dąży do wyjaśnienia odpowiedzialności za tragedię. W "Trzech minutach" samotnie opiekuje się swoim synem. Choć ma za sobą sądowy wyrok i trzyletni pobyt w więzieniu, chociaż nie może zwalczyć słabości do osobiście produkowanego bimbru, a chłopaka wciąga w kłusownicze łowienie ryb, jest przykładem odpowiedzialnego ojcostwa.

Polska rodzina była w rodzimych filmach często siedliskiem i początkiem zła. Na tym festiwalu jej obraz, przynajmniej w dotąd pokazanych filmach, złagodniał. Z jednym, ale za to ważnym wyjątkiem. Pokazany wczoraj film "Matka Teresa od kotów" Pawła Sali jest niezwykłym studium rodzenia się zła w rodzinnych relacjach. Punktem wyjścia jest prawdziwa, opisywana niegdyś przez gazety, historia zamordowania matki przez jej dwóch synów. Sala wychodzi od zabójstwa, a potem cofa się w czasie i szuka momentu, w którym poczęło się zło. Ale nie ma ani takiego jednego momentu, ani jednego zbrodniczego charakteru. Zło jest rozproszone, tkwi i w ludziach, i w relacjach między nimi, i w życiu społecznym, które coraz bardziej nas od siebie oddala. Mocny film. Nagroda za debiut? Myślę, że coś więcej.

Werdykt jury poznamy jutro, na uroczystej gali, która w tym roku odbędzie się w gigantycznym namiocie, ustawionym na gdyńskiej plaży.

Relacje z festiwalu codziennie na antenie Radia Gdańsk o godz. 17.05

Szczegółowy program projekcji - www.fpff.pl

Rozmowa z reżyserem Pawłem Salą w piątkowym wydaniu "Polski Dzienniku Bałtyckim".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki