Przedtem grupa kilkuset związkowców ze Stoczni Gdańsk przeszła ulicami Boh. Monte Cassino i Niepodległości. Zablokowali cały Sopot. Stoczniowcy napotkanym turystkom rozdawali czerwone róże. Całą manifestację obstawiało kilkudziesięciu uzbrojonych w hełmy i pałki policjantów.
- Przyjechaliśmy tutaj w obronie stoczni, w obronie 80 tys. miejsc pracy - krzyczał przez megafon Karol Guzikiewicz, wiceszef Solidarności Stoczni Gdańsk. - W tym mieście mieszka premier, który twierdzi, że ma rodowód Solidarności, ale ten premier razem z rządem oszukał stoczniowców. Przez swoją nieudolność chce zlikwidować stocznie w Polsce.
Przed biurami poselskimi europosła Janusza Lewandowskiego i ministra Sławomira Nowaka podpalili kilka czerwonych świec dymnych. Według władz miejskich Sopotu, manifestacja była nielegalna. Jeśli Urząd Miasta w Sopocie zgłosi to policji, jej organizatorom grozi sąd grodzki.
- Trudno - stwierdził Guzikiewicz. - Przeżyliśmy stan wojenny, przeżyjemy i to.
Guzikiewicz stwierdził też, że prawo złamał sam prezydent Karnowski.
- Za zakazanie parady równości polskie władze miały problemy z Trybunałem Europejskim - powiedział Guzikiewicz. - Mam nadzieję, że nie będę się musiał rozbierać jak na paradzie równości, aby nasza demonstracja była uznana za legalną. Jestem trochę za gruby.
Także w Stoczni Gdynia sytuacja jest coraz bardziej napięta. Wczoraj blisko 2 tys. załogi wzięło udział w wiecu zorganizowanym na terenie zakładu. "Nie oddamy naszych miejsc pracy bez walki!", "Niech rząd w końcu zacznie coś robić w naszej sprawie!" - krzyczeli stoczniowcy.
Zapowiedzieli, że o miejsca pracy będą walczyć do końca. Komitet Obrony Stoczni zdecydował o przeprowadzeniu wśród załogi referendum, w którym pracownicy odpowiedzą na pytanie, czy wezmą udział w akcjach protestacyjnych, ze strajkiem generalnym włącznie. W środę zostanie zorganizowany marsz milczenia.
- Jesteśmy przez polskie rządy oszukiwani od wielu lat. Dość tego - mówi Dariusz Adamski, przewodniczący NSZZ Solidarność Stoczni Gdynia. - Podczas gdy inne kraje potrafiły wynegocjować z Unią Europejską okres przejściowy dla restrukturyzacji przemysłu stoczniowego, to nasi włodarze walczyli o limity produkcji mleka w proszku. O stoczniowcach zupełnie nie pamiętano. Teraz sytuacja jest dramatyczna.
Stoczniowcy domagają się jak najszybszego spotkania z premierem i prezydentem oraz gwarancji podjęcia działań zabezpieczających przed upadłością stoczni.
O zaangażowanie premiera zaapelował też Kostyantyn Lytvynov, prezes ISD Polska, większościowego udziałowca w Stoczni Gdańsk i potencjalnego inwestora w Stoczni Gdynia.
- Przyjmowanie warunków opracowanych w Brukseli bez ich omówienia i traktowanie ich jako niewzruszalnych dogmatów do niczego dobrego nie prowadzi - powiedział Lytvynov.
Zdaniem Komisji Europejskiej, w planach restrukturyzacji Stoczni Gdynia i Stoczni Novej ze Szczecina, przesłanych do Brukseli 26 czerwca, uwzględniona jest zbyt duża ingerencja państwa. Plany miały być poprawione i ponownie przesłane wczoraj. Zamiast tego Aleksander Grad, minister Skarbu Państwa, wysłał prośbę o wydłużenie czasu na prywatyzację stoczni do września.
Decyzja o nakazie zwrotu pomocy publicznej, która wynosi 5 mld zł, może zapaść 17 lipca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?