Amerykański bębniarz (rocznik 1944) jest w naszym kraju, na świecie zresztą też, jednym z najpopularniejszych i najbardziej szanowanych jazzmanów współczesnych. Nad Wisłą jest jednak pamiętany szczególnie, gdyż znalazł się w składzie zespołu Milesa Davisa na pamiętnym koncercie w Sali Kongresowej w Warszawie podczas festiwalu Jazz Jamboree w 1983 r., kiedy wielki trębacz odwiedził nasz kraj po raz pierwszy. W tych zamierzchłych czasach wizyty wybitnych muzyków były określane mianem święta, a tamta był fiestą całej dekady. Cały skład mienił się od gwiazd - m.in. John Scofield, Mike Stern, Bill Evans - i wśród nich brylował Al Foster, superinteligentna i zabójczo precyzyjna maszyna rytmiczna. Później powracał do Polski bardzo chętnie.
Ten koncert był już jego trzecim w Gdyni, drugim w Pokładzie i podobnie jak poprzednie był spotkaniem z jazzem najwyższej próby. Tym razem lider, który nie stroni od eksperymentów, zaprezentował program bardzo jak na siebie tradycyjny, bazujący na stylistyce z lat 50. i początku 60., czyli z okresu poprzedzającego jego profesjonalną karierę. Większość koncertu przebiegała w klimacie be-bopu i cool, czyli pierwszych jazzowych nurtów współtworzonych przez Milesa. Nie zabrakło jego kompozycji z różnych okreśow twórczości, w brawurowych wykonaniach kwintetu. Usłyszeliśmy m.in. ?So What?", ?Soleo" czy ?Jean Perre". Ten ostatni utwór w wersji oryginalnej z 1981 r. był nagrany z poczesnym udziałem Fostera na albumie ?We Want Miles", który był triumfalnym powrotem trębacza po kilku latach milczenia. Wielki Al zresztą przed zagraniem w Gdyni tego numeru zaprezentował niepospolity talent komiczny, zapowiadając wszystkich członków zespołu głosem Jamesa Browna. Publiczność najpierw kulała się ze śmiechu, a późnie słuchała w niemym zachwycie interpretacji tego popisowego w warstwie rytmicznej utworu. To był majstersztyk.
Foster, znany z błyskotliwości, skonstruował bardzo sprytnie skład swojego zespołu, mieszając doświadczenie z młodzieńczym wigorem. Na estradzie Pokładu zobaczyliśmy więc starszego od lidera o cztery lata trębacza Eddiego Hendersona i znacznie młodszych, choć nie dających się określić mianem żóltodziobów - saksofonista tenorowy i sopranowy Eli Degibri, pianista Kevin Hayes i kontrabasista Doglas Weiss. Wszyscy byli znakomici, wszechstronni, pełni radości grania. Pewnie jest to łatwiejsze, gdy szefem jest żywa legenda, ale wymaga też niebagatelnego talentu . Bawili się muzyką , choć jeszcze lepszą zabawę mieli słuchacze - wielopokoleniowy tłum, bardzo żywiołowo reagujący na kolejne hity płynące z estrady. Bo tego koncertu nie można sprowadzić do przebojów Davisa, zostaliśmy uraczeni także kompozycjami np. Sonny?ego Rollinsa (?Saint Thomas") czy Herbiego Hancocka (?Cantaloop Island"). Właśnie ostatni z wymienionych, zbanalizowany w poprzednim dziesięcioleciu do cna przez wykonania acidjazzowe, zabrzmiał niezwykle goraco i świeżo, z kapitalną partią fortepianową Hayesa, zdolnego kontynuatora szkoły Billa Evansa.
Wspominałem już o kombinacji rutyny z wigorem, szczególnie dobrze była ona słyszalna w sekcji dętej. Muzycy byli świetnie zgrani we wspólnych partiach, wystarczy przypomnieć, jak podawali tematy w ?So What?" albo ?Saint Thomas", natomiast solówki zachwycały odmiennością. Henderson gra w sposób wystudiowany, z niepowtarzalnym wyczuciem stylu, a Degibri ma ciekawe pomysły i inspiruje się młodszym pokoleniem saksofonistów, np. Jamesem Carterem czy Joshuą Redmanem. Ta kombinacja działała bezbłędnie.
Foster z kolegami pokazali, że można zbudować kapitalny program z utworów znanych większości początkujących fanów jazzu. Ale do tego trzeba mieć wiele talentu. Jego tego wieczora nie brakowało.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?