Aleksander Grad, minister skarbu państwa, przesłał wczoraj do Brukseli plan restrukturyzacji polskiego przemysłu stoczniowego. Tym samym wywiązał się z terminu, jaki narzucili Polsce komisarze z Unii Europejskiej.
Czas na przesłanie programu prywatyzacji Stoczni Gdynia i Stoczni Novej ze Szczecina upływał w czwartek o godz. 24. Gdyby minister nie wywiązał się z terminu, Unia nakazałaby zwrot pomocy publicznej przyznanej stoczniom i wynoszącej 5 mld zł. Emocji w ministerstwie jednak nie brakowało. Komplet dokumentów od inwestora wpłynął dopiero o godz. 16.
- Na to, czy Unia Europejska zaakceptuje plan restrukturyzacji polskich stoczni musimy poczekać kilka dni - mówi Maciej Wewiór, rzecznik prasowy Ministerstwa Skarbu Państwa. - Jestem jednak przekonany, że tak się stanie, ponieważ plan uwzględnia zalecenia wystosowane przez komisarzy unijnych.
Plan ministra Grada polega na ponownym połączeniu Stoczni Gdynia i Stoczni Gdańsk w jedno przedsiębiorstwo, którego właścicielem będzie firma ISD. Plan zawiera też ograniczenie mocy produkcyjnych firm. W Stoczni Gdańsk miałyby zostać zamknięte trzy pochylnie, ale za to w Stoczni Gdynia - eksploatowany mały suchy dok. W Gdańsku będą produkowane części statków, które drogą morska mają być transportowane do Gdyni. Firma ISD zamierza też uruchomić na terenie obu stoczni produkcję platform i wież wiertniczych.
Wczoraj rano Sejm przyjął uchwałę, wydłużającą termin prywatyzacji polskich stoczni. Posłowie zaapelowali w niej do Komisji Europejskiej o przedłużenie okresu, w którym rząd przeprowadzi proces prywatyzacji i restrukturyzacji stoczni, w wyniku czego stocznie odzyskają stałą rentowność. Na wydłużenie terminu nie zgodziła się jednak Komisja Europejska - umowy prywatyzacyjne muszą być podpisane do 15 lipca.
A co związkowcy sądzą o planie ministra Grada? - Obecnie połączenie Stoczni Gdynia i Stoczni Gdańsk to jedyne rozwiązanie - mówi Jan Gumiński, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej. - Dzięki temu obie stocznie unikną zwrotu pomocy publicznej, który w praktyce oznaczałby upadek przedsiębiorstw.
Zupełnie innego zdania są związkowcy z Gdańska. - Nasza stocznia ma swojego właściciela, którym jest firma ISD i minister nie powinien się do niej wtrącać - twierdzi oburzony Roman Gałęzewski, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk. - Poza tym łączenie dwóch przedsiębiorstw, które stoją na granicy bankructwa, to chory pomysł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?