Jedyne, czego mnie nauczyli, to picia wódki

Paweł Zarzeczny
Andrzej Wiktor/POLSKA
Niemal cały tydzień przeleżałem na kanapie - no bo kto bogatemu zabroni… Ale wysłuchiwać musiałem rzeczy strasznych. Że w Polsce podsłuchuje się dziennikarzy!

Hola, pierwsze skojarzenie - to w Polsce są w ogóle jacyś dziennikarze? Przecież jedyny nasz dziennikarz, który zyskał sławę światową, to ta panienka z "Wprost", która pobiła rekord w ilości stosunków seksualnych, zdaje się nawet w ciągu doby. Było ich 937 albo jakoś tak, w mieście Warszawie. Brr, dość to obrzydliwe, ale - prawdziwe. Bo dziennikarze, niestety, bardzo są różni. Bardzo.

Czemu to piszę? Bo powszechne oburzenie, że podsłuchuje się dziennikarzy, zakłada jeden fałszywy wniosek - dziennikarzom należą się jakieś szczególne prawa w imię misji. Guzik prawda, co wykażę bez najmniejszego problemu. Jedyne, czego nauczyli mnie przez ćwierć wieku dziennikarze, to picia wódki. Wszystko inne umiałem wcześniej. Naprawdę.

Wszelako podsłuch obywateli Cezarego Gmyza i Bogdana Rymanowskiego wywołał oburzenie właśnie z racji wykonywanego przez nich, nawet nieźle, zawodu. No bo można było podsłuchać ich rozmowy na "tematy intymne".

Właśnie Gmyz napotkany gdzieś na szlaku wyznał mi rozsądnie (bo zapamiętałem) coś takiego: "W Polsce istnieje już tylko dziennikarstwo kontrolowane. Kontrolowane, bo dziennikarze znają na komputerze tylko kombinację trzech klawiszy - "CONTROL C" i "CONTROL V". I przeklejają wiadomości z internetu, jedni od drugich".

Czas umierać, ale to smutny fakt. Akurat porządkowałem archiwum i natrafiłem na takie pismo: "Udzielam Panu nagany z wpisaniem do akt za spożywanie alkoholu w miejscu pracy (newsroom redakcji Super Express), w dniu 28 maja 1998 roku. Zastępca redaktora naczelnego Adam Socha".
Zadumałem się. Toż to jedyne zdania tegoż Sochy, które przetrwały. Nagana! Uwierzcie, takich dziennikarzy jest najwięcej, dlatego nie uważam, by ten gatunek ludzki powinien być pod jakąś szczególną ochroną. Chyba że, jak wilki, bo zagrożony wyginięciem!

A propos gatunków zresztą - ja też nie jestem szczególnie udanym wynalazkiem Pana Boga, podobnie jak na przykład osioł. Brak mi kultury i ogłady. Na szczęście mam chociaż tę kanapę!

No, ale ten wstęp przydługi służył czemuś innemu. Bo kiedy oburzamy się, że ktoś podsłuchuje dziennikarzy, nikt, kompletnie nikt, nie protestuje, że tolerujemy całą armię podsłuchiwaczy!

Tajniaków, kapusiów i szpicli! Ba, my im wypłacamy pensje, emerytury, szpitale, fundujemy, ośrodki wczasowe i medale. I pracę dla dzieci. Bo armia szpicli to nie jest żadna firma, która broni Państwa Polskiego.

To armia, która broni własnych rodzin i własnych mieszkań, a nawet pracy dla dzieci. Lubią mówić o sobie - "służby". Otóż służba jest od mycia podłóg, prania i gotowania, a nie od rządzenia. Niestety, w nowoczesnym świecie te "służby", w każdym kraju, pasożytują na normalnych, zwyczajnie pracujących ludziach.

Oczywiście, są plusy "podglądactwa". Na przykład dzięki temu, że czujemy się obserwowani, zazwyczaj nie dłubiemy w nosie (nie dotyczy Silvio Berlusconiego).
Nazwiska i adresy kochanek i kochanków, tudzież ich telefony szyfrujemy, żeby oszczędzić innym ludziom bólu. Przez to, że jesteśmy obwąchiwani przez współplemieńców - myjemy się, a pewnych czynności dokonujemy jedynie w ubikacji. OK. Ale są granice wścibstwa. A te tak zwane tajne służby przekraczają je wszystkie naraz i na nasz koszt!

Przeciętny Polak gubi się już w tych wszystkich agencjach bezpieczeństwa, wywiadu i kontrwywiadu. Moje zdanie (czyli tego błazna, jak zapowiadałem, czyli nie najgłupsze) jest takie: ze wszystkich agencji można zostawić jedynie agencje towarzyskie. Bo ograniczają znacznie liczbę gwałtów i przestępstw na tle seksualnym, to fakt statystyczny. Ponadto zmniejszają bezrobocie w wielu miejscach przygranicznych. Wiem, niejeden się zżyma, uzna to za chamstwo, ale to jedynie moja prywatna obserwacja, a nie osąd moralny.

Cała reszta agencji, z tymi siwymi pułkownikami jest tak samo zbędna człowiekowi, jak ogon. No, ale ogona człowiek się dlatego pozbył! A w "służbach" nie - no i ogon kręci psem. Jak długo? Niestety, na zawsze. To są dziś miliony ludzi, którzy nie potrafią niczego innego zapewne, jak pisania donosów. I nie są Bondami, Stierlitzami, Klossami - są wszechstronnie nieutalentowanymi nieszczęśnikami. Którzy - cytując klasyka - za psie gówno powiedzą, że jednak Ptolemeusz miał rację i że Ziemia jest płaska jak naleśnik. To klony.

Polaków karmi się wizją, że "służby" przed czymkolwiek nas ochronią. Że ich praca jest przydatna. Moim zdaniem, gdyby je rozwiązać - przynajmniej skończyłby się tłok w metrze i korki na wielu ulicach w Warszawie. A ja poczuję się bezpieczniejszy dopiero wtedy, gdy kupię pistolet.

Zresztą, sens szpiclowskiej pracy ocenił już Norwid:
"Ogromne wojska, bitne generały, policje tajne, widne i dwupłciowe, przeciwko komuż tak się pojednały, przeciwko kilku myślom, co nie nowe…".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl