Świadkowie poszukiwani na wiele sposobów

Nie ma szans, by przed wakacjami zakończył się proces Juliusza Zielonki, byłego członka Zarządu Powiatu Kartuskiego, który oskarżony jest o znieważenie policjantów, kierowanie wobec nich gróźb karalnych oraz znieważenie Sławomira i Jerzego Matkowskich. Sędzia chce przesłuchać jeszcze kilkudziesięciu świadków zdarzenia, a na koniec wystąpić do biegłego o opinię, w jaki sposób mogło dojść do obrażeń u oskarżonego, który miał widoczny rozcięty łuk brwiowy.

Wczoraj przed sądem strażacy relacjonowali swoje obserwacje z imprezy po otwarciu strażnicy w Chmielnie.

Oskarżony Juliusz Zielonka poprosił o ponowne przesłuchanie Sławomira i Jerzego Matkowskich. Pytania dotyczyły kontaktowania się obu panów ze świadkami zajścia już po rozpoczęciu procesu z policją.

Sławomir Matkowski przyznał, że po artykułach, które ukazały się w prasie po ostatniej rozprawie, szukał kolejnych świadków. - Każdy, kto zostaje oskarżony o pobicie, a wiem, że jestem niewinny, bo pana Zielonki nie uderzyłem, tak by się zachował - mówił. - Prosiłem nawet proboszcza parafii w Chmielnie, by z ambony ogłosił, że poszukuję świadków, ale ten nie dostał na to zgody z diecezji. S. Matkowski zeznając podważył wiarygodność świadka z poprzedniej rozprawy, mówiąc, że był on sądzony przez sąd rodzinny i jest pod opieką kuratora sądowego. Jerzy Matkowski, były dyrektor szpitala, a jednocześnie biegły sądowy wyjaśniał, że jego kontakty z prokuraturą czy policją miały charakter służbowy, bo na zlecenie obu jednostek wykonywał opinie, a nawet - pobierał wynagrodzenie. Przyznał, że rozmawiał o sprawie z zastępcą komendanta policji Andrzejem Czają, a o całym zdarzeniu ze starostą kartuskim Janiną Kwiecień.