Specjalistyczne oddziały dla pacjentów z udarem mózgu w trzech marszałkowskich szpitalach- gdańskim, gdyńskim i słupskim. Obok nich - zwiększająca szanse na powrót do normalnego życia rehabilitacja neurologiczna. SOR z lądowiskiem w szpitalu na Zaspie, docieplenie wszystkich szpitalnych budynków.
Lista zdrowotnych inwestycji sfinansowanych ze środków unijnych z udziałem własnym pomorskiego samorządu lub samych szpitali jest imponująca. Są jednak wśród nich takie, które przyprawiają o ból głowy prezesów szpitalnych spółek.
Komercjalizacja szpitali, a teraz ich łączenie (już to zrobiono ze szpitalem na Zaspie i Copernicusem) zmieniły optykę widzenia urzędników - nie potrzeby pacjentów, a finanse spółki stały się najważniejsze.
Określenie "gwóźdź do trumny" przylgnęło już do nowego, zapierającego dech w piersiach obiektu, który stoi gotowy na terenie Szpitala Morskiego im. PCK w Redłowie i służyć ma Gdyńskiemu Centrum Onkologii. W szpitalu mówią, że aż strach go otwierać, bo natychmiast zacznie generować dodatkowe koszty, a nie będzie w stanie na siebie zarobić.
- Rocznie to około 1 milion złotych - szacuje Tomasz Sławatyniec, prezes redłowskiego szpitala. - Mimo usilnych starań kontrakty, które udało się nam wynegocjować na ten rok w pomorskim NFZ, są tylko minimalnie większe. Tymczasem w nowym budynku znajdą się supernowoczesny blok operacyjny z pięcioma salami, OIOM, przeprowadzą się do niego oddziały chirurgii i ginekologii onkologicznej, przybędzie im łóżek.
- Zamiast na pięciu salach, będziemy operować na trzech, bo na tyle wystarczy pieniędzy z NFZ - ubolewa prezes Sławatyniec. - Nowy obiekt mógłby, choć częściowo, na siebie zarobić , ale nie może, bo tak zapisano w projekcie unijnym.
Na przykład, na miejscu będzie można wyjaławiać jedynie narzędzia do operacji dla specjalności, które się tam przeniosą. Narzędzia dla oddziałów, które są w starej części szpitala (chirurgii dziecięcej i ginekologii), trzeba będzie wozić tak jak obecnie - do sterylizacji w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku, co kosztuje o wiele więcej.
- Może uda się przekwalifikować ten projekt unijny, wówczas w nowym budynku wolno będzie prowadzić działalność komercyjną - liczy prezes Sławatyniec.
Udało się to w przypadku innej inwestycji - Zakładu Medycyny Nuklearnej. Urzędnicy zdjęli z niego "kaganiec unijny" i obiekt jest na finansowym plusie.
Od czasu jak znany gdański onkolog, prof. Jacek Jassem, zaapelował do prezydenta Komorowskiego i premiera Tuska o zniesienie limitów na leczenie chorych na raka, pojawiła się nowa nadzieja.
- Jeżeli zabiegi profesora Jassema okażą się skuteczne, nasz szpital, o profilu onkologicznym, nie musi się martwić o swoją przyszłość - cieszy się Ilona Kwiatkowska-Falkowska, szefowa pielęgniarskiego związku w Szpitalu Morskim im. PCK. A przede wszystkim skrócą się kolejki chorych na raka, którzy próbują dostać się do niego na leczenie.
Zdaniem pracowników szpitala, unijny projekt nie spełnia wymogów dzisiejszej rzeczywistości.
Dla odmiany - Piotra Wróblewskiego, prezesa Szpitala na Zaspie, martwi inny unijny projekt - Centrum Rehabilitacji Leczniczej z oddziałem rehabilitacji neurologicznej, na które UE da blisko 5 mln zł.
- Wkład własny sfinansujemy z kredytu, podobnie jak projekt informatyzacji - tłumaczy prezes Wróblewski.
Potem trzeba go będzie z czegoś spłacić. Inwestycja ma być gotowa w połowie bieżącego roku.
- Problem w tym, że nie będę miał na nią kontraktu. Najbliższy konkurs NFZ na rehabilitację odbędzie się w 2017 roku - martwi się prezes Wróblewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?