Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiara czyni cuda? Gdańscy neurochirurdzy tłumaczą, skąd się biorą "cuda" w medycynie

rozm. Dorota Abramowicz
Próbowałem pytać, ale nie dostałem odpowiedzi - mówi kpt. ż.w. Urban Szredel (na zdjęciu z żoną Marianną). - Niech więc to, co przeżyłem, pozostanie tajemnicą, taką samą jak to, co czułem, patrząc z góry na  ludzi, którzy reanimowali moje ciało...
Próbowałem pytać, ale nie dostałem odpowiedzi - mówi kpt. ż.w. Urban Szredel (na zdjęciu z żoną Marianną). - Niech więc to, co przeżyłem, pozostanie tajemnicą, taką samą jak to, co czułem, patrząc z góry na ludzi, którzy reanimowali moje ciało... Tomasz Bołt
- Lekarz spotyka się z przypadkami wykraczającymi poza jego wiedzę - mówią prof. Wojciech Kloc i dr Wojciech Wasilewski, gdańscy neurochirurdzy.

Porozmawiajmy o cudach...
Prof. Wojciech Kloc: Dla mnie cudem jest ten nowoczesny oddział neurochirurgii, który powstał w Szpitalu im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku.

Wolałabym o cudach na większą skalę. Niedawno ukazała się w Polsce książka "Dowód", napisana przez Panów kolegę po fachu, amerykańskiego neurochirurga i wykładowcę Harvardu. Doktor Eben Alexander, wskutek bakteryjnego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, znalazł się w głębokiej śpiączce, z minimalnymi szansami na wyleczenie. Kiedy po siedmiu dniach, ku ogromnemu zdziwieniu lekarzy, wybudził się w pełni świadomy, opowiedział o niezwykłym, realnym doświadczeniu spotkania z Bogiem. Leciał do niego na skrzydle motyla...
Prof. Wojciech Kloc: Dr Alexander nie jest pierwszy. Jeden z naszych pacjentów, docent biologii, przez rok po wylewie śródczaszkowym krwi mówił tylko o motylach. Nie odróżniał rzeczywistości od urojeń. To było poważne utrapienie dla rodziny, ale równocześnie ów pacjent żył w takim stanie świadomości, że był szczęśliwy. Po roku przestał mówić o motylach. Jako neurochirurg nie mam zbyt wysokiego mniemania o książce Ebena Alexandra. Jest, że tak powiem, zbyt uproszczona. Tym, którzy wierzą w Boga, nie jest ona potrzebna, chociaż może w jakiś sposób przekonać wątpiących.

Relacja doktora Alexandra, oprócz wspomnianego motyla, przypomina opowieści innych osób, które przeżyły "doświadczenie śmierci". Tunel, prowadzący do jasnego, bardzo realnego świata, poczucie wszechogarniającej miłości i dobroci.
Dr Wojciech Wasilewski: Podobną opowieść słyszałem też od jednego z pacjentów. Wprawdzie nie zapamiętał żadnych obrazów, ale pojawiła się jasność i czuł to samo. Było mu dobrze.

Prof. Wojciech Kloc: W przypadku tej i innych relacji nie można mówić o śmierci mózgu. Jest to zjawisko nieodwracalne.

Choroba doprowadziła jednak do braku aktywności połączeń neuronowych w mózgu, które mogą wytwarzać świadomość. Jak możliwe były tak realistyczne doświadczenia przy unieczynnieniu kory mózgowej?
Dr Wojciech Wasilewski: Brak czynności kory mózgowej mogłyby potwierdzić badania anatomopatologiczne, przeprowadzane podczas sekcji zwłok. Z oczywistych względów ich nie wykonano.

Prof. Wojciech Kloc: Nie przeprowadzono również, prócz tomografii komputerowej, wysokospecjalistycznych badań czynnościowych mózgu za pomocą rezonansu magnetycznego. Pojedynczy lekarz może mieć kłopoty z jednoznaczną interpretacją takiego przypadku. Konieczne jest konsylium, w którym prócz neurochirurga, wezmą udział neurolog, psycholog, psychiatra, neurobiolog, zajmujący się badaniem mózgu. Jeśli przechodziła pani jako dziecko ciężką anginę lub zapalenie płuc, połączone z wysoką gorączką, to pewnie pani pamięta, że choroba może powodować iluzje, majaczenia, omamy.

Podobnie działają alkohol, niektóre narkotyki. Przyczyną choroby doktora Alexandra była Esterichia Coli, bakteria wydzielająca substancje, które mogą dawać objawy urojeniowe. Warto też pamiętać, że ten lekarz wcześniej cierpiał na depresję, uprawiał sporty ekstremalne, dążył do silnych wrażeń. Powstaje pytanie - czy to wszystko mogło mieć wpływ na jego doświadczenia w czasie śpiączki?

Te doświadczenia są jednak wspólne dla ludzi z różnych środowisk, kultur, krajów ...
Prof. Wojciech Kloc: To prawda, pewne relacje się powtarzają. Można było je znaleźć w słynnej przed laty książce "Życie po życiu". W 1961 roku, na łożu śmierci znany psychiatra Carl Jung opowiedział po raz pierwszy o swoim doświadczeniu sprzed kilkunastu lat "opuszczenia ciała". Prawdopodobnie czekał do ostatniej chwili, bo obawiał się, że spotka się z dużą nieufnością kolegów. Mamy też wiele dowodów nieliterackich, takich jak obrazy przedstawiające wypełnione światłem tunele albo nierzeczywisty, wielobarwny świat. Tak malował między innymi Salvador Dali.

Dr Wojciech Wasilewski: Na pewno relacja doktora Alexandra powinna być potraktowana jako głos w dyskusji. Dla sceptyka, który zawsze znajdzie kontrargumenty, nie jest to żaden dowód. Pojawią się opinie, że na przykład w obliczu śmierci niedotleniony mózg wydziela substancje halucynogenne. Usłyszymy, że nauka nie zna przypadku, by osoba, u której stwierdzono śmierć mózgową, "wróciła".

Te wszystkie relacje o "życiu po życiu" dotyczą pacjentów, których mózg nie umarł.
Prof. Wojciech Kloc: I tu dochodzimy do fenomenu związanego z ludzkim mózgiem. Jest to obszar najmniej odkryty przez człowieka. Zauważono między innymi, że w procesie starzenia wraz z zanikiem kory mózgowej wzrasta skłonność do przeżyć mistycznych, wiele osób się nawraca. Z drugiej strony, nie byłoby rozwoju nauki bez wiary, która jest niezależna od pozytywistycznego podejścia do świata, gdzie rządzą "szkiełko i oko". Nie jest to tylko wiara w Pana Boga. Odkryć naukowych dokonują też ludzie wierzący, że po wykonaniu tysięcy doświadczeń uda im się osiągnąć zamierzony efekt.

Wiara czyni cuda?
Prof. Wojciech Kloc: Łaska wiary potrafi czynić z nami różne cuda.

Dr Wojciech Wasilewski: Nie można też demonizować roli rozumu, bo to prowadzi do demagogii.

Czy spotkaliście się Panowie z przypadkami, których medycyna nie może wyjaśnić?
Dr Wojciech Wasilewski: Cuda się zdarzają. Wydarzenia określane jako medyczne cuda nie są jednorazowe. Media donoszą o wybudzeniu się po dwóch latach ze śpiączki, o pacjencie, który po 10 latach nagle zaczął chodzić. Dobrze pamiętam taką sprawę z gdańskiej Akademii Medycznej. Pacjent w stanie terminalnym, bez odruchów, podłączony do aparatury podtrzymującej krążenie. Po odłączeniu od aparatury nagle odzyskał podstawowe czynności życiowe. Tylko po to, by przed śmiercią porozmawiać z rodziną. Niewytłumaczalna sprawa, absolutnie poza moją wiedzą.

Prof. Wojciech Kloc: Równie trudny do wytłumaczenia był przypadek młodego mężczyzny, który po skoku do wody na główkę doznał paraliżu. Pełna plegia, czyli niemożność wykonywania ruchów. Po 10 latach od wypadku wstał i zaczął chodzić. Inna wyjątkowa historia dotyczy młodego gdańszczanina. 21-latek trafił do nas po pobiciu, bez szans na przeżycie. Cztery punkty w skali Glasgow, używanej do oceny poziomu stanu świadomości. Trzy punkty to śmierć mózgowa, cztery mogły wskazywać na odmóżdżenie. Po trzech tygodniach pobytu na oddziale namówiliśmy rodzinę, by zabrała chłopaka do domu. I już następnego dnia... pacjent wstał do śniadania.

Można to wytłumaczyć?
Prof. Wojciech Kloc: Wiedziałem, że ten młody człowiek jest bardzo kochany przez mamę, siostrę. Miałem nadzieję, że warunki domowe będą dla niego lepsze niż pobyt na oddziale szpitalnym. Radziłem bliskim, by go dotykali, głaskali i mówili do niego. Kiedy mózg umiera, najpóźniej "odchodzi" słuch. Wszelkie bodźce pobudzające także działają na świadomość. Jednak, przyznaję, informacja o szybkim wybudzeniu pacjenta była dla mnie ogromnym zaskoczeniem.

Dr Wojciech Wasilewski: Dom z kochającymi bliskimi to dla wielu bardzo ważne miejsce. Nie można tego wyjaśnić za pomocą wiedzy medycznej, bardziej naukami społecznymi. Pacjent z chorobą nowotworową, bez kontaktu z otoczeniem, czekał na przewiezienie do hospicjum. Rokowania były złe, zaproponowałem rodzinie, by jednak zabrała chorego do domu. I właśnie tam, otoczony kochającymi ludźmi, umierający człowiek odzyskał świadomość. Porozmawiał, pożegnał się. Potem ta rodzina odwiedziła mnie w szpitalu, by podziękować za radę.

Prof. Wojciech Kloc: Bywa i tak, że wola umierającego człowieka jest silniejsza od wszelkich uwarunkowań. Na nasz oddział trafił mistrz sportów walki. Wraz z żoną bardzo długo starali się o dziecko. I kiedy żona zaszła w ciążę, u mężczyzny rozpoznano nieuleczalną chorobę. Dla lekarzy było oczywiste, że z tym nowotworem mózgu chory przeżyje góra pół roku. On jednak postanowił zobaczyć córkę i wbrew rokowaniom doczekał jej narodzin. Zmarł, kiedy dziewczynka skończyła pierwszy miesiąc życia.

Dr Wojciech Wasilewski: Nawet w rodzinie miałem podobne doświadczenie. Kuzynka z rakiem sutka, ośmioma przerzutami do mózgu. Dawałem jej 2-3 miesiące życia, ale ona chciała dożyć pierwszej komunii najmłodszego syna. To był dla niej priorytet. Udało się jej, żyła jeszcze półtora roku.

Jak to zrobiła?
Dr Wojciech Wasilewski: Nie wiem. Myślę, że człowiek zawsze będzie napotykać przypadki, które nigdy do końca nie zostaną wyjaśnione.

Czy takie doświadczenia wpływają na wiarę lekarzy?

Prof. Wojciech Kloc: One są obok. Wiara to dar.

Dr Wojciech Wasilewski: Na pewno stymulują do zadawania pytań. Nie zapominajmy, że jest jeszcze druga strona medalu. Nie każdy zabieg przynosi oczekiwane efekty. Czasami spotyka się brak poprawy lub pogorszenie. Takie sytuacje muszą dokładnie zarówno lekarz (który przecież nie jest Bogiem), jak i chory rozważyć przed leczeniem.

Prof. Wojciech Kloc: Nie ma miesiąca, byśmy nie zadawali pytań - dlaczego leczenie poszło tak, a nie inaczej, czy zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by pomóc, i czy coś jeszcze możemy sami ze sobą zrobić?

Dr Wojciech Wasilewski: Powinniśmy przy tym pamiętać o jednym - człowiek potrafi wznieść się ponad własne doświadczenia i wiedzę i spojrzeć... To dowód, że Duch to Byt jak najbardziej konkretny.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wiara czyni cuda? Gdańscy neurochirurdzy tłumaczą, skąd się biorą "cuda" w medycynie - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki