Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto pobił pacjenta z psychiatryka?

Jacek Legawski
Grzegorz miał się wyleczyć z alkoholizmu. Z psychiatryka trafił na intensywną terapię
Grzegorz miał się wyleczyć z alkoholizmu. Z psychiatryka trafił na intensywną terapię TV Puls
Prokuratura Rejonowa w Starogardzie Gdańskim wszczęła w piątek śledztwo w sprawie ewentualnego pobicia pacjenta w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Kocborowie.

25-letniego Grzegorza po trzydniowym pobycie w szpitalu psychiatrycznym trzeba było ratować w innym szpitalu.

- Złożyliśmy doniesienie o pobiciu - mówi mecenas Joanna Mańka-Winiecka, pełnomocnik rodziny poszkodowanego pacjenta. - Naszym zdaniem doszło w szpitalu do pobicia i prokuratura nie powinna mieć problemów z ustaleniem, kto się tego dopuścił. Wystarczy prześledzić, kto się chorym opiekował.

Bulwersującą sprawę jako pierwsza przedstawiła telewizja Puls. Grzegorz został sądownie skierowany na leczenie z powodu problemów z alkoholem. Prawie rok czekał, aż się zwolni miejsce w Kocborowie. W marcu tego roku zwolniło się, więc przyjechała po niego policja. Zabrała go wcześnie rano z domu, prosto z łóżka. Trzy godziny spędził na komendzie, zanim wyruszył w drogę do Starogardu Gd. Był trzeźwy.

- Był też spokojny. Mój syn zresztą ma taki charakter. Ma problemy, ale nie z agresywnym zachowaniem - mówi Tadeusz Walczak, ojciec Grzegorza.

Po trzech dniach pobytu w psychiatryku pogotowie przewiozło go do Specjalistycznego Szpitala św. Jana w Starogardzie Gd. Według dokumentacji lekarze z Kocborowa podejrzewali padaczkę.

- Był już w stanie krytycznym, gdy do nas dotarł, stwierdziliśmy ostrą niewydolność krążeniowo-oddechową i ostrą niewydolność nerek - powiedziała Małgorzata Klin, zastępca ordynatora izby przyjęć w Szpitalu św. Jana. - Potrzebna była natychmiastowa pomoc. Jego stan z każdą chwilą się pogarszał.

Lekarze ze Szpitala św. Jana, którzy ratowali Grzegorza, początkowo nie wiedzieli, co się stało młodemu mężczyźnie. Dokumentacja nie mówiła o obrażeniach po pobiciu. Dopiero kolejne badania zaczęły odkrywać prawdę. Musiał zostać pobity.

- Miał ślady pobicia na udach i pośladkach i okolicy klatki piersiowej - mówi Małgorzata Klin.
O przewiezieniu syna do innego szpitala nie poinformowano rodziny. Gdy ojciec zobaczył syna po kilku dniach, był przekonany, że musiało się stać coś strasznego. Podejrzewał, że został on pobity. Rodzina 25-latka poinformowała prokuraturę o swoich przypuszczeniach.

- Mój syn musiał zostać brutalnie pobity i to przez sanitariuszy szpitala - wyjaśnia Tadeusz Walczak. - Nawet nie przez policję, bo w takim stanie nie byłby zdolny wysiąść o własnych siłach z radiowozu.

Z pacjentem długo nie było kontaktu. Po ponad trzech miesiącach nie jest jeszcze w stanie precyzyjnie powiedzieć, co nastąpiło. Kto go pobił i gdzie. Dziś dochodzi do siebie w jednym z gdańskich szpitali, gdzie został przeniesiony na wniosek rodziny.

Starogardzki szpital psychiatryczny nabrał w tej sprawie wody w usta. Dostępny był dla nas wyłącznie dyrektor ds. technicznych - Jarosław Pleszkun, który poinformował nas jedynie, że dyrektor placówki - Michał Rudnik - przebywa na urlopie wypoczynkowym i musimy poczekać na oficjalną wersję w sprawie ewentualnego pobicia, choć w szpitalu nikt w to nie wierzy.
Starogardzki prokurator Wojciech Dunst potwierdza, że w piątek prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Mówi, że zostanie prześledzony cały okres od momentu wywiezienia Grzegorza z domu do chwili, gdy w stanie krytycznym został przewieziony do Szpitala św. Jana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki