Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk. Hindusom za mało płacą w Kapenie, więc odejdą?

Marcin Kamiński
Hindusi zostali zatrudnieni w słupskiej Kapenie, bo w Słupsku brakowało pracowników
Hindusi zostali zatrudnieni w słupskiej Kapenie, bo w Słupsku brakowało pracowników Archiwum
Dwudziestu Hindusów zatrudnionych w słupskiej fabryce autobusów Kapena chce szukać nowej pracy, bo obecna - jak twierdzą - nie jest w stanie zapewnić im godnego życia.

Sprawę zgłosili już w oddziale Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Słupsku. Zostawili tam też informację, że są "do wzięcia".

Słupsk jest jednym z kilku miast w Polsce, które zatrudniają obcokrajowców spoza Unii Europejskiej w dwóch zakładach pracy. Pierwszym, który skorzystał z usług pracowników ze Wschodu, była firma produkująca meble - Flair Poland z Kobylnicy. Zatrudniła ona 28 Nepalczyków. Pracują m.in. jako tapicerzy.

- Pracowników szukaliśmy przez trzy lata. Najpierw w Słupsku i w okolicach, aż w końcu zaczęliśmy się rozglądać w Azji. Nepalczyków znalazła nam jedna z firm rekrutacyjnych. Sprawdzają się i są zdyscyplinowani. Są także chętni do pracy i dokładni w tym, co robią - przekonuje Igor Mackiewicz, dyrektor kadrowy Flair Poland.

Zaraz po Flair Poland na obcokrajowców zdecydowało się szefostwo słupskiej Kapeny. Zatrudniono ich w grudniu ubiegłego roku. Dzięki ich pracy firma miała wykonać podpisane kontrakty na ponad 200 autobusów, które miały trafić m. in. do Polski i Francji. Wśród zatrudnionych byli wysokiej klasy spawacze, lakiernicy i elektromechanicy.

- Wymusiła to na nas sytuacja na rynku pracy - twierdzi Radosław Pankau z zarządu firmy Kapena. - Pracowników z Polski nie było, bo masowo zaczęli wyjeżdżać za granicę i w ogóle trudno było znaleźć do pracy kogokolwiek. Nasi także zaczęli szukać sobie innej pracy. Okazało się, że możemy skorzystać z pomocy firmy, która zatrudnia obcokrajowców spoza Unii Europejskiej. Tak też zrobiliśmy.

Hindusi początkowo byli bardzo zadowoleni z pracy w słupskiej firmie. Chwalili warunki oraz wynagrodzenie, jakie otrzymywali od firmy ich zatrudniającej. Taki stan trwał do przełomu marca i kwietnia. Wtedy okazało się, że z powodu kryzysu i niekorzystnego kursu dolara pracownicy zaczynają otrzymywać mniej pieniędzy.

- To bardzo im się nie spodobało - tłumaczy Urszula Szukała, szefowa Zamiejscowego Oddziału Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Słupsku. - Okazało się, że ich wynagrodzenie jest niższe niż w ubiegłym roku, gdy zostali zatrudnieni. Twierdzili, że zarabiają teraz najniższą krajową. Po rozmowach z nami okazało się, że nie mają świadomości, jak wysokie są koszty utrzymania mieszkań w Polsce, bo do tej pory agencja opłacała im mieszkania. Chcą odejść z Kapeny i znaleźć sobie inną pracę, bo wielu z nich zapożyczyło się wśród rodzin na wyjazd do Europy. Teraz muszą to spłacić.

Słupski oddział WUP już rozesłał informacje o pracownikach do wzięcia. Być może nową pracę znajdą już niedługo, bo kontrakty podpisane z agencją kończą im się na przełomie lipca i sierpnia. Jednak szefostwo Kapeny nie jest specjalnie tym zmartwione.

- Nie obawiamy się, że będziemy mieć problem. Po boomie na wyjazdy do pracy za granicą, sytuacja w Europie się pogorszyła. Możemy już z powodzeniem znaleźć pracowników na rodzimym rynku pracy - dodaje Pankau.

Pracownicy z Chin są wszędzie

W województwie pomorskim szlak w zatrudnianiu obcokrajowców przecierała m.in. Stocznia Gdańsk. Przy budowie statków pracowało ok. 100 Ukraińców. Obecnie pracują tam Chińczycy.

- To konieczność spowodowana tym, że Polacy nie chcą pracować za polskie pensje - tłumaczył Roman Gałęzewski, szef stoczniowej Solidarności. - Obcokrajowcy zza wschodniej granicy chętnie u nas pracują. Choć i oni często myślą o dalszej wędrówce na Zachód. Obcokrajowcy chcą pracować w Polsce, ponieważ mamy mniej rygorystyczne przepisy umożliwiające ich zatrudnianie, niż kraje "starej" Unii Europejskiej.

Pracownicy z Chin zajęli się także budową stadionów, lotnisk oraz autostrad na Euro 2012.

Nie brakuje rąk do pracy...

Rozmowa z Januszem Chałubińskim, kierownikiem Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku

Czy pracodawcy nadal muszą zatrudniać osoby z Chin, Indii czy Nepalu?

Nie muszą i prawdę mówiąc nie wiem, dlaczego zatrudniają, skoro na rodzimym rynku pracy specjalistów w poszukiwanych zawodach jest bez liku. Prawdopodobnie chodzi o obniżenie kosztów. Takich pracowników zatrudniają bowiem agencje, firmy zaś podpisują z pośrednikiem umowy, wpisywane potem w koszty. Odpadają więc bezpośrednie koszty pracownicze.

Czyli zarówno Flair Poland czy Kapena mogłyby swobodnie obyć się bez "najemników" z Azji?

Mamy w naszych zasobach 150 tapicerów do zatrudnienia.

Flair nie bierze ich od nas, bo często są to osoby, które tam pracowały i wiedzą, co to są za warunki i jakie pensje.

W innych zakładach normalne są umowy o dzieło, sporadycznie bywają na czas określony, a o stałych należy zapomnieć.

Z powodzeniem możemy obecnie nasycić rynek, ale często z różnych powodów nie korzysta się z naszych usług.

To PUP jest, bo jest?

Musimy po prostu reagować na zapotrzebowania pracodawców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki