Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłótnia Gdańska i Gdyni. Paweł Adamowicz: Problem w tym, jak się zorganizować [ROZMOWA]

rozm. Jarosław Zalesiński
O konflikcie gdańsko-gdyńskim z prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem rozmawia Jarosław Zalesiński.

Najpierw Unia pomachała nam, jeszcze z daleka, smaczną marchewką: ponad 800 milionów złotych ekstra na rozwój metropolii. Potem obiecująco zaczęły się rozmowy na temat listy wspólnych dla całej metropolii inwestycji. Po czym metropolitalne sprawy znów zaczynają grzęznąć. Dlaczego?

Żeby to wyjaśnić, trzeba by się cofnąć kilka lat wstecz. O tym, że Unia Europejska będzie oczekiwała od polskiego rządu większej uwagi skierowanej na rozwój obszarów miejskich, było wiadomo już wcześniej.

I już wtedy rzucił Pan hasło budowania Gdańskiego Obszaru Metropolitalnego?

Chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Unia będzie wymagała od nas stworzenia struktury, która by zarządzała wydawaniem tych pieniędzy. Szkoda, że nie powstało wtedy jedno stowarzyszenie. Przypomnę, że odwiedziłem wtedy wszystkie samorządy, łącznie z Gdynią.

Gdzie podano Panu czarną polewkę.

Na progu wręczono mi oświadczenie prezydenta Szczurka oraz liderów Redy, Rumi i Wejherowa, że nie chcą wejść do tego stowarzyszenia. Do tej pory zresztą prezydent Gdyni twierdzi, z uporem godnym lepszej sprawy, że trwała metropolitalna struktura nie jest potrzebna. Stanowisko obecnie całkowicie irracjonalne i niezrozumiałe, negatywnie zweryfikowane przez unijne przepisy.

No dobrze, to już wszystko było. A o co chodzi w gdańsko-gdyńskim sporze teraz?

Wciąż o to samo: jak się zorganizować. Gminy i powiaty tworzące Gdański Obszar Metropolitalny proponowały, by wykorzystać nasze stowarzyszenie, do którego dołączyłyby samorządy skupione w Nordzie. Byliśmy przy tym otwarci na zmianę nazwy czy zmianę statutu.

Mogłaby powstać Metropolia Zatoki Gdańskiej, oparta na nowym statucie?

Mogłaby. Byliśmy nawet otwarci na coś jeszcze bardziej radykalnego, czyli na powołanie całkowicie nowego stowarzyszenia. Złożyliśmy taką propozycję w listopadzie, na inauguracyjnym spotkaniu w Urzędzie Marszałkowskim, dotyczącym Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych...

Na które możemy dostać te ponad 800 milionów złotych.

…wręczyłem wtedy panu marszałkowi list ze stanowiskiem wszystkich gmin GOM, które opowiedziały się za formułą jednego nowego stowarzyszenia. Potem na spotkaniu w gdyńskim Parku Naukowo-Technologicznym 6 grudnia propozycję jednego stowarzyszenia złożył prezydent Sopotu, ja ją poparłem. Ale prezydent Szczurek odpowiedział, że ani na jedno, ani na drugie rozwiązanie nie ma zgody.

Czyli ani gminy Nordy nie dołączą do GOM, ani nie powstanie nowe stowarzyszenie.

Skutek tej odmowy jest taki, że teraz wałkujemy porozumienie, które zawiera wiele rozwiązań charakterystycznych dla stowarzyszenia, ale też wiele rozwiązań koślawych.

Na przykład?

Na przykład jednomyślność. Czytaj: liberum veto. Oprotestowaliśmy to, także na podstawie opinii z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, że jednomyślność nie jest wymagana. Inny problem: jak powołać zarząd. My postulujemy zarząd pięcioosobowy, a nie dwuosobowy, jak zaproponowała Gdynia.

Duumwirat ze Szczurkiem i Adamowiczem? Czarno bym to widział.

Chory pomysł. Nie chodzi nawet o nasze osobowości. To rozwiązanie antydemokratyczne. Skład zarządu powinien odzwierciedlać kulturowe i terytorialne zróżnicowanie obszaru metropolitalnego, na przykład jeden przedstawiciel gmin północnych, jeden kaszubskich, jeden żuławskich i tak dalej.

W tym nowym stowarzyszeniu miało być tak jak w GOM: jedna gmina - jeden głos?

W takie szczegóły nie wchodziliśmy. Ale na pewno zaproponowałbym rozwiązanie jedna gmina - jeden głos, sprawdzone już w GOM. Z tym że widzi pan: w tym wszystkim nie chodzi o takie czy inne techniczne rozwiązania. Pieniądze, jakie daje nam Unia, mają służyć nie tylko zrealizowaniu konkretnych inwestycji. Współdziałanie samorządów ma przynieść efekt w postaci trwałych więzi i struktur kooperacji. Czyli nie jest to jednorazowa marchewka do schrupania i wyrzucenia naci, tylko wstęp do długofalowej współpracy gmin, tworzących metropolie, do końca świata i jeden rok dłużej, używając języka Jerzego Owsiaka. Dlatego warto tworzyć struktury, które będą nas wręcz zmuszały do podjęcia takiego wyzwania.

Jak rozumiem, Gdynia woli rozwiązania, które pozwolą skonsumować unijne pieniądze do 2020 roku, a potem będzie można je wyrzucić jak natkę od marchewki.

Też tak to rozumiem. Dlatego proponowane przez nią porozumienie jest czymś rachitycznym, a niektóre rozwiązania grożą wręcz paraliżem wewnętrznym. Albo bałaganem, na przykład Gdynia proponowała, żeby powstały dwa sekretariaty, jeden w Gdańsku, drugi u nich. Dopiero jak położyliśmy na stół papiery z ministerstwa, w których wyraźnie napisano, że sekretariat ma być stworzony przez prezydenta głównego miasta metropolii, marszałek Struk i prezydent Gdyni odstąpili od tych pomysłów.

Gdynia chce ugrać swoje, czyli to, by nie powstała jakaś ściślej wiążąca ją z Gdańskiem struktura. Ale w co gra marszałek województwa, który podjął się teraz roli rozjemcy?

Ponieważ doszło do klinczu, marszałek zaoferował się z misją dobrych usług. To sytuacja nadzwyczajna, bo w innych obszarach metropolitalnych samorządy same dochodzą do porozumienia, bez marszałkowskiej interwencji. Zresztą, gorącym zwolennikiem tej interwencji był prezydent Szczurek. Pańskiej domyślności pozostawiam, dlaczego.
A pańskie domysły poznam?
Wojciech Szczurek nie chce podejmować współpracy metropolitalnej, ale ten brak chęci próbuje zasłonić urzędem marszałkowskim i samym marszałkiem. Przypuszczam, że prezydent Szczurek w ogóle sądzi, że źle się stało, iż powstał program ZIT, bo bez niego wszystkie środki rozdzielałby właśnie urząd marszałkowski.

I gminy osobno aplikowałyby o te pieniądze.

Właśnie. Prezydent Gdyni nie chce się wiązać trwałymi więzami. Jego "prometropolitalność" jest pozorna i cały ten ciąg zdarzeń, jaki obserwujemy, o tym, moim zdaniem, świadczy.

Ale prezydent Gdyni nigdy nie ukrywał, że nie chce trwałych więzi, chce tylko współpracy przy okazji konkretnych przedsięwzięć. Pytanie, czy polityka Unii nie powoduje, że takie myślenie stało się anachroniczne.

Ależ ja dokładnie o tym mówię! Myślenie prezydenta Szczurka ewentualnie mogło być dobre w latach 90., może jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku, choć już wtedy było spóźnione, a dzisiaj mamy drugą dekadę XXI wieku.

Tyle mówimy o Gdyni, na koniec chcę powiedzieć coś o Gdańsku: w dokumentach Ministerstwa Rozwoju Regionalnego przestrzega się przed tym, by tworzenie strategii ZIT "nie doprowadziło do nadmiernej dominacji miasta wojewódzkiego". Pański GOM jest dziś na tyle dużą i okrzepłą instytucją, że właśnie "nadmiernie dominuje". Nie jest inkubatorem, tylko zamrażarką metropolii.

Sprzeciw. Problemy, z jakimi się dzisiaj borykamy, wynikają z tego, że zręby metropolii zaczęliśmy budować za późno, a nie za wcześnie. A poza tym skoro jest nas tyle i dochodzą nowi, to widać, że tym mniejszym samorządom jednak się to opłaca.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki