Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledczy z CBA już badają kolejne sprawy w Sopocie

Piotr Weltrowski
Coraz większe kręgi zatacza tzw. sopocka afera. Do organów ścigania trafiają kolejne skargi na działalność sopockich urzędników. Jak udało się nam ustalić, wczoraj złożono w gdańskiej delegaturze CBA zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w związku z planowaną budową hotelu na stadionie sopockiego Ogniwa.

Śledczy przyglądają się również jednej z kamienic przy ul. 3 Maja.

Była już interpelacja
O kamienicy tej głośno zrobiło się w czerwcu zeszłego roku, kiedy jeden z radnych opozycji zgłosił w jej sprawie interpelację, w której próbował dowiedzieć się od władz miasta, czemu mieszkająca w niej do 2001 roku osoba nie mogła wykupić lokalu, mimo iż obiecywała przystosowanie go do obowiązujących przepisów, zaś kilka lat później inny inwestor pozwolenie na adaptację strychu dostał.

- Najciekawsze było to, że lokal ten został później wystawiony na sprzedaż przez jedną z agencji nieruchomości. Kosztował ...1 mln zł - opowiada Andrzej Kałużny, radny PiS.
Kiedy chcieliśmy sprawdzić wszystko w sopockim magistracie, okazało się, że dokumenty dotyczące kamienicy zostały zabezpieczone przez śledczych w związku z tzw. aferą sopocką. Co więc mogło tak zainteresować prowadzących sprawę?

Podobne sprawy

Przede wszystkim podobieństwo do sytuacji, w której znalazł się Sławomir Julke. Zgodę na nadbudowanie strychu kamienicy przy ul. 3 Maja urzędnicy wydali we wrześniu 2006 roku. Inwestor wystąpił wcześniej ze stosownym wnioskiem. Julke z takim wnioskiem dotyczącym strychu w kamienicy przy ul. Czyżewskiego nie wystąpił. Prosił jedynie urzędników o zaopiniowanie wstępnej koncepcji architektonicznej.

Opinia ta, zdaniem pracowników, była negatywna. Twierdzą, że przekazali ją osobie związanej z Julkem na miesiąc przed jego słynną rozmową z Karnowskim, podczas której prezydent Sopotu miał próbować wymusić dwa mieszkania w zamian za pchnięcie sprawy do przodu. Sam biznesmen zapiera się jednak, iż żadnej informacji na ten temat nie otrzymał.

Kiedy próbujemy dotrzeć do dokumentów, które potwierdzałyby wersję urzędników, słyszymy, że odpowiedź na nasze pytania jest niemożliwa, ze względu na to, iż dotyczą one materiału dowodowego w śledztwie.

Mimo to Karnowski niemal od początku całego zamieszania, broni się, twierdząc, iż nie był władny wpłynąć na decyzję swoich urzędników. Ci z kolei utrzymują, że projekt Julkego nie był możliwy do zrealizowania bez zmian w miejscowych planach zagospodarowania. Czemu jednak podobna sprawa na ul. 3 Maja zakończyła się bez przeprowadzenia podobnych zmian?

- Chodziło o podniesienie ścianek poddasza o około 60 cm, przy jednoczesnym odwzorowaniu wszystkich chronionych walorów budynku, takich jak spadki dachów, formy szczytów czy balkonu - tłumaczy Krzysztof Hueckel, miejski architekt. - Julke zaś chciał nadbudować całą kondygnację i podnieść dach o około 2,5 metra.
Sam biznesmen twierdzi z kolei, że o kolejnej kondygnacji mowy nie było.

Nadal tajemnica

Wątpliwości jednak pozostają. Rodzi się także kolejne pytanie - czemu urzędnicy zgodzili się na inwestycję, kiedy kilka lat wcześniej innej osobie nie pozwolili zaadaptować strychu?
Sprawa jest tajemnicza, w magistracie nie ma żadnych śladów dokumentów dotyczących wcześniejszego wniosku o nadbudowę strychu. Urzędnicy albo nie sprawowali wówczas swoich funkcji albo nic nie pamiętają.

Być może, jak w przypadku Julkego, skończyło się tylko na konsultacjach. Wiadomo tylko, że miasto odmówiło sprzedaży lokalu, gdyż nie spełniał on wymogów stawianych pomieszczeniom przeznaczonym na stały pobyt ludzi. Do tego osoba, która go najmowała, posiadała także inne lokale, we wrześniu 2001 roku rozwiązano więc z nią umowę.

Sprawa kamienicy przy ul. 3 Maja to jednak historia, w przeciwieństwie do kwestii budowy hotelu na terenie należącym do sopockiego klubu Ogniwo. Wczoraj mieszkanka jednego z położonych obok domów zawiadomiła śledczych o możliwości popełnienia przestępstwa przez pracowników sopockiego magistratu zajmujących się sprawą.

Kolejne zgłoszenie

Kobieta twierdzi, że nie była poinformowana o prowadzonym w sprawie pozwolenia na budowę postępowaniu, zarzuca też urzędnikom, iż wydając takie pozwolenie przekroczyli swoje uprawnienia bądź też nie dopełnili swoich obowiązków.

Tylko ona zawiadomiła śledczych, jednak, jak ustaliliśmy, zdecydowanie więcej osób mieszkających w domach sąsiadujących z działką przeznaczoną pod inwestycję protestowało w tej sprawie. Do urzędników trafiły od nich przynajmniej dwa pisma.

Kobieta, która poinformowała o sprawie śledczych, poszła jednak dalej. W pierwszej połowie czerwca złożyła zgodnie z prawem budowlanym dwa wnioski o uznanie jej stroną w postępowaniu. Nie doczekała się na żadną decyzję administracyjną, otrzymała tylko pismo, w której poinformowaną ją, iż jej zarzuty są bezzasadne.

Co ciekawe, pismo to sporządzono tego samego dnia, w którym sopocki Wydział Urbanistyki i Architektury ...wydał decyzję o pozwoleniu na budowę. Kobiety jednak o niczym nie poinformowano, mimo iż zarzuciła urzędnikom, że ewentualna inwestycja byłaby niezgodna z miejscowym planem zagospodarowania.

Wiceprezydent w tle

Osobną kwestią jest to, iż sopocianka złożyła też wniosek o zwrot wywłaszczonej nieruchomości... na której realizowana ma być inwestycja.

Urzędnicy jednak sprawę przekazali wojewodzie, a na zarzut, iż wydano zgodę na inwestycję, która ma być realizowana na nieruchomości, co do której prowadzone jest postępowanie rewindykacyjne, odpowiadają krótko.

- Pozwolenie wydawane jest na podstawie oświadczenia inwestora o prawie dysponowania nieruchomością na cele budowlane. Oświadczenie takie inwestor składa pod groźbą odpowiedzialności karnej, a Urząd Miasta ma obowiązek je przyjąć - informuje Magdalena Jachim, rzecznik sopockiego magistratu.

To fakty. Są także spekulacje. - W czerwcu odbyła się wizja lokalna na terenie, na którym ma być przeprowadzana inwestycja. Obecna była m.in. miejska konserwator zabytków, która mimochodem wspomniała, że całą sprawą bardzo interesuje się Cezary Jakubowski, wiceprzewodniczący sopockiej Rady Miasta - mówi córka kobiety, która zawiadomiła o sprawie organy ścigania (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Ponoć przychodził do niej, doglądał wszystkiego, ponaglał ją.

Informacja o tym zdarzeniu znalazła się także w zawiadomieniu, które trafiło do CBA. - Żadnych nacisków na pewno nie było - dementuje Danuta Zasławska, która w sopockim magistracie piastuje ten urząd.

W podobnym tonie wypowiada się także sam Jakubowski. - Może raz byłem u pani konserwator. Poprosił mnie o to prezes klubu, który chciał się dowiedzieć, kiedy zapadnie decyzja i czy nie trzeba niczego uzupełnić - mówi były wiceprezydent Sopotu.

Warto dodać, iż w latach 2002-2005 pełnił on, niezależnie od piastowanego przez siebie stanowiska, funkcję prezesa MKS Ogniwo Sopot.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki