18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Wojciech Waldman: Francuzom alkohol niszczy trzustkę. Polakom - psychikę [ROZMOWA]

rozm. Dorota Abramowicz
Dr med. Wojciech Waldman
Dr med. Wojciech Waldman Przemek Świderski
O tym, dlaczego Polacy inaczej niż Hiszpanie reagują na alkohol, i o tym, czy osoba nietrzeźwa może podejmować świadome decyzje, mówi toksykolog dr Wojciech Waldman.

Polak pije?
Nie każdy. To 38-milionowy kraj, w którym około 18 milionów osób - w tym dzieci, osoby starsze, abstynenci - nie bierze alkoholu do ust.

Pozostaje sporo, bo 20 milionów.
Z tego - według różnych wyliczeń - mamy od 600 tysięcy do miliona osób uzależnionych, a pozostali to pijący okazjonalnie, ryzykownie lub szkodliwie.

Czy alkohol jest trucizną?
Mamy dowody, by tak twierdzić. Alkohol wywołuje około 60 chorób, ma wpływ na różne tkanki i narządy - od skóry po mózg. Jego nadużywanie może doprowadzić do m. in. chorób trzustki, wątroby, zaburzeń rytmu serca, różnych nowotworów, wpływa na obraz łuszczycy, na nasz system odpornościowy i zdrowie psychiczne.

Ci, którzy nie nadużywają - nie chorują?

Pojawiają się publikacje, że niewielka ilość alkoholu, a konkretnie czerwonego wina, może mieć zbawienny wpływ na układ sercowo-naczyniowy. Mówimy jednak o jednej - dwóch lampkach wina w przypadku kobiet i góra 3-4 wypitych przez mężczyzn. Kobiety są "poszkodowane", bo mają mniejszą wagę ciała i mniej dehydrogenazy, czyli enzymu odpowiedzialnego za przemianę alkoholu kolejno w aldehyd, kwas octowy i na końcu w dwutlenek węgla i wodę.

W Polsce można kierować samochodem, mając do 0,2 promila alkoholu we krwi, we Francji i Hiszpanii do 0,5 prom., a w Kanadzie do 0,8 promila. Czy Polacy inaczej, niż Francuzi lub Kanadyjczycy reagują na alkohol?
Można powiedzieć, że piją go inaczej. W Hiszpanii, Włoszech, Francji tradycją jest wypicie lampki młodego, często rozcieńczonego wina do posiłku. Alkohol szybko zostaje rozłożony i nie wpływa znacząco na bezpieczeństwo ruchu drogowego. W Polsce przeważnie pije się więcej, są to mocniejsze trunki. Jednak, wracając do indywidualnej reakcji na spożycie alkoholu, generalnie jestem przeciwny odgórnym ustalaniu sztucznych norm.

Dlaczego?
Dlatego, że tak naprawdę każdy z nas indywidualnie reaguje na alkohol. Są osoby, które po wypiciu alkoholu są wesołkowate, a inne stają się agresywne, choć na trzeźwo nie mają z tym żadnych problemów. Kiedy taka sytuacja się powtarza, powinny one absolutnie zrezygnować z alkoholu. Są też ludzie, którzy po wypiciu pierwszego kieliszka nie potrafią przestać pić. Sięgają po drugi, trzeci, czwarty... Aż do wyczerpania zapasów lub utraty świadomości. Inny przykład - szesnastolatek, u którego stwierdzono 1,6 promila może być w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Dorosły, uzależniony mężczyzna z 4,5 promilami nierzadko wygląda na "z lekka wypitego". Zresztą w Encyklopedii Britannica można przeczytać, że śmiertelne stężenie alkoholu to 4 promile "z wyjątkiem Polaków i Rosjan".

Ponoć mamy więcej, niż inne narody, enzymów rozkładających alkohol.
Na pewno skutki nadużywania alkoholu są dla Polaków nieco inne niż dla obywateli Europy Zachodniej. Rozmawiałem z profesorem kierującym jednym z najważniejszych w Niemczech ośrodków detoksykacji alkoholowej w Essen. Pacjenci, którzy tam trafiają, pili przeważnie wina lub alkohole z bogatym bukietem i cierpią zazwyczaj na choroby wątroby i trzustki. Takie prawdziwe delirium alkoholowe zdarza się w Essen jeden - dwa razy w roku, a pacjentem jest zazwyczaj Polak lub Rosjanin. W Polsce, na Białorusi, Ukrainie pije się czyste alkohole wysokoprocentowe, których większe spożycie może doprowadzić do degeneracji ośrodkowego układu nerwowego i objawów psychotycznych i neurologicznych.

Wróćmy do kwestii indywidualnej reakcji na alkohol. Dlaczego - choć wiemy, że prowadzenie po pijanemu jest zagrożeniem i naraża na konsekwencje karne - nadal policja zatrzymuje dziesiątki pijanych kierowców?
Dlatego że alkohol osłabia lub wyłącza lęk, krytycyzm. To bardzo komplikuje życie. Należy zadać pytanie: czy osoba pod wpływem alkoholu może podejmować świadome decyzje? Czy ma prawo samostanowić o sobie? Z problemem tym często spotykają się lekarze i ratownicy. Co np. zrobić z człowiekiem, który leży na chodniku pijany i może być w stanie zagrożenia życia, który kategorycznie odmawia zabrania go do szpitala? Albo z osobą, która grozi targnięciem się na życie i nie chce pomocy psychiatry? Wiele osób po spożyciu alkoholu zdaje sobie sprawę, że prowadzenie samochodu w tym stanie niesie za sobą konsekwencje prawne, jednak są i tacy, którzy przestają kontrolować sytuację. Nie dopuszczają do świadomości, że nie panują nad sobą.

Gdzie leży granica między kontrolą a jej utratą?

Ta granica przesuwa się u osób uzależnionych. Jest to zjawisko tolerancji na alkohol. Medycyna rozróżnia trzy fazy używania alkoholu: ryzykowne, szkodliwe i uzależnienie. Bywa, że osoby pijące ryzykownie nie przesuwają się do kolejnych grup, chociaż nie można tego wykluczyć. Ta pierwsza faza jest widoczna zwłaszcza w środowisku młodzieży, gdzie modne jest picie na umór, co prowadzi do utraty kontroli nad swoim postępowaniem. Stąd tylu młodych kierowców, wsiadających po pijanemu za kółko. Po wytrzeźwieniu często nie rozumieją oni, dlaczego tak się stało. Konsekwencje ryzykownego picia są widoczne nie tylko na drogach. Do szpitali trafiają osoby, które np. spadły z rusztowania, połamały ręce, nogi, rozbiły głowy upadając lub wdając się w bójki. Ogromne, choć nie do końca zbadane są konsekwencje finansowe: koszty leczenia, absencji, rent. Część pijących ryzykownie zaczyna pić szkodliwie. Skutki to np. uszkodzenia wątroby, prowadzące do jej marskości, bardzo niebezpieczne zapalenia trzustki. I ostatni etap - uzależnienie. Człowiek uzależniony pije dni, miesiące, lata. To właśnie uzależnieni są wśród kierowców, zatrzymywanych z 3-4 promilami alkoholu we krwi.

Jakim cudem udało im się wsiąść do samochodu?
Ich organizm adaptuje się do coraz większych dawek alkoholu. Mają ponad 4 promile, a otoczenie najwyżej podejrzewa, że są na lekkim rauszu. Bywa, że przez lata świetnie funkcjonują w pracy i w domu. Są wśród nich osoby, zajmujące wysokie, odpowiedzialne stanowiska, które dają im wolność. Mogą spóźnić się na spotkanie, przesunąć termin narady, a jeśli ich pozycja w firmie jest wysoka, to nikt nie ośmieli się zwrócić im uwagi. Nawet jeśli picie szefa jest tajemnicą poliszynela. Takie osoby też jeżdżą po polskich drogach z dwoma promilami alkoholu we krwi.

Dlaczego nie powodują za każdym razem wypadków?
To kwestia większej tolerancji na alkohol. Na pewno jeżdżą bardziej "trzeźwo" od nastolatka z jednym promilem, choć mają bardziej ograniczony refleks. Chociaż równie słaby refleks ma osoba, która długo nie spała (obliczono, że np. lekarz po całonocnym dyżurze prowadzi samochód jak kierowca z 0,5 prom. alkoholu we krwi) lub ktoś, kto pisze w czasie jazdy SMS-y. Co ciekawe, osoba uzależniona może stanowić większe zagrożenie w czasie, gdy odstawia alkohol. Może się u niej pojawić drżenie rąk, języka, nudności, objawy psychozy, halucynacje. Nie potrafi oddzielić ich od rzeczywistości. Psychoza poalkoholowa traktowana jest w psychiatrii jako stan zagrożenia życia. Detoksykacja bywa bardzo niebezpieczna, kiedyś w jej trakcie umierało ok. 20 proc. pacjentów. Dziś statystyka jest lepsza, pacjenci nie umierają, ale musi być przeprowadzona pod kontrolą lekarza, nierzadko na OIOM.

Jak reaguje Pan na wezwania polityków, żądających wyższych kar dla nietrzeźwych kierowców?
Politycy powinni najpierw porozmawiać z ekspertami zajmującymi się tym problemem. Takie działania mają sens jedynie w stosunku do osób pijących ryzykownie, które z obawy przed karami będą się bardziej pilnować. U osoby uzależnionej podporządkowanie się prawu leży często poza jej możliwością decyzyjną, bo alkoholizm - wbrew temu co mówili jakiś czas temu psycholodzy - nie jest chorobą woli. Dlatego zamiast zapełniać więzienia setkami alkoholików, którzy po wyjściu na wolność znów zaczną pić, warto zastosować chociażby rozwiązania amerykańskie. Tam osoba z promilami zatrzymana podczas jazdy, staje przed wyborem - wyrok albo terapia. Rezygnacja z terapii oznacza wybór więzienia. To dla społeczeństwa tańsze i bezpieczniejsze rozwiązanie. A już obligatoryjne wsadzanie do więzień na cztery lata młodego człowieka z 0,25 prom. alkoholu nie ma najmniejszego sensu. Skutki społeczne mogą być bardzo groźne. Trzeba sędziom pozostawić prawo do indywidualnej oceny każdego przypadku.

Ostatnio serię tragicznych wypadków spowodowali kierowcy mieszający alkohol i narkotyki. To ryzykowna mieszanka?
Bardzo ryzykowna. To, co ludzie wymyślają, by wzmóc działanie alkoholu, przekracza wszelkie wyobrażenie. I nie mówię tylko o narkotykach. Jest kilkaset związków psychoaktywnych, działających w różny sposób na nasz organizm. Szczególnie niebezpieczna jest grupa narkotyków stymulujących, podobnych do amfetaminy i kokainy, która zwiększa poczucie siły. Choć osoba zażywająca narkotyk pije alkohol, sprawia wrażenie trzeźwego. Pojawia się agresja.

Ten opis pasuje jak ulał do sprawcy wypadku w Kamieniu Pomorskim, gdzie zginęło czworo dorosłych i dwoje dzieci.
Jak widać, nie tylko alkohol powinniśmy traktować jak truciznę.

Dr med. Wojciech Waldman

jest pomorskim wojewódzkim konsultantem w dziedzinie toksykologii. Kieruje Pomorskim Centrum Toksykologii w Gdańsku, jest członkiem założycielem I Polskiego Towarzystwa Badań nad Uzależnieniami.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dr Wojciech Waldman: Francuzom alkohol niszczy trzustkę. Polakom - psychikę [ROZMOWA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki