Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boże Narodzenie według błogosławionej Katarzyny

Redakcja
"Po jakimś czasie rodzice wzięli Dziecko i ułożyli Je w żłobie"
"Po jakimś czasie rodzice wzięli Dziecko i ułożyli Je w żłobie" Władysław Morawski
Według jej opisu Ukrzyżowania Mel Gibson nakręcił swoją słynną "Pasję". Ale Droga Krzyżowa to tylko jedna z bardzo wielu wizji, pozostawionych przez błogosławioną Annę Katarzynę Emmerich, beatyfikowaną przez Jana Pawła II w 2004 roku, żyjącą na przełomie XVIII i XIX wieku zakonnicę, wizjonerkę i stygmatyczkę.

Jej widzenia spisywał przez wiele lat pisarz Klemens Brentano. Ile w tych sześciu zapisanych tomach jest jego literackiej inwencji, a ile nieprawdopodobnej precyzji i siły wizji jego rozmówczyni? Jakkolwiek było, realizm tych opisów robi wielkie wrażenie. Nie tylko Pasji. Także historii Narodzenia.

Oblubienica

Jak sugestywnie, z najdrobniejszymi szczegółami, siostra Emmerich opisuje na przykład weselną suknię Marii. Maria założyła w tym dniu wełnianą farbowaną suknię bez rękawów, do tego koszulę z białej wełny, która zamiast rękawów miała opaski owijające ramiona. Kołnierz sukni był wyszywany klejnotami i perłami. Na wierzch narzuciła szeroką, rozpinaną z przodu tunikę z szerokimi rękawami, przypominającą płaszcz. Tunika, również biała, była podbita niebieskim materiałem, z wyszytymi czerwonymi, białymi i żółtymi różami, wśród których gdzieniegdzie pojawiał się zielony listek. Dół tuniki był obszyty frędzlami, górę wieńczyło białe okrycie, osłaniające szyję. Z przodu i z tyłu na tunikę była narzucona szeroka szarfa, przypominająca szkaplerz.

Dwie dodatkowe szarfy okrywały barki i ramiona. Rękawy kończyły się białą kryzą. Na wierzch Maria narzuciła jeszcze długi błękitny płaszcz w kształcie obszernej chusty, z tyłu przechodzący w szpiczasty tren, tkany złotymi kwiatami.

Maria miała w dniu swoich zaślubin - według błogosławionej Emmerich - czternaście lat. (Zgodne jest to z przypuszczeniami biblistów; kobiety w tym wieku były już wydawane za mąż w Izraelu). Przez ostatnich jedenaście lat służyła w jerozolimskiej świątyni, razem z towarzyszkami oddanymi do świątynnej służby przez rodziców. Miała tu swoją celę, gdzie modliła się i pracowała. Jej zajęcia polegały na prostych posługach - tkaniu, czyszczeniu naczyń liturgicznych czy praniu kapłańskich szat, pochlapanych krwią ofiarnych zwierząt. To ostatnie, najcięższe zajęcie wybrała z własnej woli; mogła być z niego zwolniona, bo rodzice płacili za utrzymanie córki.

Anna i Joachim oddali Marię do służby w świątyni, gdy ukończyła trzy lata. Wcześniej na jej narodziny czekali długich dziewiętnaście lat. Dziewiętnaście lat, jakie upłynęły od narodzin siostry Marii, również Marii, która przyszła na świat w dramatycznych okolicznościach, jako wcześniak. Po tych wydarzeniach Anna nie mogła ponownie znaleźć się w błogosławionym stanie. Dla obojga, Anny i Joachima, oznaczało to znoszenie wielu szykan i upokorzeń. Zdecydowali nawet opuścić swoich rodziców i przenieść się do rodowego majątku, godzina drogi od Nazaretu - ale i tu przez kolejne lata przeżyli wiele udręk. Kiedy więc niemożliwe stało się możliwe i na świat przyszła ich druga córka, już następnego dnia po porodzie dom Joachima i Anny wypełnił się mnóstwem krewnych, którzy we frontowej części domu podziwiali śliczne dziecko, wystawione na widok w czerwonej, nakrytej białą tkaniną kołysce - jak się o tym dowiadujemy z dokładnego opisu siostry Emmerich.
Po trzech latach, gdy przyszedł moment oddania dziecka na służbę w jerozolimskiej świątyni, Maria wyrosła na delikatną dziewczynkę z pięknymi, rudawo blond włosami, prostymi, jedynie zakręcanymi na końcach. - Moje kochane dziecko, twój stary ojciec już cię nie zobaczy - płakał Joachim, oddając córkę w ręce jerozolimskich kapłanów. Tak też się stało, Joachim nie doczekał uroczystości zaślubin czternastoletniej Marii. Anna, owdowiała, zdążyła już wyjść ponownie za mąż, za mężczyznę, którego siostra Emmerich nie przedstawia z imienia. Anna i jej drugi mąż na ślubie swej córki ujrzeli, jak przez te lata wypiękniała. Miała teraz bujne, o tym samym rudawożółtym odcieniu włosy, czarne, wysokie, drobne brwi, bardzo wysokie czoło, wielkie, nisko osadzone oczy z długimi rzęsami, drobny, pociągły nos, szlachetne, łagodne usta i spiczasty podbródek.

Oblubieniec
O ile lat był od niej starszy jej małżonek? Siostra Emmerich dokładnie nie podaje, ale można się tego próbować doliczyć. Gdy uciekł z rodzinnego domu, miał około osiemnastu - dwudziestu lat. Uciekł, bo nie wytrzymał ciągłego dokuczania ze strony jego braci. Było ich w sumie sześciu, Józef był trzecim z kolei. Był inny od braci i oni to wyczuwali. Prosty, naiwny, cichy, wciąż by się tylko modlił. Raz, kiedy klęczał, jeden z jego braci popchnął go tak mocno stopą w plecy, że Józef upadł na twarz na kamienną posadzkę. Rosnąca wrogość braci sprawiła, że pewnej nocy Józef wymknął się z domu, by już do niego nigdy nie wrócić.

Aby z czegoś żyć, najął się do pracy u pewnego stolarza w okolicy, który nauczył go podstaw rzemiosła. Z czasem się usamodzielnił. Przenosił się z miejsca na miejsce, szukając możliwości utrzymania się. W Tyberiadzie, mieście w Galilei, gdzie pracował w warsztacie pewnego mistrza, miał już około trzydziestu trzech lat. Nie rozglądał się za żoną, coraz bardziej zatopiony w modlitewnym życiu. Aż do dnia, gdy anioł nakazał mu, by udał się do Jerozolimy, bo tam zostanie mężem Najświętszej Panny. Był zatem w momencie zaślubin zapewne przed czterdziestką. Żaden tam "Józef stary".

Na weselu miał na sobie długą, szeroką niebieską szatę, zapinaną na piersiach. Szerokie rękawy spięte były sznurkami. Wokół szyi brązowy kołnierz, na nim wyłożone dwie białe szarfy. Jest przystojnym, w sile wieku mężczyzną.

Zwiastowanie
Józef był biedakiem, ale jego teściowie byli zamożnymi ludźmi, huczne wesele trwało więc tydzień, w domu weselnym, wynajmowanym na takie okazje w Jerozolimie. Potem małżonkowie się rozjeżdżają. Maria z matką i przybranym ojcem wróciła do Nazaretu, a Józef udał się do Betlejem, by załatwić jakieś zaległe rodzinne sprawy. Choć Anna kupiła dla nowożeńców niewielki dom w Nazarecie, do powrotu Józefa Maria wolała zamieszkać w posiadłości swej matki. Ale wydarzenie, które odmieniło wszystko w ich życiu, rozegra się jednak w domu w Nazarecie. Józef w tym czasie znów był w drodze, wybrał się po to, co mu się należało z rodzinnego majątku czy może po swoje narzędzia. W domu była tylko Maria, jej dwie przyjaciółki oraz Anna z posługującą jej wdową.
Wieczorem Maria weszła do swego pokoju, zamknęła za sobą drzwi i między drzwiami a posłaniem ustawiła stolik oraz służący jej za klęcznik podnóżek. Skrzyżowała ręce na piersi i zatopiła się w modlitwie. W tym momencie z prawej strony modlącej się Marii, skośnie od sufitu przez cały pokój wylała się masa światła. Ukryty w nim anioł wypowiadał słowa, które były widoczne jako świetliste litery. Maria nie odważała się podnieść oczu, ale na prośbę anioła zwróciła do niego twarz, a potem wypowiedziała swoją znaną odpowiedź. Gdy około północy Anna i inne kobiety weszły do pokoju Marii, zobaczyły jedynie, że nadal się modli, po czym się wycofały. Maria położyła się spać dopiero nad ranem.

W kilka dni po tym wydarzeniu, nieznanym nikomu poza Marią, do Nazaretu wrócił Józef. Usłyszał od żony jedynie tyle, że chce pojechać w odwiedziny do swej krewnej Elżbiety. Według siostry Emmerich, inaczej niż to opisują ewangelie, Józef i Maria wybrali się tam razem. Józef w domu Elżbiety i Zachariasza spędził nawet kilka dni, ale rozmawiał niemal wyłącznie z Zachariaszem, bo między Elżbietą i Marią narodziło się porozumienie, do którego mężczyźni nie mieli dostępu. Potem powrócił do swego kupionego przez jego teściową domu, a Maria pozostała w domu Elżbiety jeszcze przez trzy miesiące, aż do jej rozwiązania. Nie czekała jednak na uroczystość obrzezania narodzonego chłopca, od razu wyruszyła w drogę powrotną do Nazaretu. Józef wyszedł na Jej spotkanie aż do połowy drogi.

I wtedy zobaczył, że jego żona jest brzemienna...

Na osiołku
Maria na kilka dni wprowadziła się do domu krewnych, a Józef został sam w ich małżeńskim domu ze swymi myślami. W końcu postanawia opuścić swoją żonę i potajemnie uciec. Dopiero anioł we śnie uspokaja go i pomaga mu przyjąć Marię do siebie.

Gdy prawda o ciąży Marii staje się powszechnie znana, zaczynają się przygotowania do przyjścia na świat dziecka. W swoje ręce bierze wszystko Anna. Córka znów wprowadza się do niej, a Anna krząta się, szykuje przepaski, kilimy i chusty, wszystkiego w nadmiarze - jak uszczegóławia siostra Emmerich. Anna jest przekonana, że Maria urodzi w jej domu. Józef wiele podróżuje, tak jakby przebywanie w Nazarecie było dla niego czymś trudnym. Błogosławiona Emmerich nie tłumaczy powodów, ale można się ich chyba domyśleć. Dom, kupiony przez teściową, a nawet żywność stale przez nią dostarczana młodemu, klepiącemu biedę małżeństwu - nie była to dla Józefa łatwa sytuacja.
Pewnego razu wyruszył do rodzinnego Betlejem, gdzie chciał się czegoś dowiedzieć o spisie ludności, zarządzonym przez cezara. Aby poddać się procedurze spisu, zamierzał wybrać się z Marią do Betlejem po urodzeniu dziecka. Ale gdy wracał już do Nazaretu, ukazuje mu się anioł i nakazuje, by natychmiast udał się z Marią do jego rodzinnego miasta, ponieważ dziecko ma przyjść na świat w Betlejem.

Do Nazaretu Józef dotarł wieczorem. Nie wiadomo, jak wyglądała jego rozmowa z Anną i Marią, w każdym razie już po kilku godzinach w drogę z Nazaretu do Betlejem wyrusza karawana. Młoda kobieta w zaawansowanej ciąży jedzie na ośle, prowadzonym przez mężczyznę, a puszczona luzem oślica wybiera dla nich drogę. Bagażu mają niewiele, wszystkie haftowane pledy, przygotowywane przez Annę, zostały w domu. Jest listopad, zimne, niesprzyjające wędrówce dni. Pierwszą noc udało im się jeszcze spędzić pod dachem, ale następną, gdy Maria stwierdziła, że nie może dalej jechać, po prostu pod wielkim drzewem terpentynowym. Maria uskarża się na dotkliwe zimno.
Ich wędrówka trwała dziesięć dni, bo jechali nie dłużej niż kilka godzin dziennie. Czasem życzliwie gościli ich ludzie, ale czasem rozmawiali z nimi przez drzwi. Widok młodej kobiety w zaawansowanej ciąży wcale nie pomagał w znajdowaniu drogi do ludzkich serc. Maria dzielnie znosiła jednak trudy wędrówki. Czasem szła obok osła, częściej jednak zajmowała miejsce na jego grzbiecie, na wygodnym siedzisku, z dorobioną podpórką, na której mogła wygodnie opierać stopy.

Grota Narodzenia
Ostatni nocleg wypadł trzy godziny drogi od Betlejem. Do miasta dotarli od jego zachodniej strony, gdzie znajdował się budynek, w którym rzymscy urzędnicy pobierali daniny. Maria została na zewnątrz, a Józef wszedł do wnętrza domu, by zgłosić się do spisu. Usłyszał przy okazji, że niepotrzebnie zabierał ze sobą żonę. Potem zaczyna się najtrudniejszy dla Józefa etap całej podróży. Był pewien, że w swoim rodzinnym mieście łatwo znajdzie jakiś kąt i przez całą drogę zapewniał o tym Marię. Tymczasem gdy zaczął szukać noclegu, wszędzie odprawiano go z kwitkiem. Wraca do swej żony po długim czasie, z niczym. Mówi Jej, że zna jedno miejsce, pewną pasterską grotę na skraju miasta, gdzie w młodości chował się przed braćmi, i że tam mogą się na razie schronić, póki nie znajdzie czegoś godniejszego.

Gdy dotarli na miejsce, słońce było już nisko. Maria zobaczyła wykutą w litej skale grotę, od jednej strony wykończoną surowym murem. Za zrobionymi z plecionki drzwiami znajdował się wąski korytarz, prowadzący do rozszerzającego się okrągło pomieszczenia. Przed drugim wejściem stał oparty na palach dach z sitowia. W grocie wykuto trzy otwory, które podmurowano i zakratowano. Dochodziły przez nie światło i powietrze. Jeszcze jeden otwór znajdował się w sklepieniu.
Wewnątrz nie było żadnych sprzętów, jedynie ściany wyłożono matami. W jednej części ustawiono kamienną ławę, w drugiej żłób, czy może raczej paśnik, złożony z kamiennego koryta w kształcie niecki, z którego zwierzęta piły wodę, oraz podłużnego pojemnika, nad którym wznosiły się rozszerzające się ku górze drewniane pręty, pozbijane w kratę. Do tego paśnika nakładano trawę lub zboże.

Józef znalazł miejsce dla osła, a potem przygotował we wschodniej części groty siedzisko dla Marii. Był zawstydzony tym, jakie warunki proponuje żonie. Ale Maria była radosna i zadowolona. Józef po jako takim urządzeniu się w grocie wybrał się jeszcze raz do Betlejem. Zaczął się już jednak szabat i nikt nie chciał z nim rozmawiać. Gdy wrócił do groty, Maria spała już, leżąc na boku na swoim pledzie, z głową opartą na zagłówku. Józef rozpłakał się z poczucia upokorzenia, potem pomodlił się i zasnął.

Dziecię Im się narodziło
Nazajutrz był już 24 listopada (a nie grudnia! - siostra Emmerich twierdzi, że wszystko rozegrało się miesiąc wcześniej, niż głosi tradycja ), sobota. Maria zapowiedziała Józefowi, że ich dziecko urodzi się o północy. Wspólnie odbyli jeszcze wycieczkę do grobu matki Abrahama, Józef wybrał się do synagogi, a gdy minął czas szabatu, w Betlejem zakupił parę niezbędnych sprzętów, między innymi stołek i mały stoliczek, do tego kilka misek i owoce. Zjedli skromny posiłek, po czym Józef na kilku tyczkach rozwiesił maty, w ten sposób wydzielając osobne pomieszczenie dla siebie. Nakarmił jeszcze osła, napełnił żłób sianem i ziołami, na nich rozłożył pled. W części groty, należącej do Marii, rozwiesił dodatkowe lampy, potem wszedł do swojej izdebki i zaczął się gorliwie modlić.

Ich Syn przyszedł na świat dokładnie o północy, we wschodniej części groty, naprzeciwko wejścia. Maria przez dobrą chwilę nie podnosiła Dziecka i nie dotykała Go, jedynie przykryła pieluszką. Leżało na pledzie, wprost na ziemi. Dopiero gdy Dziecko poruszyło się i zapłakało, Maria podniosła Je, owinęła w chustę i zbliżyła do piersi. Po godzinie zawołała Józefa. Ten ze łzami w oczach wziął Dziecko w ramiona i przytulił. Małżonkowie przez jakiś czas siedzieli obok siebie na ziemi, nic nie mówiąc. Jezus, owinięty w pieluszki, roztaczał światłość. Po jakimś czasie rodzice wzięli Dziecko i ułożyli Je w żłobie.

Wizjonerka
Czy tak się to odbyło? Wizji błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich Kościół nie podaje do wierzenia. Opisy wizjonerki, niezależnie od tego, na ile daje się im wiarę, sprawiają jednak wrażenie, jakby mniszka była fizycznie obecna przy wszystkich opowiadanych przez siebie wydarzeniach. I to wrażenie przekazuje swoim czytelnikom. Przedstawiane przez nią święte osoby przestają być dzięki temu płaskimi odbitkami na świętych obrazkach. Stają się tym, kim byli, ludźmi z krwi i kości.

Wizja Narodzenia zawarta jest w książce błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich, zatytułowanej "Życie Maryi", wydawnictwo m, Kraków 2008.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki