Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stoczniowcy: Mamy dość poniżania!

Mariusz Jabłoński
Stoczniowcy ze Szczecina wyszli wczoraj na ulice, gdyńscy stoczniowcy wyjdą dziś, minister skarbu Aleksander Grad poprosił Komisję Europejską o czas, a ISD - najpoważniejszy inwestor dla Stoczni Gdynia - ani myśli zmieniać plan prywatyzacji. Widmo upadku zawisło nad stocznią.

Przedwczoraj minister Grad usłyszał w Brukseli od Neelie Kroes, unijnej komisarz ds. konkurencji, że plany restrukturyzacji polskich stoczni, które zostały przesłane 26 czerwca, zawierają zbyt dużą ingerencję państwa w proces prywatyzacji. Komisarzom nie spodobało się to, że firmy zainteresowane przejęciem stoczni chcą spłaty starych długów i zobowiązań wobec kontrahentów. Komisarze sugerowali, że uregulowanie tych zobowiązań powinno nastąpić ze środków inwestorów. Wczoraj minister Grad przesłał do Brukseli odpowiedź na uwagi KE. Nie powiedział, co udało się zmienić i czy nowa wersja się spodoba. Jak wynika z lakonicznych wypowiedzi ministra, głównie prosił KE o czas.

- Jesteśmy w stanie spełnić oczekiwanie Komisji Europejskiej co do prywatyzacji i restrukturyzacji polskich stoczni, ale nie da się tego przeprowadzić w tak krótkim terminie. I to napisałem w swoim wniosku skierowanym do komisarz - powiedział minister skarbu Aleksander Grad.

Dodał także, że Polska chce mieć czas do końca września na przygotowanie umów dotyczących prywatyzacji stoczni, ponieważ nie można takich spraw rozstrzygać w takim tempie. Stwierdził, że ma nadzieję, iż komisja zgodzi się, aby umowy prywatyzacyjne dotyczące stoczni w Gdyni i Szczecinie mogły być zawarte pod koniec września, podobnie jak w przypadku Stoczni Gdańsk. Na pytanie o to, że przecież Unia dała Polsce wystarczająco dużo czasu na rozwiązanie kwestii stoczni, minister znów wspomniał o zaniechaniach poprzednich rządów.

Stwierdził też, że po rozmowach z inwestorami zgodzili się oni zwiększyć udziały własne. To, co udało się do tej pory wynegocjować z inwestorami, to "oszczędności dla Skarbu Państwa idące w setki milionów złotych". To jest jednak rozbieżne z tym, co twierdzi jeden z nich.

- Od samego początku podczas negocjacji z rządem twierdziliśmy, że Stoczni Gdynia potrzeba 1,350 mld zł dokapitalizowania, bo tylko wtedy jest szansa, aby to przedsiębiorstwo było za kilka lat rentowne - mówi Jacek Łęski, rzecznik prasowy firmy ISD. - Dlatego uważam za nieporozumienie wszelkie próby zmiany naszego planu dotyczącego restrukturyzacji, które sugeruje minister Aleksander Grad. Nie rozumiem też stanowiska komisarzy unijnych, z którymi jeszcze w poniedziałek prowadziliśmy rozmowy i kwota 1,350 mld zł pojawiała się niejednokrotnie. Żaden z nich nie wnosił wtedy zastrzeżenia. Podejrzewam, że podczas rozmów w środę przedstawiciele rządu poinformowali komisarzy, że takiej dokapitalizacji nie będzie i stąd powstało zamieszanie. Powtarzam, że tylko kwota 1,350 mld zł dokapitalizowania dla Stoczni Gdynia może zapewnić powodzenie naszego planu. Jeżeli Unia Europejska się na to nie zgodzi, to my rezygnujemy z przejęcia Stoczni Gdynia.

Biorąc pod uwagę stanowisko komisarzy unijnych na temat planów prywatyzacyjnych polskich stoczni, na takie dokapitalizowanie mogą się nie zgodzić i nakazać zwrot pomocy publicznej, co w praktyce oznacza upadek stoczni. Premier Donald Tusk zapewnił, że rząd Polski odwoła się od decyzji Komisji Europejskiej, jeżeli ta nakaże zwrot pomocy publicznej, z jakiej korzystały stocznie. Decyzja Unii znana będzie 16 lipca.

Związkowcy jednak zapowiadają walkę o miejsca pracy. Wczoraj w Gdyni zawiązał się Komitet Obrony Stoczni.

- W piątek o godz. 10 organizujemy wiec przed biurowcem naszego przedsiębiorstwa - mówi Leszek Świętczak, przewodniczący wolnego Związku Zawodowego "Stoczniowiec". - Wyraźnie widać, że działania rządu i Komisji Europejskiej zmierzają do likwidacji polskiego przemysłu stoczniowego. Najpierw będzie wiec, później blokada ulic Trójmiasta i Warszawy. Jeżeli zajdzie taka konieczność, to stoczniowcy zablokują też ulice Brukseli.

- Jeżeli rząd nie potrafił załatwić najpilniejszych spraw dla polskiego przemysłu stoczniowego, to my musimy się za to wziąć - mówi zdenerwowany Jan Gumiński, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej. - Dość już poniżania ze strony Unii. Co im do naszych stoczni. Przecież Polska jest suwerennym państwem.

- Zorganizujemy miasteczko namiotowe w Warszawie i blokadę Brukseli - zapowiada z kolei Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Sekcji Krajowej Przemysłu Okrętowego NSZZ Solidarność. - Obawiamy się, że negatywna decyzja Unii jest już przesądzona. Związkowcy ze stoczniowej Solidarności domagają się zaangażowania najwyższych władz w ratowanie polskiego przemysłu stoczniowego.

To, że stoczniowcy nie żartują, pokazali wczoraj pracownicy Stoczni Szczecin. W sile dwóch tys. osób wyszli na ulice miasta.

- To dopiero początek. Manifestacje i pikiety będą przybierały na sile. Udowodnimy, że jesteśmy nieugięci i obronimy swoje miejsca pracy - powiedział Zbigniew Żmijewski, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej Stoczni Nova w Szczecinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki