Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Mostem z centrum na Oksywie

Dorota Abramowicz
T. Bołt
Początek lat 90. XX wieku. Zbierając materiały do artykułu, rozmawiam z jednym z wykładowców gdyńskiej Akademii Marynarki Wojennej. - Chce pani zobaczyć coś ciekawego? - pyta. - Znaleźliśmy w naszym archiwum ciekawe, przedwojenne plany. Proszę uważnie się przypatrzeć.

Wykładowca wyciąga rulon, rozwija na biurku. Na kredowym papierze nakreślony jest projekt mostu. Łączy - nad wodami zatoki - centrum Gdyni z Oksywiem. - Prawdopodobnie wojna przeszkodziła w realizacji tego projektu - komentuje wykładowca, chowając rulon.
Spotkanie sprzed kilkunastu lat przypomniałam sobie nieprzypadkowo, stojąc cierpliwie w korku. Uznałam, że dzisiaj, gdy gdyńscy kierowcy zaczynają grać w "trzy ognie" z drogowcami, remontującymi równocześnie estakadę Kwiatkowskiego, przebudowującymi węzeł na Wzgórzu Św. Maksymiliana, zamykającymi skrzyżowanie ul. Zielonej i Bosmańskiej , warto opowiedzieć o planach przedwojennych urbanistów. Planach czasem fantazyjnych, a czasem zupełnie realnych. Niezrealizowanych tylko dlatego, że wybuchła wojna.

- Były takie plany - mówi dr Piotr Semków, historyk z AMW. - Wprawdzie ich nie widziałem, ale wspominano o nich podczas sesji naukowych, poświęconych historii Gdyni.
Projektów mostu, łączącego centrum Gdyni z Obłużem nie ma także w Muzeum Miasta Gdyni. Jeśli jednak nawet rulon, który oglądałam przed kilkunastoma laty, pokrywa się kurzem gdzieś w AMW, to przecież muszą być jakieś inne ślady.

No to zacznijmy od przedwojennej prasy. Małgorzata Sokołowska, autorka wielu publikacji na temat historii miasta, współtwórczyni "Encyklopedii Gdyni", na moją prośbę odnajduje odbitkę "Dziennika Gdyńskiego" z 25/26 grudnia 1938 roku.

"W Gdyni powstanie pierwszy w Polsce most zwodzony"! - krzyczy tytuł. Niżej dziennikarz pisze, że most o długości 200 metrów, przeprowadzony nad kanałem portowym, ma połączyć centrum miasta z Obłużem i Oksywiem.

- Jak widać, planowano z rozmachem - mówi red. Sokołowska. - Niestety, dziewięć miesięcy później, we wrześniu 1939 r., trzeba było o wszystkim zapomnieć.
Dzwonię do inż. Bogdana Szermera, architekta i urbanisty terenów portowych, który badał przedwojenne projekty komunikacyjnych rozwiązań Gdyni. W tym także ów "pierwszy w Polsce most zwodzony".

- Można je traktować jedynie jako ciekawostki historyczne - tak dziś o przedwojennych projektach mówi inż. Szermer. - Most miał łączyć okolice dzisiejszej ulicy Energetyków i nabrzeża Bułgarskiego z rejonem w pobliżu obecnej ulicy Unruga i nieistniejącego przedłużenia ul. Janka Wiśniewskiego. Musiał oczywiście być zwodzony, by nie zablokować ruchu statków w kanale portowym.
W 1938 roku gdyński Urząd Morski przystąpił do budowy nasypów po obu stronach kanału. Ziemię na nasypy zwożono furmankami.
- Szybko się do budowy nie zabierano... - komentuje.

- Nie ma co się śmiać z furmanek! - odpowiada Bohdan Szermer. - Przed wojną budowano szybciej niż po wojnie. Wcześniej w Gdyni 7 kilometrów nabrzeża powstawało w rok, kilkadziesiąt lat później zbudowanie 1200 metrów trwało już trzy lata.
No cóż, optymistycznie licząc, most mógłby powstać na początku lat 40. XX wieku. Przejazd z ul. Świętojańskiej na Oksywie zajmowałby kilka, góra kilkanaście minut w godzinach szczytu. Marzenie...

Jeszcze po wojnie można było dostrzec ślady nasypów pod most zwodzony. Ale i one zniknęły, tak jak przedwojenny projekt.
- Teraz powrót do tamtego pomysłu nie miałby sensu - twierdzi Bohdan Szermer. - Proszę spojrzeć na mapę Gdyni. Powstawały kolejne inwestycje i most przechodziłby dziś m.in. nad terminalem kontenerowym. Trudno więc dziś traktować realnie tamten projekt... Tak samo, zdaniem znanego urbanisty, należy podchodzić do innego starego pomysłu na usprawnienie komunikacji w Gdyni. Pomysłu na... podwodny tunel.

Wprawdzie daleko by mu było do słynnego tunelu pod kanałem La Manche, ale i tak rozmach i fantazja projektantów robią wrażenia. Tunel miałby zaczynać się w pobliżu placu Kaszubskiego, a kończyć na Kępie Oksywskiej.

- Abstrakcja - komentuje krótko Bohdan Szermer. - Trzeba by było kopać wystarczająco głęboko, by nie zakłócić ruchu statków po kanałach portowych. Poza tym strop tunelu nie może być jedynie "skorupką". Do tunelu musiałyby wjeżdżać nie tylko samochody osobowe, więc jego wysokość powinna wynosić 4,5-5 metrów. Jeśli do tego dodamy jeszcze wysokość Kępy Oksywskiej, to się okaże, że budowniczy musieliby zejść na 50 metrów. A to już byłoby zbyt pracochłonne i oczywiście kosztowne.

Kosztowne, ale za to jak interesujące dla każdego kierowcy, który musi codziennie podróżować z Oksywia do Gdyni!

I tak, marząc o podziemnych tunelach i zwodzonych mostach, dzwonię do Jerzego Zająca - dyrektora Urzędu Miasta w Gdyni i zarazem pasjonata historii. Dyrektor akurat wolno jedzie w korku z pracy do domu, więc może porozmawiać (oczywiście przez zestaw głośnomówiący) o starych planach.

- Oczywiście, że je znam - mówi Jerzy Zając. - I równie dobrze jak współcześni architekci i urbaniści wiem, że stare plany są nierealne. Nie zburzymy przecież obiektów portowych, by postawić nowy most. A jeśli już o marzeniach w stylu powieści science fiction mowa, to dlaczego nie rozmawiamy o moście lub tunelu prowadzącym na Hel? Albo o kolejce linowej z Kamiennej Góry na Skwer Kościuszki? To dopiero byłaby atrakcja turystyczna!
A potem dyrektor dodaje, że trzeba skupić się na myśleniu o realnej przyszłości. No bo kiedy skończy się okres remontów i modernizacji, po Gdyni będzie się jeździć dobrze. Niekoniecznie pod wodą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki