Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat pacjentki trwał trzy godziny

Anna Górska
Ewa Gołdyn-Łapuszek (30 l.) z bólem brzucha i krwawieniem kilka godzin błąkała się po Wieliczce w poszukiwaniu pomocy lekarskiej.

Spadał na nią cios za ciosem. Najpierw ginekolog w przychodni, jak informuje pacjentka, nie chciał jej zbadać, bo krwawiła. Potem pogotowie odmówiło przyjazdu karetki do coraz słabszej kobiety.

Dzisiaj Ewa Gołdyn została z jednym jajnikiem, ma uszkodzony jajowód. Leczy depresję u psychologa. Marzy, żeby mieć dzieci. Szanse jednak są mniejsze. Kto i dlaczego zawinił w tej sprawie, ma wyjaśnić Rzecznik Praw Pacjenta w Narodowym Funduszu Zdrowia i Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Krakowie, do których mieszkanka Wieliczki napisała skargę. Sprawą się zajęła też dyrekcja Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, która dzisiaj odsłucha taśmy.

Spróbowaliśmy odtworzyć przebieg wydarzeń. Wieliczka, 14 kwietnia, godz.15 - 18. Ewa Gołdyn mdleje w pracy. Czuje się źle i jest słaba. Cierpi na krwawienia już trzeci tydzień. Na początku bagatelizuje niewielkie krwawienia.

Zdarzały się jej długotrwałe miesiączki. Nie wyklucza też, że może być w ciąży, ale test tego nie potwierdza. Po tym jak traci przytomność, postanawia jednak zgłosić się do lekarza.

W przychodni przy ul. Szpunara przyjmuje dr Piotr Mogiła-Komorowski. Ewa Gołdyn informuje o swoich dolegliwościach i podejrzeniach ciąży. - Ginekolog przyjmuje mnie, ale zbadać kategorycznie odmawia, bo krwawię - twierdzi pacjentka. - Zaleca mi leki, które mają zatrzymać krwawienia i odsyła do domu. Jestem w szoku - dodaje.
Kobieta szuka pomocy w prywatnych gabinetach. Pech chce, że jeden już zamknięty, w drugim nie ma lekarza. Ból brzucha staje się silniejszy. Chora dzwoni z telefonu komórkowego na pogotowie ratunkowe. I znowu szok. - Pani blokuje linię, tutaj zgłaszają się ofiary wypadków - słyszy od dyspozytora, który po chwili się rozłącza. Panią Ewę ogarnia panika.

Jest coraz słabsza. Boi się o siebie i siedmioletniego syna, który jest razem z nią. Dzwoni na policję. - Dopiero po ich interwencji wysłano po mnie karetkę - wspomina. - Gdy w końcu ląduję w szpitalu im. Żeromskiego, okazuje się, że mam martwą siedmiotygodniową ciążę pozamaciczną - rozkłada ręce.

Historia ta wstrząsnęła Tomaszem Filarskim, rzecznikiem praw pacjenta. - Każdą ze stron poprosimy o szczegółowe wyjaśnienie. Zachowanie ginekologa i dyspozytora w pogotowiu jest niedopuszczalne - komentuje Filarski.

Dr Mogiła-Komorowski zaprzecza stwierdzeniu, że nie badał pacjentki. - Przyjąłem ją poza kolejką. Widziałem ją po raz pierwszy. A w takich wypadkach zawsze badam - ripostuje. Pytany przez "GK", co zostało zapisane w karcie pacjentki, odpowiada że odnotował wizytę, opisał badanie i zlecone leczenie.

Dokumentację tę skontroluje rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Według ginekologa dolegliwości, na które skarżyła się kobieta, mogły być spowodowane zażywaniem leków zleconych przez innego lekarza. - Zaleciłem więc leczenie zachowawcze i zgłoszenie się do szpitala, jeżeli stan się nie polepszy. Wczesna diagnostyka ciąży jest trudna i jej rozpoznanie bardzo ułatwia badanie USG, którego w gabinecie nie posiadam - kwituje dr Mogiła-Komorowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska